"Call me by your name" ~ André Aciman

38 4 0
                                    


 W ekranizacji zakochałam się już dawno, ale męczyło mnie poczucie, że ciągle nie znam tej historii w pełni. W końcu udało mi się zdobyć "Call Me By Your Name" w oryginale i właśnie skończyłam czytać!

Po pierwsze, jest to lektura wymagająca od czytelnika skupienia. Narrator ma tutaj bardzo dużo do opowiedzenia i wystarczy na chwilę wyłączyć się, żeby zupełnie nie rozumieć, o czym się właśnie czyta. W ogóle język tej książki, chociaż oczywiście napisana jest prozą, zakrawa wręcz na poezję. Pada tutaj mnóstwo mądrych i pięknych zdań, z przemyśleniami można niemal płynąć. Jeśli od dobrej książki wymagacie wielu ekscytujących wydarzeń czy dynamicznej narracji, raczej nie jest to lektura dla was. Co ciekawe, książka ta jest tak ciepła i słoneczna, że naprawdę ciężko mi się ją czytało, gdy na dworze lał deszcz i szalała burza. Jest więc to historia o wyjątkowym klimacie napisana po mistrzowsku. Odnoszę się tutaj oczywiście do wersji oryginalnej i zachęcam was, żebyście również po taką sięgnęli. Polscy tłumacze niejednokrotnie odwalają kawał dobrej roboty, jednak ja nigdy w pełni nie potrafię zaufać tłumaczeniu.

Ponieważ tak bardzo zauroczył mnie film, właśnie przez jego pryzmat patrzę na książkę. Zdarza się, że adaptacja bywa niemal wierną kopią tekstu źródłowego, a czasem jedno z drugim nie ma zbyt wiele wspólnego. W tym wypadku wydaje mi się, że jedno idealnie uzupełnia drugie. Film oferuje nam obiektywne spojrzenie na wakacyjny romans nastolatka i pomocnika jego ojca. Z kolei książka jest pisana z perspektywy samego Elio, który wyjaśnia nam dokładnie, jak się z tym wszystkim czuje. Jest to bardziej opowieść o jego przemianie, jego drodze w odkrywaniu siebie i dorastaniu. Chociaż oczywiście Oliver gra tutaj ogromną rolę, bardziej śledzimy jednak to, co dzieje się we wnętrzu nastolatka.

Jeśli chodzi o bohaterów, to jakieś osiemdziesiąt procent tej książki to właśnie Elio. Poza Oliverem, przewijają się tam jego rodzice i przyjaciele, zdaje się jednak, że są oni bardzo mgliści. Pojedyncze wydarzenia pokazują nam tylko, kim w zasadzie byli dla chłopaka. W filmie byli jednak bardziej zbudowani, chociaż z drugiej w książce ta powierzchowność zdaje się uzasadniona tą pamiętnikową formą. Sam Elio może czasem denerwować swoim "werterowaniem" i duchowym miauczeniem, ale to również wygląda jak prawdziwe wnętrze dorastastającego chłopaka, który przeżywa po prostu swoją pierwszą miłość. Sam romans jest opisany bardzo uroczo i czarująco, chociaż nie brakuje tutaj stosunków seksualnych. Są jednak wysmakowane i nie przeważają nad uczuciowym wymiarem całej relacji.

Zawsze lubię zastanowić nad wiarygodnością narratora. Czy mogę mu ufać? Czy styl narracji pasuje do jego osobowości? Wysublimowany i poetycki język zdaje się być nierealny, biorąc pod uwagę, że używa go siedemnastolatek. Jednak tak naprawdę opowiada nam o tych zdarzeniach po latach; zresztą już w tak młodym wieku był niezwykle wykształcony i oczytany. Zdaje się być to dziwnie oderwane od rzeczywistości. Chłopak, którego ojciec jest profesorem, całe wakacje spędza na graniu na pianinie, czytaniu dzieł klasycznych i pisaniu własnych utworów. Nierealne, a jednak... magiczne. Mi to wystarczyło, żeby tę powieść pokochać równie mocno jak film. 

Papierowa odsieczWhere stories live. Discover now