Już koniec i początek nowego ale czy lepszego?

127 3 0
                                    

Minęło trochę czasu od kąd Kacper zmarł...

Tak ta drobna dziewczynka zabiła człowieka. Bo nie w mięśniach siła lecz w jej umyśle. Nie wiadomo co, by jej zrobił gdyby nie to posunięcie, lecz Kalina i tak bardzo źle czuje się z tym, że jest morderczynią chociaż żadna kara oprócz wyrzutów sumienia, chociaż one dla człowieka są najgorszą karą jej nie spotkała.

~*~

Pogrzeb...

Dzisiaj jest dzień wspominania oraz ostatecznego pożegnania jej niedoszłego oprawcy.

Nawet Adam z tej okazji wziął wolne. Właściwie nie z tej ani nie z tego powodu że chciał wspierać żonę, musiał gdyż pogrzeb ten był uroczystością o której było słychać w całym miasteczku, a jako iż w jego domu miał wypadek z tym człowiekiem miejsce winny był się zjawić na kopaniu jego zwłok.

- Kalina chodź na dół - zawołała Mama dziewczynki

- już - krzyknęła i po chwili zjawiła się w kuchni - co jest?

- Mówiłem Ci, że takie uroczystości nie są dla niej po co zabierać tam dziecko? - kontynuował rozmowę z żoną Adam

- Niech się uczy już takie dziecko nie jest. Niech zobaczy jak świat wygląda. - odparła - o 13 jest pogrzeb w pół do wyjeżdżamy - poinformowała córkę

- dobra - Kalina nie miała zbytnio dobrego kontaktu z żadnym z rodziców przez co jej rozmowy z nimi rzadko kiedy bywały dłuższe

Myśli kłębiące się w głowie dziewczynki uporządkowywał albo i mieszał tajemniczy chłopak, którego imienia nie poznała do tej pory. Dzięki niemu może i miała większy bałagan w głowie ale jedno co wiedziała to to, że nie było to tylko jej winą, bo ona chciała się bronić, lecz czy nie łatwiej by jej było gdyby zwaliła winę na siebie? Czy to wszystko nie wydało, by się bardziej uporządkowane? Nie wiedziała czy spotkanie jego było czymś dobrym czy złym, wiedziała jednak, że nie zapomni tego spotkania choćby nie wiem co.

Tata złapał córkę za rękę na co ona się wzdrygnęła nienawidziła dotyku, a dokładniej się go bała. Adam wprowadził dziewczynkę do kościoła gdy jego żona już w nim była.

- Chodź usiądziemy z tyłu niepotrzebne Ci takie wrażenia - szepnął i podeszli do jednej z końcowych ławek drewnianego kościoła - Mamie przyda się teraz spokój przeżyła bardzo to wydarzenie ale niedługo będzie z nią lepiej - chociaż sam nie bardzo w to wierzył, że coś się zmienii starał się mówić do córki tak jakby był pewien, chciał aby czuła się bezpieczna.

Ceremonia się rozpoczęła. Wszyscy zebrani wpatrywali się w czarną trumnę, która znajdowała się niedaleko ołtarza. Panowała idealna cisza, nikt nie śmiał się odezwać ani poruszyć. Łatwo było rozpoznać matkę zmarłego, aczkolwiek była cała we łzach. Kalina nie bardzo rozumiała smutek tych ludzi skoro ten człowiek krzywdził chociaż może nikt tego nie wiedział albo to tak naprawdę krzywdą nie było. Potem bliskie temu mężczyźnie osoby zaczęły wygłaszać jakieś mowy o tym człowieku lecz dziewczynka nie bardzo rozumiała poważny język. Pod koniec mszy zgromadzeni zaczęli składać na trumnie kwiaty. Adam z Kaliną zostali jednak w ławce nic dla tego człowieka nie mieli czekali, aż wszyscy zgromadzeni opuszczą kościół nawet poczekali do momentu gdy pracownicy zakładu pogrzebowego wynosili trumnę.

- Chodź - chwycił córkę za nadgarstek - nie idziemy tam już ci wystarczy wrażeń

- Okej ale co  oni tam będą robić?

SkrzywdzonaWhere stories live. Discover now