〘 29 〙

179 22 3
                                    

Nie mogłem go zostawić. Nie po tym, jak mnie uratował. Znajdziemy zabójcę razem, w końcu nie powinniśmy się rozdzielać.

Podbiegłem do chłopaka i pomogłem mu przerzucić się na plecy.

- Kto to... był?- próbował się ode mnie dowiedzieć.

- Nie wiem- wyznałem szczerze.

- Ty... dlaczego? Możesz nadal...- nie mógł dokończyć, bo krzyknął z bólu.

Koszulkę miał całą we krwi. Bałem się, co mogę pod nią zobaczyć, bo byłem wrażliwy na takie rzeczy. Widoki ran zawsze wzbudzały we mnie dreszcze i obrzydzenie, a na badaniach w szpitalu często mdlałem, jednak teraz musiałem wziąć się w garść.

Musiałem to zrobić dla niego.

Chwyciłem kawałek materiału w dwa palce i delikatnie podwinąłem koszulkę.

Mój żołądek natychmiastowo podszedł mi do gardła. Poczułem, że zaraz zwymiotuję, więc z całych sił koncentrowałem się na tym, aby zachować spokój.

Na brzuchu Kookiego ziała wielka dziura, z której obficie sączyła się krew. Nie widziałem kuli, musiała wbić się głęboko w ciało. Rana była poważniejsza niż wyobrażałem sobie w najgorszych koszmarach.

Cały się trzęsąc, chwyciłem najbliższy obrus i zacząłem delikatnie owijać go wokół zranionego miejsca, choć materiał od razu zaszedł krwią. Wziąłem więc kolejny, ale wiedziałem, że to na nic. Potrzebowaliśmy profesjonalnej pomocy medycznej i to jak najszybciej.

- Jak to wygląda?- wyjąkał Jungkook.

- Jest w porządku- wydusiłem, choć nic nie było w porządku.

„On umrze" zrozumiałem. Nie było szans, abym zdołał go uratować, choćbym zebrał wszystkie obrusy z posiadłości. Próbowałem sobie przypomnieć wszystkie wskazówki z kursu pierwszej pomocy, ale każda informowała o jak najszybszym wezwaniu karetki.

- Będzie dobrze, wszystko będzie dobrze- wmawiałem sobie uporczywie.

Jungkook spojrzał na mnie smutno i pokręcił głową.

- Nie musisz udawać. Wiem, jak to wygląda...

- NIEPRAWDA, ZNAJDĘ WYJŚCIE I SPROWADZĘ POMOC, TYLKO POCZEKAJ TUTAJ- krzyczałem, ale złapał mnie za nadgarstek i nie pozwolił mi wstać.

- To nic nie da...- odpowiedział smutno.

- Nie mów tak...- mój głos momentalnie się załamał i nie byłem w stanie już nic więcej wyksztusić.

To musiał być sen. Przecież jeszcze parę godzin temu siedzieliśmy razem w parku, ciesząc się przyjemnym wieczorem. Miałem mu jeszcze tyle do powiedzenia, tyle do pokazania... Nie odwdzięczyłem mu się za to, co dla mnie zrobił, a na dodatek zdradziłem go z przyjacielem. Nie byłem godny nazywania się jego chłopakiem, ale wierzyłem, że mogę to naprawić. W końcu odnalazłem w sobie odwagę i chciałem, aby był ze mnie dumny.

Tak bardzo chciałem, by odnalazł we mnie człowieka równego sobie.

- Mieliśmy razem zwyciężyć- zaciekle powstrzymywałem płacz.- Obiecałeś, że wygramy...! Dlaczego...?

- Chciałem walczyć do samego końca, ale zdaje się, że znów muszę zostawić wszystko tobie- uśmiechnął się z trudem i pogładził moją dłoń.

- Nadal możemy razem walczyć!- pragnąłem w to wierzyć. Nie mógł odpuścić, nie teraz. Błagam, tylko nie teraz.

- Słaby z ciebie kłamca, Jimin- jego głos słabł z każdym słowem. Nie zostało mu już wiele czasu.

- Ty idioto!- krzyknąłem rozpaczliwie.- Obiecałeś mi, że będziemy razem na zawsze! Obiecałeś mi, że już nigdy więcej mnie nie zostawisz- byłem coraz głośniejszy, ale nie dbałem o to.- Dlaczego mnie zostawiasz?! Dlaczego znowu zostawiasz mnie samego?!

- Jimin...

Jungkook próbował dotknąć mojego policzka, ale odtrąciłem jego rękę.

- TO NIE FAIR! TO NIE MIAŁO TAK WYGLĄDAĆ! DLACZEGO MUSIAŁEŚ MNIE URATOWAĆ?!

Darłem się jeszcze przez minutę, zanim zaczęło brakować mi tchu. Wzywałem pomocy, ale nikt nie przychodził, więc opadłem bezradnie na kolana i położyłem się obok mojego chłopaka.

- Jimin, cieszę się, że się w tobie zakochałem- wyszeptał.

Moje serce zawirowało, a żołądek skręcił się w supeł. Chciałem mu powiedzieć, że go kocham i jest dla mnie najważniejszy. Pragnąłem wyznać mu moje najszczersze uczucia, które ukrywałem dotychczas przed wszystkimi, ale nie potrafiłem. Nie umiałem ubrać w słowa, jaki był dla mnie ważny.

Nie umiałem tego powiedzieć, ale on to czuł. Wierzyłem w to.

- Mówiłeś, że nie zamierzasz przegrać...- zacząłem.

- Zgłupiałeś? Przecież nie przegrałem.

Nie rozumiałem. Kookie musiał zobaczyć moją zakłopotaną minę, bo zaśmiał się cicho.

- Dopóki żyjesz, będę żył razem z tobą- przyciągnął moje usta do swoich ust.- Od teraz będziesz walczył za nas oboje, ale musisz mi obiecać, że nie spotkamy się za szybko... Proszę, obiecaj mi to!

To obietnica, dla której byłem w stanie poświęcić wszystko.

- Obiecuję.

Uśmiechnął się. Wyglądał, jakby chciał mi cos jeszcze powiedzieć, ale powstrzymywał się.

Obserwowałem, jak życie ulatywało z jego oczu. Trzymałem go za ręce i gładziłem go po głowie, jak on kiedyś mnie. Wyglądał, jakby wrócił do domu po bardzo ciężkim dniu w pracy i zamierzał uciąć sobie długą drzemkę.

Zawsze uważałem, że we snie wyglądał jak anioł, brakowało mu tylko skrzydeł. Teraz czułem, że był wyjątkowo blisko nieba i miałem nadzieję, że w końcu zazna upragnionego spokoju. Miałem ochotę odpocząć razem z nim, ale złożyłem obietnicę, której nie wolno mi było złamać.

- O czym tak znowu myślisz, głuptasku?

- Poczekaj na mnie, wspólnie obejrzymy deszcz meteorytów- odparłem.

Uśmiechnął się i powolutku zamknął oczy.

Na wieki.

Podniosłem się i pocałowałem w głowę jego martwe ciało. Nadal było ciepłe, ale brakowało w nim życia.

Dopiero teraz doszła do mnie okropna prawda. Mój chłopak umarł. Zostałem zupełnie sam.

Nie umiałem pohamować łez, które potoczyły się strumieniem po mojej twarzy. Powstrzymywałem się bardzo długo, ale teraz mogłem w końcu dać za wygraną i pokazać swoją słabość.

Poczułem, że czyjeś ręce łagodnie mnie obejmują.

Odwróciłem się i spojrzałem w twarz Taehyunga. Zawiązała się między nami niema nić porozumienia. Pozwoliłem, aby pogłaskał mnie po policzku i wypowiedział szeptem kilka czułych słów.

- Nie jesteś sam.

- Wiem. Już nigdy nie będę sam.

Niosłem teraz na barkach już nie tylko swoje życie.

Wyciągnąłem rewolwer. Wiedziałem, że muszę zwyciężyć.

Przepraszam Jungkook. Nie spotkamy się w niebie. Pomacham do ciebie z dołu, gdy już wypełnię swoją obietnicę.

Infernum | bts horror auWhere stories live. Discover now