|2| 58. Wielki wóz

357 43 6
                                    


- Mamo, ale ja tutaj sobie poradzę, na pewno. - zapewniła po raz kolejny Lidkę, gdy ta od ponad półgodziny próbowała wyjść z mieszkania Lary, ale wciąż coś ją zatrzymywało. Tym razem postanowiła odlać nieco zupy, którą przywiozła z Zakopanego i odgrzać córce, by mieć pewność, że ta na pewno coś zje.

- No ja wiem, ja wiem skarbie. - rudowłosa stanęła przed córką i z bladym uśmiechem potarła jej ramiona. - Ale teraz nie jesteś sama i nie dbasz tylko o siebie. - przypomniała Larze, zupełnie jakby myślała, że córka była w stanie zapomnieć o tak istotnej sprawie. - Nie chcę Cię tu zostawiać, wyszłaś przed chwilą ze szpitala i...

- I mam się dobrze. - wtrąciła się w wypowiedź matki i z uśmiechem przytuliła do siebie rodzicielkę, zarzucając jej dłonie na kark. - Myślę, że bardziej się przydasz w szkole, tym dzieciakom, które faktycznie bez Ciebie nie nauczą się do tej zbliżającej matury. Ja sobie dam radę, damy sobie radę. - poprawiła się, odsuwając od Grabińskiej i zerknęła na kuchenkę, na której gotował się rosół. - Podziękuj babci za zupę i wracaj już tam do nich, będziemy w kontakcie.

- Dbaj o siebie, proszę. I dzwoń do starej matki, chcę wiedzieć co i jak. - zagroziła prawniczce palcem, podchodząc do wieszaka, z którego zabrała swoją kurtkę. - Jesteś dorosła, ale w moich oczach zawsze będziesz dzieckiem. Zresztą. Zrozumiesz, jak już będziesz na moim miejscu.

- Tak, tak. Pogadamy za 30 lat. - roześmiała się cicho i jeszcze raz przytuliła matkę na pożegnanie, by za chwilę zamknąć za nią drzwi i z westchnieniem oprzeć się o drewnianą powierzchnię. - Wreszcie. - szepnęła sobie pod nosem, ciesząc się ze swojego osiągnięcia wyrzucenia z domu natrętnej Lidki, której nie na rękę było pozostawienie ciężarnej córki w Krakowie, daleko od rodzinnego domu.

Postanowiła ogarnąć nieco w mieszkaniu. Nie przebywała w nim cały tydzień i zebrało się nieco kurzu, musiała też wstawić pranie poszpitalne i zjeść tę gotującą się zupę, chociaż na jedzenie nie bardzo miała ochotę. Wszystko zajęło jej nieco więcej czasu, co zwykle, jednak była jeszcze osłabiona i nie dała rady pracować na pełnych obrotach, a wolniej wykonywała poszczególne czynności, wymagające wielkich zapasów siły.
Nim zdążyła usiąść przed telewizorem z miską zupy, zadzwonił do niej telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie pijanej Magdy, które niegdyś zrobiła przyjaciółce na imprezie. Musiała odebrać, gdyż wiedziała, że zrzucenie połączenia nie zakończy się zwykłym zwróceniem uwagi.

- Słucham Cię ja. - westchnęła głośniej, siadając wygodniej na kanapie i przełączyła rozmowę na głośnomówiący, pochylając się nad parującym wywarem.

- No dzień dobry. Pani mama przekazała mi, że już teleportowali Cię do mieszkania i uparłaś się, by zostać samemu w Krakowie. - usłyszała po drugiej stronie, a po słowach Magdy miała chęć mordu wypisaną na twarzy. Nie sądziła, że informacje w tej sytuacji będą przechodziły z taką prędkością.

- Oh tak? Już się Lidzia pochwaliła, że nie dała rady swojej upartej pierworodnej? A to nie jest tak, że swoje porażki macierzyńskie skrywa się dla siebie? - zażartowała, jednak w głosie nie miała nawet krztyny uśmiechu, kryła się tam tylko sucha ironia.

- Daj spokój. - zbeształa ją od razu Magda. - Po prostu się o Ciebie martwi jak my wszyscy. Larka, kochanie...

- Ja Ci zaraz dam dwie Larki. - prychnęła, wtrącając się w zdanie. - Zmień front, jeśli chcesz kontynuować tę rozmowę, bo jak na razie to tylko mnie wkurwiasz. - zaznaczyła srogo, przyznając jakie emocje w niej siedzą po wysłuchaniu tych wszystkich pouczających i umoralniających monologów.

- Nie jesteś tylko Ty, są jeszcze Twoje dzieci i jeśli nie chcesz słuchać, że martwimy się o Ciebie, to pomyśl, że mówimy tylko o tych nienarodzonych cudach, kurwa. I wiesz co? Przydałoby Ci się nieco zdrowego egoizmu, bo zaczynasz mi działać na nerwy. Ludzie chcą dla Ciebie dobrze, a Ty, jestem przekonana, że już siadasz do papierów i wracasz do pracy. - opierdzieliła przyjaciółkę, jednak krew się w niej gotowała i była gotowa użyć nawet gorszych słów, jednak powstrzymał ją siedzący obok Maciej.

- Świetnie...

Kolejne chwile ich rozmowy były nieco spokojniejsze i napompowane mniejszą ilością srogiej nienawiści. Spuściły z tonu i zmieniły temat. Gucia była ciekawa, jak prawniczka czuła się po złożeniu zeznań i czy cokolwiek sobie zdążyła przypomnieć w związku z wypadkiem, jednak Lara ją rozczarowała. Nie była w stanie odtworzyć w głowie sytuacji z tamtego dnia, wręcz pozapominała największych szczegółów związanych z powrotem do Krakowa. Ostatnią chwilą, którą miała w głowie, była kawa, na którą zmuszona była wstąpić.

Cały dzień krzątała się po mieszkaniu, nie miała pojęcia, co powinna ze sobą zrobić. Ciągle coś było nie tak, a to niewygodnie leżało się na kanapie, a to film do bani, a to odechciało jej się odpowiadać na pytania, które zadawali jej widzowie na instagramie. Denerwowała samą siebie, wciąż coś ją rozpraszało i nie umiała się skupić na jednej rzeczy. Chciała, żeby ten dzień wreszcie się skończył, ale na zegarku wybiła dopiero 18. Nie mogła też zasnąć, bo gdy położyła się do łóżka, rozdzwonił się jej telefon i musiała przeprowadzić, kolejną tego dnia, rozmowę z Gucią.

Chwilę przed godziną dwudziestą postanowiła wyjść na spacer. Nie umiała znaleźć sobie miejsca w domu, dlatego podjęła decyzję, że poszuka zmęczenia za oknem i może po dotlenieniu, będzie jej łatwiej zasnąć. Ubrała się jak na Syberię, ale styczniowa pogoda wcale nie rozpieszczała, a Hermann nie chciała się rozchorować. W końcu dbała nie tylko o siebie.
Z czapką na czubku głowy, wyszła z mieszkania, kierując się tam. Na tę górkę. W to miejsce. Tam, gdzie wszystko miało jakiś cel.
Podróż tam, minęła jej prawie tak jak zwykle. Spokojnie, bez fanfarów, ale gdy wreszcie się wdrapała, mogła odetchnąć pełną piersią i przyznać sobie, że właśnie tego potrzebowała. Nawet w myślach przeprowadziła rozmowę ze swoimi dziećmi, tłumacząc im, co właściwie robią na tej górze.

- To gdzie był ten wielki wóz? - zamyślona nie usłyszała żadnych kroków, nie spodziewała się innej osoby, niż ona sama w tym miejscu, dlatego, gdy dotarł do niej obcy głos, podskoczyła w miejscu i niemalże się przewróciła, jednak uratował ją. - Ponownie Cię ratuję przed upadkiem. - zauważył z uśmiechem, pomagając stanąć Larze.

- Co Ty tutaj robisz? - zapytała wręcz od razu, utrzymując swoje przerażone spojrzenie w tych zielonych tęczówkach. Była tak wystraszona i poddenerwowana, że nie miała pojęcia co się właściwie dzieje. Serce podchodziło jej do gardła, a na myśl przyszły czasy porannych mdłości i naprawdę, niewiele brakowało, by zwróciła zawartość swojego żołądka. - Magda. - odpowiedziała po chwili samej sobie. Kuba nie pofatygował się o odpowiedź, nawet nie spojrzał na Larę, tylko włożył dłonie do kieszeni i spojrzał w górę, podziwiając gwieździste niebo.

- Martwi się o Ciebie. - stwierdził, wzruszając ramionami i wciąż nie był w stanie odpowiedzieć na spojrzenie, które wlepiała w niego zszokowana Hermann.

- Jak każdy. - prychnęła pod nosem z kpiną, bo te słowa słyszała już tyle razy dzisiejszego dnia. - Chociaż nie wiem, czy bardziej o mnie, czy o moje dzieci. - zauważyła, wyciągając wnioski po rozmowach z przyjaciółką.

- Nasze dzieci, jak już. - przypomniał jej, pouczając srogim i suchym głosem. - Straciła swoje potomstwo, więc to nie powinno Cię dziwić. - dodał, wreszcie zerkając w kierunku zagubionej prawniczki.

- Skąd wiesz? - niemal wrzasnęła, ten temat był dla niej bardzo drażliwy, zupełnie, jakby to dziecko było jej. Nie chciała o tym wspominać, nie rozmawiała o tym z Magdą prawie nigdy, chociaż doskonale wiedziała, że to wciąż siedziało w Guci, jednak nie miała odwagi, by stawić czoła stracie przyjaciółki ponownie. A szczególnie w chwili, w której obie usłyszały dwa bijące serduszka na USG.

- Nie wiem, czy pamiętasz... Ja pamiętam, a to okres, do którego lubię wracać, więc Ci przypomnę. - uśmiechnął się delikatnie, zupełnie jakby sytuacja, którą miał na myśli, stanęła mu przed oczami. - Był kiedyś taki wyjazd do Berlina i po nim zmieniłaś całkowicie swoje podejście do mnie. To był tak piękny czas, w którym po seksie długo leżeliśmy i rozmawialiśmy, wtedy mi powiedziałaś wiele i wtedy też padły słowa o Magdzie. Popłakałaś się... Mówiłaś, że gdybyś była na jej miejscu...

- Dobra, już. - wtrąciła się, odchodząc o kilka kroków od Kuby. Wciąż miała wrażenie, że wszystko jej się śni, że nie rozmawia z Grabowskim, a to tylko jej wyobraźnia. Te niespełnione marzenia. - Nieistotne co mówiłam.

- Istotne. Bo powiedziałaś, że nie chciałabyś zrobić krzywdy swoim dzieciom, a właśnie ją robisz. Podobno omijasz wizyty, mało śpisz, odżywiasz się źle i odmawiasz pomocy. I nie mówię tego, bo martwię się o Ciebie, mówię to jako ojciec dzieci, które nosisz pod sercem. Stało się Lara, nie cofniesz czasu. - stwierdził, podchodząc w stronę Hermann. Stanął za jej plecami i już chciał położyć dłoń na ramieniu dziewczyny, ale zrezygnował w ostatniej chwili.

- Niczego od Ciebie nie oczekuję. - mruknęła ciszej, odchylając głowę do tyłu, bo łzy napłynęły jej do oczu. Nie była gotowa na tę rozmowę. Nigdy nie przygotowała sobie scenariusza do jej przebiegu, to wyszło tak przypadkiem, że nawet nie miała pojęcia, co właściwie powinna powiedzieć. - Ja poniosę konsekwencję naszych czynów.

- Sama się nie zapłodniłaś, dziewczyno. - prychnął rozwalony na łopatki słowami prawniczki.

- Nie czuj żadnego zobowiązania. Będzie dobrze, dam sobie radę.

- Chcę iść z Tobą na badania. - zaznaczył, całkowicie lekceważąc słowa Lary. Dziwiła go swoją głupotą, bo był przekonany, że ma do czynienia z mądrą i wykształconą kobietą. Chciał dojść z nią do jakichś kompromisów, ustalić cokolwiek, niż mijanie się i ucieczka przed sobą, jednak Lara miała na to inny plan i nie dopuszczała do siebie jego słów.

- Nie wierzysz mi? - roześmiała się, stając przodem do mężczyzny i popatrzyła w te zielone tęczówki, w których kiedyś potrafiła odnaleźć swoje szczęście, sens życia i miłość, o czym przekonała się, dopiero gdy ich zabrakło przed jej oczami.

- Ja po prostu chcę poznać nasze dzieci. Ty miałaś taką okazję, teraz czas na moją kolej.

lara|quebonafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz