4.

891 46 64
                                    

Może on widzi więcej od nas 
bystrością owadziego wzroku? 
Ja nie przeczułam, tyś nie odgadł,
że nasze serca świecą w mroku.


*** Dwa tygodnie później ***
Cmentarz był jak zazwyczaj niemal pusty. Kilka osób kręciło się między nagrobkami w nowszej jego części, jednak w miejscu spoczynku Neville'a gdzie nie spojrzeć, nie było żywej duszy. Poza nią. Pogłaskała się czule po brzuchu z cichym westchnieniem. Nie tak sobie wyobrażała swoją pierwszą ciążę. Zawsze myślała, że kiedy już do tego dojdzie, będzie miała kochającego męża, ogródek i psa, który będzie jej ten pieprzony ogródek nagminnie przekopywał. Nigdy nie pomyślałaby nawet, że nie będzie miała pewności, czyje właściwie dziecko nosi.


- Hermiono, jesteś beznadziejna – powiedziała Martina w dwa dni po odkryciu stanu swojej przyjaciółki. Siedziały wtedy obie na parapecie okna sypialni, a księżycowe światło okalało ich sylwetki. Blondynka sączyła czerwone, pół-słodkie wino, Hermionę natomiast racząc jedynie sokiem z dyni. – Jak mogłaś się przespać z Ronem zaraz po oddaniu się Malfoyowi?

- Sama chciałabym to wiedzieć! – jęknęła, opierając brodę na podciągniętych do siebie kolanach. – I co ja mam teraz zrobić?
Martina upiła łyk wina.

- A co zamierzasz zrobić? – Wzruszyła ramionami. – Powiesz Ronowi, czy wyślesz radosny list do Draco? Tę drugą opcję bym odrzuciła, bo jeszcze świr wyśle na ciebie płatnego zabójcę.

Albo rzuci we mnie Avada Kedavrą, co w jego przypadku było bardziej prawdopodobne.

-  Martina! Mówisz o ojcu-lub-nie-ojcu mojego dziecka! – zrugała ją z uśmiechem. Blondynka zaśmiała się ironicznie, następnie zerkając na Hermionę zamglonym wzrokiem. Przyłożyła sobie kieliszek do policzka w zamyśleniu.

- A kogo byś wolała?
Skrzywiła się, wiedząc, że nie zna odpowiedzi na to pytanie. Ron był kochającym, czułym mężem, który coraz częściej nie miał dla niej czasu. Draco był skończonym palantem, któremu wcale na niej nie zależało. Odpowiedź powinna sama cisnąć się jej na usta. Tylko jedna, mała myśl psuła tak oczywistą odpowiedź - to przy Malfoyu czuła się prawdziwie wolna, niestłamszona, niesamowicie kobieca.

- Wolałabym w ogóle nie być w ciąży – wyznała cicho po dłuższej chwili namysłu. Szybko jednak tego pożałowała, widząc jak oczy Martiny pociemniały. Odrzucała coś, o czym ona marzyła. – Kochana... - dodała czule.

- Ron jest pewniejszy, no i cię kocha. Z Malfoyem nie możesz mieć pewności, że się po prostu tobą nie zabawił. Nie rób afery, póki co możesz udawać, że to dziecko twojego męża– zarządziła rozsądnie. Znowu była twarda i dzielna. Szatynka uśmiechnęła się blado; kiedyś słyszała, że prawdziwy przyjaciel jest jak drogowskaz. Zawsze wie, którą drogę wskazać i nigdy nie zwiedzie na manowce. Martina była jej drogowskazem.

Stojąc nad grobem Neville'a, wiedziała, że plan przyjaciółki był najlepszym wyjściem. Co nie zmieniało jednak faktu, że plan ten nie zakładał ryzyka, które przecież było ogromne. Bo co jeśli jednak to Draco jest ojcem? Oczywiście dziecko wyglądem może przypominać matkę, o ile geny Malfoya nie będą dominujące. Jednak co,  jeśli po siedmiu latach życia będzie potrzebowało nagle grupy krwi nie należącej do niej ani do jej męża? Jak zareaguje na to Ron? Jak ona sama na to zareaguje? Czy znienawidzi własne dziecko? Potrząsnęła głową, chcąc wyrzucić z niej te absurdalne myśli. Wszak zamartwianie się na zapas nic jej nie da, a może jedynie doprowadzić do bezsensownej depresji.

Martina ma rację. Muszę przekonać siebie i innych, że jest tylko jeden potencjalny ojciec mojego dziecka – Ron.

Na wspomnienie imienia jej męża mimowolnie się uśmiechnęła. W głowie natychmiast pojawił się obraz jego uradowanej twarzy, gdy powiedziała mu, że spodziewa się dziecka.

Portret CzarownicyWhere stories live. Discover now