Rozdział 12

369 32 181
                                    

Greg opadł ciężko na jeden z foteli w salonie na Baker Street i spojrzał na Johna. Splótł przed sobą dłonie i odchrząknął.

— A więc... — zaczął powoli — Sherlock Holmes z jakiegoś dziwnego powodu porwał cię...

— Uratował przed Moriartym — wtrącił.

— ...i powiedział prawdę. Całą. Nie tylko o Moriartym, ale również tę, o której przed chwilą tak zdawkowo rozmawialiście. Tak?

Watson westchnął, siadając naprzeciwko niego.

— Greg, ja... — Pokręcił głową. — Nie mogę ci powiedzieć. Wiem, wiem, że się przyjaźnimy, ale... Obiecałem mu. A to naprawdę teraz mogłoby pokrzyżować plany Sherlocka.

— Dlaczego? Dlaczego w ogóle tobie to powiedział?

— Uwierz, to wszystko... jest jeszcze bardziej skomplikowane.

— Och, poważnie? — Podniósł brew. — A myślałem, że James Moriarty wrabiający Holmesa i jednocześnie próbujący cię zabić, podczas gdy udawał, że chce cię znaleźć razem ze mną, było wystarczająco skomplikowane.

John zacisnął usta. Źle mu było z tym, że musiał ukrywać to przed przyjacielem, ale Sherlock... również stał się dla niego kimś ważnym i nie zamierzał go zawieść. Jeśli tak chciał i nie zmieni zdania, John dotrzyma tajemnicy przed wszystkimi, nawet przed Gregiem.

— Wiedziałeś, że gdy poznaliśmy Mary, ta pracowała dla Moriarty'ego? — zapytał nagle inspektor.

— Tak, ale niewiele wcześniej niż ty. Sherlock mi powiedział. A właściwie... trochę poniekąd go do tego zmusiłem — dodał ciszej. Greg przyjrzał mu się uważnie.

— Powinienem o czymś jeszcze wiedzieć?

— Sherlock Holmes jest dobrym człowiekiem — powiedział poważnie, na co Lestrade sapnął cicho i odwrócił wzrok. — Choć on sam sądzi inaczej.

— Wiesz, gdzie teraz pojechał wraz z Mary?

— Domyślam się — odpowiedział powoli. — Ale...

— Ale nie możesz mi powiedzieć — dokończył za niego, wzdychając. — Jasne.

— Greg. Wiem, że to cholernie ciężkie, zwłaszcza dla ciebie... Ale możesz mu zaufać. Uwierz w Sherlocka Holmesa. Uratował mi życie. I tobie zresztą również. — Uśmiechnął się zadowolony. — Moriarty mógł się postrzelić, gdyby nie on.

Greg miał ochotę wywrócić oczami, ale powstrzymał się. W tym przypadku nie mógł zaprzeczać – Holmes faktycznie ochronił go przed strzałami Jima na uczelni, choć przecież wcale nie musiał. No i ta mapa od niego...

Lestrade zagryzł wargę.

— Czy to nie pułapka? — spytał podejrzliwie, podnosząc wzrok na przyjaciela. — Ta mapa. Nic mnie tam nie zabije?

— Oczywiście, że nie — odparł oburzony. — Przecież Sherlock nie chce cię zabić. Po co miałby to robić?

— Dla zabawy? — Wzruszył ramionami, natomiast John wstał i założył ręce na piersi. — Jestem tylko ostrożny — usprawiedliwił się.

— A ja myślę, że nieufny i uparty. Sherlock nie jest psychopatą. Wcale go nie bawi krzywda innych, niewinnych ludzi. Jeżeli ktoś tu ma nierówno pod sufitem, to James Moriarty, który wciągnął go w tę chorą gierkę. Jego to kręci, nie Sherlocka. I tak, będę go bronił — dodał szybo, gdy Lestrade otworzył usta — bo ufam mu. To dziwne, może trochę szalone... ale ufam. I zamierzam mu pomóc zakończyć to wszystko.

Gra pozorów | Sherlock BBCWhere stories live. Discover now