VI REHABILITACJA

432 34 9
                                    

Dni mijały im spokojnie. Wręcz można byłoby stwierdzić, że popadli w rutynę. Jedyne co ciekawszego się działo, to coraz to nowsi klienci, którzy przychodzili tu po zioła i maści.  Megumi nie kłamała. Faktycznie codziennie miała dość spory ruch, o ironio. Przez ten cały czas Megumi jakby nigdy nic przyjmowała klientów, a Itachi odpoczywał.

Od przybycia Uchihy z dnia na dzień jego stan się polepszał, a jego choroba, co prawda dawała siwe znaki, ale dzięki zmianie leków na lepsze ograniczył ich ilość i zwiększył skuteczność. Trzeba przyznać granatowowłosej jedno, potrafiła dobierać leki. Dzięki temu minimalnie dawała szanse Itachi'emu na przeżycie nieco dłużej.
I dzięki rehabilitacji, która miała się dzisiaj zacząć. Dokładnie trzy tygodnie minęło od jego przybycia, a Megumi uznała, że już pora.

Na dole rozległ się huk. Itachi zszedł pośpiesznie na dół. Słońce powoli wschodziło, czyli na oko było coś koło szóstej albo może i piątej.

Poszedł od razu do prowizorycznego ,,laboratorium" zielarki.
Coś znowu się dymiło i jak zawsze dochodziło to stamtąd. Wziął po drodze wodę i szmatkę.

Wszedł pospiesznie do pokoju. Przez dym, który był w pokoju, zakrztusił się.
Otworzył szeroko okno i podszedł do źródła dymu i zaczął go ,,dusić". Po piętnastu minutach wspólnie z zielarką udało im się.

Oddechnał ciężko. I popatrzyła się na nią podirytowany. Kobieta odkąd pamiętał prawie cały czas wolny albo siedziała w tym swoim cholernym ,,laboratorium" albo gdzieś szła. W końcu zrozumiał czemu  Naruto, nazywa ją ,,Włóczykijem".

- Megumi... - zaczął łagodnie. - co ty tak właściwie chcesz osiągnąć? Po co tyle tu przesiadujesz.

- Może ci kiedyś powiem.- mruknęła.

Kiwnął głową. Do tej kobiety jednak trzeba mieć wiele cierpliwości.

Jasnooka otworzyła szafkę koło jej nogi. Poszperała nieco w poszukiwaniu swojego notesu do doświadczeń. A Itachi w tym czasie zaczął sprzątać jej syf.
Granatowłosa nie dbała jakoś bardzo o porządek albo to Itachi miał swoje zbyt pedantyczne zapędy? Albo to i to? 

Gdy kobieta skończyła, bruneta już nie było. Rozejrzała się zdezorientowana po czystym pomieszczeniu. Nawet nie zdążyła mu przekazać tego, że jego stan zdrowia się polepsza i ma czas się nim zająć.

Odłożyła swój szarawy i pobrudzony kitel, którym wytarła swoją twarz, na wieszak, a okulary cisnęła gdzieś w kąt.

Wyszła. I od razu odurzył ją zapach jajecznicy. Poszła w miejsce tej aromatycznej woni.

Udała się po schodach jak zahipnotyzowana i weszła do malutkiej, lecz przytulnej kuchni. Okazało się, że Itachi postanowił zrobić śniadanie.

- Co tam pichcisz. -popatrzyła zaciekawiona. - podzielisz się, prawda? -  milusio się uśmiechnęła.

- Cóż wolałbym nie. -  popatrzył na nią, ale widząc jej mimikę twarzy stwierdził, że to nie było pytanie, a raczej stwierdzenie podstawowych faktów, jak to, że dwa plus dwa równa się cztery, albo to, że PKS'y zawsze się spóźniają. - Ale i tak nie zjem tego wszystkiego, więc tak. Idź się umyj, a  ja się zajmę śniadaniem.- popchnął ją lekko w stronę wyjścia.

- Dobrze, dobrze już. - nie protestując, udała się do swojej łazienki.
Otworzyła drzwi. Pomieszczenie było bardzo ładnie urządzone. Duże lustro nad porcelanową umywalką, przymotwana do jasnobrązowej półki. Na półce oprócz umywalki znajdował się mały kaktus. To wszystko oświetlały dwie duże żarówki.
Obok znajdował się porcelanowa latryna. A naprzeciwko tego wszystkiego była duża biała wanna. Nad wanną były półki z ręcznikami. Płytki w pomieszczeniu były całe białe, a na podłodze przed wanną leżał czarny jak noc dywanik. Ściany były biało,zielone i szare. Był to jedyne pomieszczenie w jej domu, które było urządzone nowocześnie, a nie na wzór starej kultury.

rumiankowa wróżka || ITACHI UCHIHA X OC||Where stories live. Discover now