"Ukochane równanie profesora" ~ Yōko Ogawa

38 5 2
                                    


Piękne wydanie, specyficzny zapach i duże oczekiwania — tak się zaczęła moja przygoda z tą książką. Do kupna zachęciła mnie bardzo pochlebna i rozbudowana recenzja i może dlatego tak bardzo się rozczarowałam.

Główną bohaterką jest kobieta, która zostaje zatrudniona jako pomoc domowa u wybitnego profesora matematyki. Jest on jednak dość specyficznym klientem, ponieważ w wyniku wypadku jego pamięć resetuje się co osiemdziesiąt minut. Sam pomysł wydał mi się nietypowy i generujący wiele wyzwań. Szczególnie ciekawa byłam, jak autorka sportretuje tak rzadką przypadłość. I muszę przyznać, że to akurat robi naprawdę z klasą. Nie próbuje się nad nim ani pastwić, ani litować. Jako człowiek, który próbuje sobie z nią jakoś radzić, profesor chodzi oblepiony samoprzylepnymi karteczkami z różnymi notatkami. Ponieważ wciąż jest fantastycznym matematykiem, jego świat kręci się wokół liczb. Wszystko więc kojarzy z matematycznymi równaniami, a żeby nie wprawiać nikogo w zakłopotanie swoimi problemami z pamięcią, zaczyna rozmowy właśnie od liczb. Jest więc człowiekiem bardzo specyficznym, ale pasja, z jaką opowiada o matematyce, jest naprawdę magiczna i może udzielić się nawet zagorzałym hejterom matematyki, którą pamiętają ją tylko ze szkolnej ławki. Gdyby każde twierdzenie nauczyciele ubierali w tak piękne metafory, oblane matury nie byłyby już takim zagrożeniem. Jednak mimo że tę otoczkę naprawdę doceniałam, ten zachwyt nad matematyką wyczerpał się dla mnie stosunkowo szybko. Później czułam już przesyt i średnie zainteresowanie kolejnym działaniem, kolejnym wygórowanym porównaniem...

Ta powieść w pewnym sensie aspiruje do bycia taką alegorią z przesłaniem. Poza trójką głównych bohaterów, a więc gosposią, jej synem i profesorem, nie poznajemy zbytnio innych osób. Zresztą nikt tutaj nie dostaje nawet imienia: profesor jest po prostu Profesorem, a syn gosposi pieszczotliwie nazywany jest Pierwiastkiem. I rzeczywiście, cała opowieść przekazuje pewne prawdy w sposób ciepły i subtelny. Jednak w ogóle nie rezonowało to ze mną emocjonalnie — nie doświadczyłam żadnych wzruszeń, nie musiałam przerywać lektury na głębsze przemyślenia. Mam wrażenie, że jest to książka, która daje wiele przyjemności w trakcie czytania, ale już za kilka miesięcy nie będę o niej pamiętać. I chyba to jest moim największym zawodem, bo do całej reszty ciężko się przyczepić.

Papierowa odsieczWhere stories live. Discover now