Eliksir wiedzy I. Po co nam przecinek

46 8 0
                                    

Sporo osób nie zwraca uwagi nie przecinki – ot, malutki ogonek gdzieś tam w tekście. Sama jestem tak ślepa, że czasem go nie widzę. Okazuje się jednak, że jego brak może nam nieźle namieszać, dlatego dziś postaram się opowiedzieć, dlaczego każdy z nas potrzebuje przecinków – nawet takie wiedźmy jak te z naszego Sabatu.

Po raz pierwszy z wyjaśnieniem, po co nam przecinek, spotkałam się w podstawówce. Kompletnie nie rozumiałam, co się działo, a rozwijająca się dysleksja na pewno nie pomogła mi w nawiązaniu bliższych relacji ze skurczybykiem, jakim był przecinek. Wtedy na pomoc przybyła moja polonistka, wyjaśniając, że przecinek to przerwa na taki mały wdech, a kropka – na taki duży.

Wiem, brzmi nieprawdopodobnie i nijak ma się do zasad, ale rzeczywiście mi to pomogło. Zauważyłam, że ludzie, czytając mi coś, robili krótsze przerwy w miejscu, gdzie w tekście był przecinek i dłuższe, gdy zdanie się kończyło. Kocięciem będąc, wykorzystywałam to przy dyktandach i jeżeli nie miałam pewności, czy gdzieś nie rzucić ogonkiem, wsłuchiwałam się, czy aby nauczycielka nie robiła taktycznych przerw.

Potem jednak zauważyłam, że przecinki nie istniały tylko po to, żeby utrudnić mi życie i ewentualnie dać człowiekowi szansę na wdech w bardzo długim wielokrotnie złożonym zdaniu.

Od zawsze kochałam czytać – jeszcze przed zerówką pochłaniałam książeczki, przechodząc z wiekiem na coraz cięższy kaliber literatury. Nawet nie zauważyłam, że mój mózg przyswoił, że jak gdzieś jest przecinek, to niektóre rzeczy zmieniają znaczenie. Zrozumiałam to dopiero, gdy przyszło mi wygrzebać się z mojego kartonu – najlepszego schronienia dla koto-czarownic – i znalazłam sobie znajomych, z którymi mogłam SMS-ować. Wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa, bo w takich wypadkach mało kto patrzy na interpunkcje. Sama, pisząc w internecie, często mam gdzieś, czy przypadkiem nie zapomniałam o wielkiej literze na początku zdania. Niestety przez takie niedbalstwo zdarzało mi się kompletnie nie rozumieć, co ktoś miał na myśli.

Zresztą sami spójrzcie na te dwie wymiany zdania.

– Podobno Zosię dziś bolał brzuch. Czy dalej źle się czuje?

– Nie czuje się lepiej.

– Podobno Zosię dziś bolał brzuch. Czy dalej źle się czuje?

– Nie, czuje się lepiej.

Czujecie różnicę? Jeżeli nie, to już objaśniam. W pierwszej wersji dialogu – tej bez przecinka – potwierdzamy, że Zosia źle się czuje. W drugiej – zaprzeczamy. Jeden mały ogonek, a ile zmienia.

Możecie sobie jednak pomyśleć – to nie jest poważna sytuacja. To co jeżeli wam powiem, że dzięki przecinkowi możecie odróżnić, czy przypadkiem kanibal nie próbuje was namówić do nowej diety lub czy nie spotkaliście wiedźmy, które serwuje danie z dzieciaczków spotkanych w lesie. Spójrzcie na te dwa zdania.

Jedzcie dzieci!

Jedzcie, dzieci!

Każde z nich może być odczytywane jako zachęta, ale na pewno do czego innego. Pierwsze z tych zdań mógłby wypowiedzieć, na przykład, Hannibal Lecter, który w trakcie kolacji postanowił nam polecić potrawkę z przedszkolaka. Drugim wariantem mogłaby posłużyć się stereotypowa babcia, próbująca zawsze dokarmić swe wnuki.

Skoro już, mam nadzieję, przekonałam was do tego, że przecinki są ważne i potrzebne, to należy postawić jeszcze jedno pytanie. Gdzie stawiać przecinek?

Postaram się to wam w miarę przystępnie wyjaśnić.

Przypadek A

Przecinek stawiamy, gdy się do kogoś zwracamy. Bardzo często towarzyszy temu wołacz, czyli ten jeden przypadek w naszej deklinacji, który reaguje na „o!".

Eliksir PisarskiOù les histoires vivent. Découvrez maintenant