PROLOG

822 48 3
                                    

Megumi przyjrzała się mężczyźnie spod zmrużonych powiek. Wiele pytań przeleciało przez jej głowę, ale one nie były teraz najważniejsze.

Uklękła przy czarnowłosym
Sprawdziła jego oddech. Płytki słaby, ale to jej nie przeszkadzało. Nadal była nadzieja. Odsłoniła drogi oddechowe poszkodowanego. I zaczęła go leczyć.

Miał szansę na przetrwanie, małe, ale zawsze jakieś. To było dla niej teraz najważniejsze.
Że swojego trzcinowego kosza wyjęła najpotrzebniejsze rzeczy do zatamowanie krwawienia i zabrała się za leczenie jego poważnych ran.
Użyła medic jutsu i nagle jego ciało pokryła niebieska poświata, która zaczęła leczyć jego rany.
Miał szanse przetrwać.

Niebieskooka uśmiechnęła się do siebie z dumą. W duchu pogratulowała sobie, że mimo niezbyt dużej ilości chakry, potrafiła to zrobić.

— Cóż. Może nie potrafię zrobić znośnego klona, ale przynajmniej to mi wychodzi. Mruknęła do siebie zadowolona.

Nie należała do tych silniejszych. Bardziej do tych słabszych, ale
siła nie jest najważniejsza? Nie?

Sama nie widziała.
Wie tyle ze siła pomaga przetrwać. Tak jakbyś był królem w szachownicy.
Słabsi zawsze przegrywają. Zawsze. Dlatego musiała sobie jakoś radzić.
U niej w klanie słabi zawsze byli tępieni, dosłownie.

Popatrzyła się na czarnowosłego i przygryzła wargę.
Nie zauważyła wcześniej, jaki był przystojny. Co prawda nie w jej typie, ale niezaprzeczalnie był obłędnie urokliwy.
Pierwsze co się rzucało w oczy to dwie pionowe kreski koło jego oczu. Dodawały mu wieku, ale nie oszpecały , a kruczoczarne oczy kontrastowały przy jego białej cerze. Chwileczkę...BIAŁEJ CERZE!?
W myślach przeklinala swoje rozkojarzenie i jego boską urodę. Tak to wszystko przez niego.
Szybko sprawdziła puls.
Zorientowała się, że nie oddychał zaczęła prowadzić resustytacje krązeniowo oddechową. Po około dwudziestu pięciu minutach udało jej się przywrócić oddech.

— Cholera — opadła z sił na trawę.
Nie chciało jej się zszywać tych ran. Najchętniej przywlokłaby tu shinobi z medic jutsu, żeby sam się męczył, ale NIE.
Wstała obciążale a w myślach, miała słowa ,.I CAN DO IT". Rany w narządach dawno się za goiły. Wystarczyło tylko zszyć resztę i będzie jak nowy.
Wzięła igłę i nić do zszywania ran.
Chwilę patrzyła na jego ledwo poruszająca się klatkę piersiową.

Zaczęła mu je zszywać delikatnie, bojąc się ze mężczyzna zaraz się rozleci, albo - co gorsza - wstanie, gdy będzie w połowie zszywania. Tak zdecydowanie miała coś nie tak z wartościami...

Gdy zaszyła jego rany, sprawdziła ten jeden raz jeszcze jego puls. Żył.

Opadła na ziemię wykończona. Miała już tego dość. Liczyła, że brunet odwdzięczy jej się w niedługim czasie. Co jak co, ale dobrze mieć przy sobie kogoś takiego. Prawda?

°°°

Zaczęłam nową książkę bo czemu nie? Kto bogatemu zabroni.

Zapewne dla moich wytrwałych czytelników postać Megumi może wydawać się znajoma... tak to Madeleine de' Beauharnais !

Do następnego, cio!

Melepeta

rumiankowa wróżka || ITACHI UCHIHA X OC||Where stories live. Discover now