〘 30 〙

184 18 0
                                    

Tae przytulił mnie jeszcze mocniej.

- Nadal masz mnie. Nigdy cię nie opuszczę.

Pokręciłem przecząco głową.

- Nie składaj obietnic, których nie masz zamiaru dotrzymać.

Nie chciałem kolejnych bezsensownych ofiar. Nie chciałem świata, w którym będę tylko patrzył, jak drogie mi osoby giną, aby mnie ocalić. Nie udźwignąłbym jeszcze jednego życia.

- Zawsze dotrzymuję danych obietnic.

- Teraz jest inaczej. Świat stanął na głowie.

- Ale ja pozostałem taki sam.

Chciał zbliżyć swoje usta do moich, ale nie pozwoliłem mu na to. Nadal trzymałem w sobie gorzki żal po ostatnim pocałunku. Nie chciałem już nigdy dotykać jego warg.

- Nikt nie zostaje taki sam.

Nie miał na to odpowiedzi, więc odsunął się i zaczął lustrować mnie podejrzliwym spojrzeniem. Prawdopodobnie byłem na samej górze listy osób, które mogą być zdrajcą, ale nie dbałem o to. Ja i Jungkook wiedzieliśmy, że to nie była prawda.

- Możesz iść, jeśli się mnie obawiasz.

- Ja nie...

- Wiem, że myślisz o mnie jak o mordercy. W porządku. Uciekaj.

Chłopak opuścił głowę i wybiegł z pomieszczenia. Najwyraźniej miałem rację. Jak znów się spotkamy, wszyscy będziemy wrogami.

Zawsze gardziłem ludźmi, którzy umieli zabić swoją ofiarę z zimną krwią i żyć dalej jakby nigdy nic. Teraz zrozumiałem, że nie każdy miał jakieś wyjście.

Przykryłem ciało Jungkooka obrusem i uczciłem jego pamięć chwilą ciszy. Gdy już to wszystko się skończy, sprawię mu dogodny pochówek. Podążyłem korytarzem, w którym przed chwilą zniknął Taehyung i zdrajca. Nadzieje na dogonienie mordercy były niemal zerowe, ale prędzej czy później musiałem się na niego natknąć. Jak do tego dojdzie, nie będę miłosierny.

Osoba, na której najbardziej mi zależało, umarła. Odeszła z tego świata, pozostawiając wszystko na moich barkach.

Czułem żal, ale stłumiłem go w sobie. Był tylko moją słabością, którą należało przezwyciężyć. Nie mogłem pozwolić sobie na bezużyteczne emocje, co wielokrotnie podkreślał mi Namjoon.

- Jimin?- usłyszałem za sobą znajomy głos.

- Joon, czy to ty?

- Tak, to ja. Na szczęście wszystko ze mną w porządku! Mistrzowi gry znowu udało się nas rozdzielić... Rozumiem, że nie ma z tobą Jungkooka?

- No, niezupełnie- opuściłem rewolwer i spojrzałem starszemu chłopakowi głęboko w oczy. Chciałem mu w ten sposób przekazać, że Kookie nie żyje bez użycia słów. Nadal nie mogły przejść mi przez gardło. Czułem, że jak je wypowiem, to dotrze do mnie prawda, że już więcej go nie zobaczę.

- Nie martw się- Joon błędnie zinterpretował moje spojrzenie.- Prędzej czy później znowu się znajdziemy...

- Nie o to chodzi- zwiesiłem głowę.- Jungkook nie żyje.

Nastała głucha cisza. Chłopak wytrzeszczył oczy, nie chcąc przyjąć tego do wiadomości.

- Jak to... nie żyje? Musiało ci się przywidzieć! Może to kolejna pułapka?

- NIE!- krzyknąłem.- To nie była pułapka. Zabił go zdrajca.

Drżącym głosem opowiedziałem Namjoonowi o ostatnich wydarzeniach. Kurczowo próbowałem trzymać emocje na wodzy, ale prawda zaczęła wwiercać się w mój umysł, odbierając zdolność racjonalnego myślenia. Kończyłem opowieść ze szlochem, który niósł się echem po całym korytarzu.

Infernum | bts horror auWhere stories live. Discover now