Rozdział 9

442 37 47
                                    

— Aby dotrzeć do królestwa białych — rzekł Moriarty — trzeba poświęcić również swoje czarne pionki, czasem nawet te ważniejsze. To się nazywa strategia. Bo najważniejszy na szachownicy jest Król. Gdy on zostaje zbity, gra się kończy. — Zamyślił się. — Niespodziewanie na naszą szachownicę dołączył nowy pionek. Szary. To ciekawe — mruknął. — Rozgrywka trwa. I niech Holmes nie myśli, że przejął prowadzenie. To dynamiczna gra. A teraz pora na mój ruch. — Pstryknął palcami, a drzwi otworzyły się i po chwili wyszła z nich smukła, czarnowłosa kobieta ubrana w wysokie szpilki oraz krwistoczerwoną sukienkę. Podeszła do nich bliżej i zatrzymała się niedaleko Jamesa Moriarty'ego. — Pani Morstan, niech pani pozna mój As w rękawie. — Zerknął na nowoprzybyłą kobietę. — Irene Adler. Zdaje się, że trzeba usunąć pewien pionek, który zbyt zawadza. Ostatnio strasznie tłoczno się tu zrobiło.

— Tak jest, sir — wymruczała zmysłowym głosem, przenosząc wzrok na Mary.

— Szefie, proszę... — załkała blondynka, gdy ten odwrócił się z zamiarem wyjścia. — Ostatnia szansa... Już cię nie zawiodę, tylko błagam... błagam...

— Nie ma czasu na drugie szansy, Mary — przerwał jej, spoglądając przez ramię. — Znajdę lepszych na twoje miejsce, nie martw się. I lepiej módl, aby John Watson okazał się w środku bardziej czarny niż jasny. — Po czym machnął ręką w kierunku kobiety, która została jej przedstawiona jako Irene Adler.

Gdy drzwi głośno trzasnęły, brunetka uśmiechnęła się. Miała piękny, ale jednocześnie przerażający uśmiech.

— Chciałabym ci pomóc, złotko — odparła, powoli się do niej zbliżając. — Ale niestety wygrywają najsilniejsi. Aby się utrzymać na swojej pozycji, trzeba być posłusznym. A przynajmniej umiejętnie stwarzać takie pozory. — Mrugnęła, obracając rewolwer w swoich smukłych dłoniach, na których miała białe rękawiczki. — Zrobię to szybko — zapewniła, jakby to mogło ją pocieszyć.

Morstan nawet nie próbowała się bronić. I tak nie miała żadnych szans, prędzej czy później by ją dorwali. Podświadomie czuła, że właśnie tak to się zakończy. Zacisnęła mocno powieki.

Po opuszczonej hali rozniósł się odgłos strzału. Irene ciężko westchnęła. Wyjęła swoją komórkę i szybko wysłała krótką wiadomość do Sherlocka Holmesa, którą następnie usunęła ze swojego urządzenia.

— Naprawdę mi przykro — mruknęła smutno, spoglądając na blondynkę. — Uczucia są zdradzieckie. Wiem, o czym mówię. Pewnego dnia też kiedyś stracę przez to głowę. I to dosłownie.

Mary powoli otworzyła oczy i spojrzała na kobietę przed sobą, zdezorientowana.

— Chybiłaś — wyszeptała ledwo słyszalnie. Irene prychnęła, uśmiechając się kpiąco pod nosem.

— Akurat oko mam dobre — powiedziała cicho. — Bardzo dobre. Widzę to, czego niektórzy nigdy nie będą w stanie zobaczyć i zrozumieć. — Powoli do niej podeszła, przyglądając się jej uważnie. — Jeśli chcesz pozostać przy życiu, musisz nauczyć się lepiej kłamać. Albo nie dawać się złapać Moriarty'emu.

— Nie rozumiem. Miałaś mnie zabić...

— Chcesz tego? — Podniosła wysoko brew. — Powtórzę, uczucia są zdradzieckie. Wiem, co czujesz. Czuję to samo. Wpadłam tak jak ty, a może nawet gorzej. W końcu czy mam prawo darzyć uczuciem kogoś, na kogo nasz szef poluje od lat?

Mary sapnęła, nie wierząc własnym uszom.

— Sherlock Holmes.

Adler uśmiechnęła się smutno.

Gra pozorów | Sherlock BBCWhere stories live. Discover now