|2| 60. Przyszłość

362 38 3
                                    


- Chyba muszę Cię przeprosić. - stwierdził Grabowski, naciągając na głowę czapkę, gdy zrównał krok z Larą po wyjściu z kliniki. Dziewczyna ze zdumieniem popatrzyła na Kubę, zastanawiając się, co takiego zrobił w czasie ostatnich kilkunastu minut, że poczuł zobowiązanie do przepraszania jej.

- Mnie, no co Tym, za co? - roześmiała się cicho, jednak to wcale nie był szczery śmiech, a taki pełen przejęcia i nieświadomości, co może krążyć po głowie mężczyźnie.

- Za moją reakcję, mogłem zatrzymać dla siebie wzruszenie. - przyznał, wzruszając ramionami i otworzył swój samochód, w którym po chwili obydwoje zajęli miejsca. Czuł się zobowiązany do wytłumaczenia swoich łez, które uronił w czasie wizyty w gabinecie. Pozostały one obojętne dla prawniczki, przez co zbyt pochopnie odczytał jej reakcję, dopisując sobie niestworzone scenariusze. - Nie sądziłem, że tak tchnie mnie, ale czasem nie jestem w stanie przewidzieć swoich reakcji. - dodał jeszcze, obserwując, jak Hermann mocuje się z pasem w jego aucie.

- Daj spokój, jesteś człowiekiem i co ludzkie nie jest nam obce. - zbagatelizowała jego słowa, w głębi duszy ciesząc się, że to była tak błaha i nieistotna sprawa. Zauważyła jego łzy, które wywołały ciepło na jej sercu i wielki uśmiech, który i tak musiała zachować dla siebie, bo honor nie pozwalał na dotknięcie Grabowskiego i rozpłakanie się razem z nim. Miała wrażenie, że ta wizyta była tą najważniejszą, kluczową dotychczas. Nie przyszła do gabinetu jako samotna matka, która z każdym słowem lekarki zapadała się pod ziemię i zadawała sobie milion pytań, sugerujących, że nie da sobie rady, że się podda. Tym razem zabrała ze sobą ojca jej dzieci i czuła w nim nieocenione wsparcie. Czy to możliwe, że dopiero wtedy zaczynała rozumieć, jak wielki cud ma pod sercem? - Dobrze, że byłeś ze mną, może pani lekarz przestanie uznawać mnie za matkę dzieci z ojcem NN. - roześmiała się głośniej, zwracając uwagę Kuby. To był ten śmiech, szczery i radosny, w który mógł się wsłuchiwać każdego dnia i prawdopodobnie nigdy by mu się nie znudził. I chociaż słowa były przykre, bo mówiły o jej teoretycznej porażce, zawtórował dziewczynie i posłał szczery uśmiech, wyjeżdżając z parkingu kliniki.

- Zaproponowałbym jakąś ckliwą knajpkę, ale chyba randki sobie odpuścimy i pojedziemy do mnie. Zamówimy pizzę czy innego kebaba, co? - zaproponował, włączając się powoli do ruchu. To nie było tak, że wstydził się pokazać z Hermann gdziekolwiek. Trochę chciał uchronić ich przed spojrzeniami, a szczególnie ją. Wolał też porozmawiać szczerze, w ustronnym miejscu, daleko od innych ludzi, którzy mogliby im tylko zaszkodzić.

Wciąż nie umiał się pogodzić z jej decyzją i nie mógł pojąć, jak dziewczyna w ogóle mogła pomyśleć o samotnym wychowywaniu ich dzieci. Chciał być obecny w ich życiu, choć wiedział, że to nie będzie tak łatwe do ogarnięcia, a wcześniej do zaplanowania z Larą, która zdecydowała się wyprowadzić do Krakowa, a on przez zobowiązania musiał zostać w Warszawie. Miał ogromną nadzieję, że kobieta nie będzie utrudniała wszystkiego i robiła mu pod górę w ramach spotkań z dziećmi. W końcu też miał zostać ich ojcem i miał takie same prawa. Zdawał sobie sprawę, że przez ich obecną relację, będzie dwa razy trudniej. Sam miał rodziców, którzy przez większość życia prowadzili ze sobą wojnę i to było ostatnie, co chciał zapewnić własnym pociechom. Musiał popracować nad ich stosunkami, mając świadomość, że Lara nie przyłoży do tego ręki, a może tylko zaszkodzić, uciekając przed nim i jego wpływami na jej życie.
Bał się też o swoją sprawę, która w tamtej chwili powinna być dla niego priorytetem, jednak rodzina i wiadomość o ciąży Hermann, odsunęła na drugi plan jakiekolwiek zastanawianie się nad tym, co dalej poczyni w ramach toczącego się procesu.

- Dawno tu nie byłam, ale nic się nie zmieniło. - zauważyła, przechodząc do salonu, gdy tylko zdjęli buty w przedpokoju. Swoim stwierdzeniem przywołała uśmiech na usta Kuby, który odwieszał jeszcze ich kurtki i moment później pojawił się obok Lary.

- No wiesz, jakby w czasie Twojej nieobecności mnie również nie było. - przypomniał dziewczynie, sprawiając, że ta od razu się spłoszyła, a na jej twarzy wykwitł ogromny rumieniec, przykrywający zakłopotanie. - Daj spokój, lepiej zastanów się, co będziemy jeść. - zaproponował niemal od razu, gdy zauważył, jak Lara chce coś powiedzieć, jednak chyba nic konkretnego nie przychodziło jej na myśl i tylko kilkukrotnie poruszyła ustami, nie wypowiadając żadnych słów.

- Chyba mam ochotę na makaron i jakąś pizzę. - odparła, niewiele myśląc. - Jestem cholernie głodna, więc najlepiej z jak najszybszą dostawą. - dodała jeszcze, siadając wygodnie w rogu kanapy. Pomimo wszystko, czuła się bardzo swobodnie w mieszkaniu Kuby i była mu niezmiernie wdzięczna za zaproponowanie obiadu właśnie u niego. Restauracja i czyjś wzrok na swoich plecach to ostatnie czego potrzebowała w tamtej chwili.

- No to ogarnij jakąś restaurację i zamawiamy, ja się dostosuję. - stwierdził, zajmując miejsce obok Lary. Na stół odstawił szklanki i butelkę wody. Nie miał niczego konkretnego na myśli, gdy zastanawiał się nad tym, co chciałby zjeść, więc było mu na rękę, że tę decyzję podjęła Lara.
- Wybacz, nie byłem na zakupach... - wytłumaczył, polewając im do szklanek wodę. Swoimi słowami wywołał uśmiech na ustach Hermann, a gdy posłał jej pytające spojrzenie, ta tylko wzruszyła ramionami i uciekła wzrokiem. - Czemu się śmiejesz?

- Bo już raz była taka sytuacja, nie pamiętasz? - zagadnęła go, zerkając kątem oka na chłopaka i złapała szklankę w swoją niewielką dłoń. - Mężczyźni... - prychnęła pod nosem, zauważając, że jej słowa niewiele podpowiedziały Grabowskiemu i wciąż nie znał powodu, dla którego się radowała.

- No cóż, nie ukrywam, sklepy są raczej rzadko odwiedzanym przeze mnie miejscem. - przyznał, jednak nie do końca orientował się, jaką sytuację miała Lara na myśli, więc po prostu nie chciał drążyć tematu. - Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś, bo wiesz, w razie czego ja zawsze jestem i chętnie Ci pomogę...

- Lepiej, dziękuję, że pytasz. - przerwała monolog Kuby, wchodząc mu w słowo, bo była świadoma, że zaraz zagalopuje się za daleko i powie słowa, które paść nigdy nie powinny, a na pewno nie w takiej sytuacji, w jakiej byli. - Na razie niczego nie potrzebuję, raczej wszystko jest okej i dzieci rozwijają się prawidłowo, a to najważniejsze dla nas. Niedługo będę miała badania prenatalne i wtedy dowiemy się czegoś więcej. - odparła, upijając łyk wody ze szklanki i wychyliła się, odstawiając ją na stolik. Nie chciała usłyszeć od Grabowskiego, że da jej pieniądze, poświęci czas, czy jeszcze milion innych rzeczy, które byłby w stanie zrobić dla niej. Wiedziała, że zaangażował się bardzo w ciążę, która mimo wszystko zbiła go z pantałyku i pewnie wciąż nie mógł się oswoić z tą informacją, jednak niczego nie oczekiwała i wysłuchiwanie zobowiązań Kuby, nie było spełnieniem jej marzeń.

- Lara, jak to będzie dalej wyglądać? Nie chcę być ojcem na dojazdy, ale też nie mogę przeprowadzić się do Krakowa. - powiedział nieco speszony. Czuł taką wewnętrzną niemoc i miał wrażenie, że robi źle, nie chcąc zgodzić się na wyprowadzkę do dawnej stolicy kraju, jednak to w Warszawie miał więcej zobowiązań i naprawdę nie mógł sobie pozwolić na tak zmianę miejsca zamieszkania. Oczekiwał też, że ustali coś w tej rozmowie z prawniczką, właściwie dlatego ją rozpoczął. Był facetem i musiał wiedzieć, co jest czarne, a co białe, stąd też miał nadzieję, że Lara rozwiąże nieco jego wątpliwości.

- Ja wiem, Kuba. Nie oczekuję tego od Ciebie. Układasz sobie życie tutaj i akceptuję to, serio. Nie chcę być dla Ciebie wrogiem, więc też tak mnie nie traktuj. Chcę dla Ciebie równie dobrze, jak Ty dla mnie i myślę, że to nam wiele pomoże. Zbudujemy dobrą i silną relację, jeśli będziemy się wspierać. W końcu będziemy rodzicami. - uśmiechnęła się do niego blado, ściskając dłoń, którą położył na swoim kolanie. Zapewniała go słowami, które sama chciała od niego usłyszeć, jednak nie mogła na to liczyć. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Grabowski żyję gdzieś ponad tym wszystkim, nieco zagubiony w nowej rzeczywistości, w której musi się odnaleźć.

- Relację, na czym się opierającą? - podłapał od dziewczyny, ale musiał zadać to pytanie. W końcu od niego zależało wiele, a on musiał wiedzieć, na czym stoi. Być może za dużo wymagał od Hermann, stawiając ją pod murem, ale to ona zaczęła mówić i był pewien, że ma na to swój plan, a za słowami kryją się też jakieś przemyślenia.

- Przyjacielskiej, Kuba, przyjacielskiej. Jeśli obydwoje chcemy podjąć się wychowania dzieci, taką relacją musimy się obdarzyć. Inaczej to nie będzie miało sensu, a ja nie będę potrzebowała Twojej obecności. - zaznaczyła, utrzymując spojrzenie w zielonych tęczówkach rapera. Widziała w nich przekrój różnych emocji, od radości przez euforię do niepewności, jednak nie mogła ulec jego uczuciom, bo swoje postanowiła postawić na pierwszym miejscu.

Dużo czasu poświęciła na rozmyślanie o nich. Wcześniej zdążyła ułożyć sobie plan na swoją i dzieci przyszłość, tylko gdzieś w tym wszystkim zapomniała o Grabowskim. I mimo wszystko, ten plan, który nie obejmował jego, był łatwiejszy do zrealizowania, pod względami organizacji. Pytanie, czy tak samo łatwo byłoby jej połączyć to z własną psychiką, gdy wizję stałyby się rzeczywistością, a ona pozostałaby sama z dwójką dzieci. Po wyjawieniu informacji Kubie, jego chęci pomocy oraz kategorycznych zakazach usuwania go z życia maluchów, była zmuszona po raz kolejny przewartościować swoją przyszłość. I choć za wiele w hierarchii się nie zmieniło, tak ona podeszła do sprawy z większym dystansem i spokojem. Miała tylko ogromną nadzieję, że słowa Grabowskiego i zobowiązania, w przyszłości staną się rzeczywistością, a ona nie będzie musiała pogodzić się z kolejną stratą, bo zaczęła oswajać się z myślą, że faktycznie nie będzie sama w swojej nowej roli, a przy boku będzie jeszcze on. W życiu starała się kierować zasadą jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie i w ten sam sposób próbowała podejść do Kuby. On okazał swoją życzliwość, pomoc i pokazał się od dobrej strony, co sprawiło, że Lara również chciała się w ten sposób zaprezentować. Obiecała sobie, że dla dobra dzieci nie będzie darła kotów z Kubą, a w miarę możliwości ułoży z nim relację opierającą się na przyjaźni, tak by byli dla siebie wsparciem i działali wspólnie, dla dobra ich dziwnej i skomplikowanej rodziny. Na przyjaźni chciała skończyć i zacząć, tylko nie była pewna, czy będzie w stanie zaakceptować obecność Kuby i jego ewentualnej partnerki w swoim życiu.

- Przeprowadzisz się do Warszawy? Poszukam Ci mieszkania niedaleko, nawet nie wiem, czy w moim bloku nie ma ktoś do...

- I znowu galopujesz. - roześmiała się, wchodząc w zdanie. - Mamy jeszcze czas i dajmy się na wstrzymanie, proszę. - zaproponowała, puszczając dłoń Kuby i usiadła wygodniej na kanapie, prostując swoje nogi. - Zobacz, w czasie naszej współpracy nad rozprawą zmieniło się tak wiele. Od znajomych z pociągu przeszliśmy do zakładania rodziny, dlatego pozwól wszystkiemu toczyć się swoim tempem. Myślę, że dopóki ciąża nie jest zagrożona, a ja mam siłę, to powinniśmy zająć się innym, ważniejszym w tym czasie tematem. - wytłumaczyła, stawiając sprawę jasno i klarownie. Chciała mu pomóc, zwykła to robić i od tego zaczęło się wszystko, dlatego nie widziała innego wyjścia, niż uratowanie Grabowskiego z sideł rodziny Rutkowskich.

- Nie będziemy o tym rozmawiać. - zaznaczył od razu, jakby oddzielił swój proces grubą kreską i starał się o nim zapomnieć.

- Chcesz się z dziećmi przez pleksi oglądać? - zapytała, jednak nie odpowiedział. Bez słowa spuścił głowę i westchnął głośno, przecierając twarz. - Jeśli powiedziałeś a, zdecydowałeś się na obecność w moim i dzieci życiu, to powiedz też b i zapewnij bezpieczeństwo tym maluchom, bo to nie nade mną ciąży proces, a nad Tobą. I ja sobie dam radę bez Ciebie, ale czy Ty dasz sobie radę bez nich? Teraz gdy już wszystko wiesz i poznałeś się z nimi?

lara|quebonafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz