"Katedra" ~Jacek Dukaj

46 6 5
                                    


 Mimo że już tyle razy dałam się na to nabrać, ciąglę podchodzę do cienkich książek z przeświadczeniem, że będą lekką i szybką lekturą. No bo przecież są krótkie. Chociaż "Katedra" Jacka Dukaja to rzeczywiście lektura na maksymalnie godzinę, nie powiedziałabym, że jest lekka.

Uznałam, że przybliżając w tej recenzji jej fabułę, zabiję wam radość czytania. W końcu spędzicie z tą książką tylko sto stron, a to naprawdę niewiele. Przejdę więc od razu do wrażeń. Jest to przede wszystkim pozycja o wysokim progu wejścia. Od początku raczy się nas skomplikowaną fizyką, teologią, nazwami własnymi, przemyśleniami bohatera... To może przytłoczyć. Dukaj nie rozpływa się tutaj nad ekspozycją, nie próbuje nas zaprosić do swojego świata. Wrzuca nas w niego bardzo brutalnie, dlatego myślę, że wiele osób może się od tej historii zwyczajnie odbić. Ja sama nie byłam początkowo przekonana, czy to coś dla mnie i czy zrozumiem cokolwiek z tego naukowego bełkotu. Okazuje się jednak, że kryje się za tym bardzo interesująca intryga. Sama była zaskoczona, że po tak ciężkim początku, bardzo kibicowałam głównemu bohaterowi i zależało mi na nim.

Jako że mamy tutaj do czynienia z science-fiction, sporo kwestii związanych ze światem przedstawionym może wykraczać poza nasze pojęcie. Dzisiaj wiemy, że oddycha się tlenem i że na naszej planecie trzyma nas grawitacja, ale czy wiemy, co będzie taką oczywistą wiedzą dla ludzkości za tysiąc lat? Pod tym kątem "Katedra" była na pewno dużym ćwiczeniem dla mojej wyobraźni. I może też dlatego zrobiła na mnie takie wrażenie. W końcu wielu współczesnych autorów pisze ostrożnie w obawie, że czytelnicy czegoś nie zrozumieją. Jesteśmy przyzwyczajeni do prowadzenia nas za rączkę przez różne opowieści, ale Dukaj puszcza tą rączkę już po pierwszym zdaniu.

Jestem bardzo zaskoczona tym, że ostatecznie to wszystko zmieniło się w opowieść o człowieku i o katedrze, a nie o naukowym Bóg wie czym. Doceniam również otwartość na interpretacje. Każdy z nas może sobie tak naprawdę zdefiniować tę katedrę po swojemu, a myślę, że interpretacji można sobie wymyślić sporo.

Jak się pewnie można domyślić, książkę gorąco polecam, chociaż może niekoniecznie jako waszą pierwszą przygodę z science-fiction. Po przeczytaniu polecam oczywiście uzupełnić sobie lekturę filmem krótkometrażowym Bagińskiego (jeśli jeszcze nie widzieliście, koniecznie zacznijcie od książki!), ale również biografią Antoniego Gaudiego. W ten sposób zobaczycie naprawdę pełny obraz pięknej opowieści. 

Papierowa odsieczWhere stories live. Discover now