35. Zabójstwo

425 55 2
                                    


Pobyt w rodzinnym domu minął jej bardzo szybko. Ponownie skoncentrowała się na swoich social mediach i trochę czasu poświęciła swoim fanom. Zrobiła kilka live, nagrała dwa filmy i wykorzystała dziewczynę swojego brata do wspólnej sesji zdjęciowej. Cieszyła się ze spędzonego czasu wśród rodziny i nawet nie miała zamiaru ich zaciosać po tych wszystkich wspólnych chwilach. Ku swojemu zdziwieniu, przyjęła całkiem pozytywnie siedzenie za stołem i nie uciekła zbyt szybko z rodzinnego obiadu. Zmieniała się albo po prostu potrzebowała takiego czasu w gronie bliskich, których w Warszawie z pewnością jej brakowało.

Kierunek stolicy obrała z niechęcią w poniedziałkowy poranek, ale musiała wreszcie powrócić do swojej pracy, bo ta mimo miłego czasu, odbijała się jej czkawką. Grabowski ciągle nękał ją wiadomościami i prośbą o rozmowę czy spotkanie. Odpowiadał na każde jej story, aż w końcu musiała zablokować tę możliwość, bo stało się to uciążliwe w pewnym momencie. Chciała pobyć sama, daleko od wszystkich problemów, które ciągle dawały o sobie znać. W końcu zło nigdy nie śpi.

- Tak, właśnie wjechałam do Warszawy. Mogę najpierw podjechać do hotelu, wziąć prysznic i dopiero później poświęcić Ci chwilę? - westchnęła głośno, próbując zaparkować pod hotelem. Od rana miała wiadomość od Grabowskiego, a w momencie pojawienia się w stolicy, zadzwonił wręcz idealnie, jakby miał radar.

- Nie słuchałaś mnie, chciałbym się z Tobą spotkać już teraz. Powiedz, gdzie jesteś, to podjadę. - zaproponował, oczekując od niej natychmiastowego spotkania. Miał ogromną potrzebę przekazania jej informacji i chciał zrobić to osobiście. Wiedział, że w chwili, gdy powie jej o tym policja, nie będzie za dobrze.

- Kuba, jestem zmęczona. Proszę Cię. - jęknęła z niechęcią, wyłączając silnik swojego auta i oparła czoło na kierownicy, wzdychając głośno. - Spotkajmy się za godzinę, ogarnę się tylko. - dodała jeszcze, licząc na jego zmiłowanie.

- Błagam Cię, Lara. Przyjedź do mnie. - poprosił wręcz z żałością w głosie. - Musimy porozmawiać, tylko 10 minut. Nie zbawi Cię.

- Kurwa, kopnę Cię kiedyś. - warknęła rozzłoszczona, ale zakończyła połączenie i odrzuciła telefon na fotel, ponownie zapinając pas.

Chciała wierzyć, że powód ich spotkania nie był jakimś błahym wymysłem Grabowskiego i ma coś na swoje wytłumaczenie. Była cholernie zmęczona i jedyne, o czym marzyła to gorący prysznic, a nie jakieś krążenie po mieście jak kot z pęcherzem, bo koledze się zamarzyło spotkań naprędce. Była wnerwiona i jechała tam z podłym humorem i nadzieją, że Kuba go bardziej nie zepsuje.

Podjechała pod jego blok i wysiadła z samochodu, zabierając swoją torbę z tylnego miejsca. Szła do tego mieszkania z bojowym nastawieniem i nawet fakt, że Grabowski wyszedł po nią na klatkę, nie pocieszał. Z prychnięciem pod nosem go wyminęła i weszła do otwartego mieszkania. Pozwoliła sobie nawet na ściągnięcie kurtki i butów, po czym zajęła miejsce na kanapie i bacznym spojrzeniem zmierzyła siadającego obok Kubę.

- Do rzeczy. - mruknęła, posyłając mu wyczekujące spojrzenie. Nie miała czasu na rozsiadanie się, ewentualne pogawędki, bo chciała jak najszybciej dostać się do hotelowego pokoju.

- Nie melduj się w hotelu. Zostań u mnie. - usłyszała od rapera i w pierwszym momencie była przekonana, że się przesłyszała, ale jego poważna mina dała jej wiele do zrozumienia. W moment wybuchła gromkim śmiechem i postukała się palcem w czoło.

- Tyś się chyba z powołaniem minął. Ja wyprowadziłam się od swojej przyjaciółki, a mam wprowadzić się do Ciebie? Pojebało Cię, czy co? - prychnęła roześmiana, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem.

- Od Magdy wyprowadziłaś się, bo wiedziałaś, że stwarzasz dla niej zagrożenie. A u mnie stanowimy jednakowe zagrożenie dla siebie. Poza tym tutaj nikt Cię nie dopadnie, mam... - zaczął się rozgadywać, chcąc przetłumaczyć Larze, jaka jest słuszność jego racji, chociaż wiedział, że żaden argument nie będzie tak przekonujący, jak ten którego jeszcze nie poznała.

- Stanowimy wzajemne zagrożenie dla siebie, Kuba. - wtrąciła się mu w zdanie. - Ja jestem Twoim prawnikiem, Ty moim klientem i na takiej relacji powinniśmy zakończyć naszą znajomość. Weszliśmy w cholernie głupi romans, pozwoliłam sobie na podróż do Szczecina i wiele innych rzeczy, które po prostu łamią kodeks prawniczy. - jęknęła, pociągając się za swoje roztrzepane włosy.

- Ale nie ma żadnego kodeksu prawniczego. - usłyszała nad uchem i poczuła jego dłoń na swoim karku, a później zaciskające podbródek palce. - Kodeks jest w Twojej głowie, bo Ty ustaliłaś sobie jakieś głupie zasady i drobne szaleństwa wychodzą poza te kilka regułek. Jeśli żałowałabyś seksu ze mną, wyjazdu do Szczecina czy chciała ograniczyć tę znajomość, zrobiłabyś to. Tak jak robiłaś w czasie procesu z moim ojcem, stawiałaś jasne reguły i się ich trzymaliśmy, ale z czasem po prostu popuściłaś sobie, bo chciałaś tego, tylko Twoja pierdolona godność podpowiada, że romans z klientem, czy przyjacielska relacja to za dużo. - wyjaśnił dość dobitnie, dzieląc się z Larą swoimi przemyśleniami na temat ich znajomości. I chociaż wysłuchała go z uwagą, przetrawiła każde słowo, tak nie mogła się zgodzić, mimo że podświadomość podpowiadała jej wiele racji w słowach Kuby.

- Słuchaj, ja mam prawie trzydzieści lat na karku. Koleżanki w moim wieku mają dzieci, rodziny i domek nad rzeką. Tymczasem ja, trzydziestoletnia baba, snuję się po hotelach, nie mam swojego stałego miejsca, nie mam faceta i żyję w wiecznej niepewności. Nie chcę czegoś takiego. Pragnę ustatkowania się, wymarzonego dziecka, domu i rodziny. Nie jestem osobą, która skacze z kwiatka na kwiatek i okej, pozwoliłam sobie na więcej. Ale to była swego rodzaju chęć odreagowania lat, które straciłam, a raczej przeżyłam, przy boku swojego uprzedniego partnera. Z nim rozeszły się nam drogi, ale to wcale nie oznacza, że ja straciłam swoje marzenia o pięknej rodzinie.

Wzajemnie prawili sobie monologi, które absolutnie nic nie wnosiły do życia. Wymieniali się swoimi spostrzeżeniami, marzeniami, jednak żadne z nich nie było na tyle odważne, żeby zadać pytanie o ich relację. Ona raniła jego, mówiąc, że był tylko chwilą na odreagowanie, a on beształ ją z bagnem, twierdząc, że są w relacji przyjacielskiej. Problem, że nie chciała mieć w nim tylko przyjaciela, a on nie szukał najlepszej kochanki.

- Zamordowali kryminologa Jaruzelskiego, u którego byłaś w środę. - padło z ust Grabowskiego.

Te kilka słów wystarczyło. Łzy mimowolnie poleciały po jej policzku, a ona ponownie stawała się niewielką Larunią, która potrzebowała opieki i wsparcia. Przyjęła je, zaakceptowała wielkie ramiona Kuby, którymi objął ją i przeciągnął na swoje kolana, a ta przytuliła głowę do jego piersi, łkając w nią cicho. Zapadał się jej świat, wszystkie karty, zamiast zostawać odkrywane, stawiały przed nią więcej tajemnicy, w których powoli się gubiła.

- Kuba. - wyłkała na ramię rapera, całkowicie lekceważąc całą resztę, na którą ciągle zwracała uwagę. Nie obchodził jej wtedy on, jego podejście do sytuacji i pokazana przed nim słabość, która mogłaby też go zniszczyć. Wtedy liczyła się ona, to co przeżywała jej dusza i jakim wrakiem człowieka się stawała.

- Przepraszam, przepraszam. - wyjąkał, pozwalając sobie na chwilową niedyspozycję. Też poleciały mu łzy, ale szybko je otarł, chcąc ciągle podtrzymywać tę wizję twardego i silnego mężczyzny, za którego już dawno go nie miała. A ta słabość tylko to potwierdziła. - Nie chciałem dla Ciebie źle, nigdy.

- To nie Twoja wina, Kuba. Ja zgodziłam się wziąć w tym udział i ja to dokończę, obiecuję.

__________________
Dziś bardzo krótko, ale myślę, że dosadnie.

lara|quebonafideOù les histoires vivent. Découvrez maintenant