who th r u

1K 51 7
                                    

     Czasami gdy spoglądamy w przeszłość, zastanawiamy się, co by było, gdybyśmy podążyli inną ścieżką. Nasze słodkie, miejscami chore marzenia i troski, zapędzają nas w kozi róg, goniąc i zmuszając do rozmyślania w kółko i w kółko, bez końca, nad jednym, głupim aspektem. Zastanawiamy się, do czego bylibyśmy zdolni i jak mogliśmy rozegrać to, co minęło.

     Sporo ludzi zamyka się na inność, na rozdrogi, które efektem domina, w oparciu o trzepot skrzydeł motyla, zmieniają bieg wydarzeń. Snucie teorii o załamaniach czasowych, podróżach czy nawet zwykłych, nic nie znaczących déjà vu, są w stanie doprowadzić nas do nowych, obcych dotąd konkluzji. Wprawdzie nie wiemy, jak świat i my zachowalibyśmy się naprawdę, więc pozostaje nam tylko wyobrażenie sobie danej sytuacji, opartej o własne przeczucie.

     Chłopak nie przepadał za tak rozwiniętymi przemyśleniami, jednak od jakiegoś czasu coś nie dawało mu spokoju; kim by był, gdyby nie był tym, kim jest teraz?

     Gdyby rzucił streamowanie?

     Ptaki śpiewały, latając wysoko nad koronami drzew. Powiew świeżego powietrza, piękne, czyste niebo i słońce w swojej całej okazałości, wtórowały temu wakacyjnemu klimatowi. Wszystko wydawało się spokojne, przyjemne, dziwnie odprężające. Chodniki zapełniały tłumy ludzi, jednak miasto opiewała dziwna cisza; przyjemna pustka, bezdźwięk, prawdopodobnie spowodowany epidemią. Nikt nie gadał, nie obgadywał, nie wołał taxi, nie rozdawał ulotek; ulice były pełne, ale martwe.

     Ewron nie mógł powiedzieć, że mu się to nie podoba; lubił, gdy nikt nie ciągnie go za bluzę ani nie próbuje wcisnąć pomidora na promocji. Coś w tym niepokojącym, apokaliptycznym klimacie przekonywało go do siebie, łechtając jego introwertyczną duszę. Wyjście do ludzi było na tyle wyobcowane, że Kamil nawet nie rozróżniał momentu zakupów, od czasu, gdy leży na swoim łóżku pośród czterech, wieloletnich ścian. Było cicho, a chłopak wbrew swojej wybuchowej naturze, lubił ciszę.

     Niedawno ograł The last of us II, drugą część ukochanej serii, która trzy lata temu podbiła jego serce. Uwielbiał plot, ciepło, którym emanowały postacie, zarażając sympatią. Kamil pokochał je niemal natychmiast, wiążąc z nimi sporo burzliwych, wspólnych emocji. Wiele by oddał, byleby móc wrócić do czasów, w których tyle co zamierzał odpalić pierwszego streama z gierki. Nie chciał replayu ani rewatchu, bo wiedział, jak potoczą się losy bohaterów. Pragnął przeżyć to wszystko na nowo; cofnąć się do czasu, gdy jeszcze nie wiedział, jak piękną grę miał przed sobą. Nie chciał pamiętać o tragicznych wydarzeniach, jakie uderzyły do niego w sequelu. Chciał powtórki - tylko tyle.

     Szatyn przechadzał się między kolejnymi witrynami sklepowymi, nie bardzo pałając do nich miłością. Był pare ulic od swojego bloku, w którym mieszkał jeszcze za czasów studiów. Wyprowadził się do Warszawy dość dawno, choć w rzeczywistości kompletnie nie odczuwał ulatującego czasu; nadal czuł się, jakby tyle co przestał mieszkać z mamą, skończył liceum i podążył tam, gdzie wywiały go preferencje uczelni. Wprawdzie miał zaledwie dwadzieścia cztery lata, ale nadal zdawału mu się, że jest tak samo młody i głupi, jaki był lata temu.

     Gdy dotarł pod dużą, lecz wciąż skromną i przytulną kamieniczkę, wszedł do klatki schodowej w momencie, w którym jeden z jego sąsiadów opuszczał obiekt, oszczędzając sobie zabawy z odblokowywaniem drzwi. Minął mężczyznę w przejściu, po drodze odsyłając mu powitalny uśmiech sąsiedzki; miał naprawdę spoko sąsiadów, pomijając oczywiście pare wyjątków, którym raz do roku składał miłe prezenty pod drzwiami, zwłaszcza gdy go wkurwią.

     Ewron wspiął się na swoje piętro, które w praktyce daleko nie było, ale każdy, nawet najmniejszy wysiłek w tym skwarze, przyprawiał chłopaka o co najmniej zawrot głowy. Po paru sekundach wskoczył do swojego chłodnego, zimnego mieszkania, ciesząc się, że był zbyt leniwy, by zdjąć żaluzje i koc z okien. Gdy tylko zatrzasnął za sobą drzwi i zakluczył dla bezpieczeństwa, rzucił w kąt kuchennego blatu torbę z dzisiejszymi zakupami, a sam skierował się do wyrka. Powinien pójść wziąć prysznic, bo spocił się jak dzika świnia, ale nawet na to nie starczało mu energii. Rozłożył się królewsko na swoim roztrzepanym i wymiętolonym łóżku, wtulając się w lodowate powierzchnie poszewek. Temperatura, jaka panowała na zewnątrz, była tak skrajnie różna w porównianiu z tą w jego introwertycznej dziupli, że niebieskooki przez chwilę zastanawiał się, czy aby na pewno nie dostanie od tego przeziębienia. Koniec końców leżał tak przez dziesięć minut, do czasu gdy nieprzyjemny zapach jego ubrań i ciała, zaczął zakłócać jego chwilę odpoczynku. Brązowowłosy zgarnął jakieś (chyba) świeże ciuchy z poprzewalanych stosów na półkach i czmychnął do kibla, zaczynając codzienną rutynę na nowo.

     Nie spieszył się z niczym. Do dziewiętnastej było sporo czasu, na spokojnie zdążyłby się umyć jakieś pięć razy i zamówić jakieś żarcie przed transmisją. Zazwyczaj kupował sobie coś do przegryzienia w oparciu o propozycje czatu, jednak dzisiejsza przygoda wycisnęła z niego zbyt wiele i niewytrzymałby do dwudziestej trzeciej bez bycia płaczliwie głodnym i umierającym.

     Gdy pachniał jak jeden z piękniejszych kwiatów na polanie, jego włosy wreszcie nie były przepocone, a z gęby nie jebało mu kwasem od głodu, chłopak, co prawda jak skończony idiota, rzucił się na łóżko, na którym godzinę temu leżał swoim spoconym cielskiem. Cóż, niektóre nawyki pozostają.

     Za pół godziny miał rozpocząć kolejnego, codziennego streamka na Twitchu, a jego PC nawet nie był włączony. Ewron nie wydawał się tym przejmować, ciesząc się chwilą spokoju, wdychając słodki, aromatyczny zapach swojego szamponu. Bawił się tak jeszcze przez parę minut, kompletnie tracąc poczucie czasu. Gdy jego telefon wskazywał już 18:50, Kamil wyrwał się z miękkich pościeli i odpalił umiejętnie komputer i monitory. W międzyczasie przeszedł się do sekcji kuchennej, otwierając swoją skromną lodówkę. Przez pare sekund uporyczywie szukał wzrokiem jakiegoś dobrego picia, ale za nic nie mógł niczego znaleźć. Przetrzepał również torbę z zakupami obok, ale te również były puste.

     Niebieskooki westchnął ciężko, orientując się, że nie kupił sobie niczego do chlipania, a bez tego nie ma mowy o streamie. Chłopak zalogował się na swoje konto Windows, zakodował, że ma pięć minut do dziewiętnastej i z prędkością światła poleciał do najbliższego spożywczaka. Przez cały ten czas Ewron miał dziwne wrażenie, że spoźni się na tego walonego streama, i to dłużej niż pięć minut, bo w kolejce, jak na złość, stało jakieś babsko po pięćdziesiątce, które ani w tą, ani w tamtą nie zamierzała się zamknąć i zapłacić za cholernego pomidora. Babsztyl po prostu jechał od góry do dołu po sąsiadach, komentując przy okazji, co Halinka na obiad zrobiła swojemu kochasiowi spod czwórki. Kamil rozważał nawet, czy nie wystartować do niej z jakimś popędzającym tekstem, ale babka wyszła po czasie, dopuszczając szatyna do kasy.

     Do domu niemal biegł, po schodach prawie się zabił, a napoje, które zgarnął w sklepie, prawie rozbił, niewyrabiając się na zakręcie. Gdy brunet był już pod drzwiami swojego mieszkania, a jego łokieć właśnie miał zetknąć się z klamką, chłopak usłyszał cichy, perlisty śmiech, dobiegający z pomieszczenia, do którego tak bardzo się spieszył.

— Co do kurwy — Kamil odstawił zakupy na podłogę, z impetem wchodząc do środka.

     Ewron wpatrywał się w jego piękne, błękitne, ale zaskoczone oczy, mając równie zdezorientowany wyraz twarzy. Jego proste, lecz miejscami skręcone brązowe włosy opadały delikatnie na jego czoło, dodając chłopcu uroku. Nastolatek trzymał rękę na myszce, w tle mając świeżo odpalonego streama.

     Ewron rozpoznał go od razu; patrzał na siebie samego.

》》》》》》》

No co wam moge powiedzieć,
fanfik walony tak o

Pozdrawiam serdecznie

Ewron 2020 x Erwin 2017 | Kwadratowa Masakra FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz