Rozdział 1

479 29 2
                                    

Szczupłe palce przesuwały szybko po klawiaturze telefonu. Chłopak, wychodząc dziś rano do szkoły, zauważył sińce na ciele matki, co bardzo go zdenerwowało. Nie chciał, żeby ktoś tak ją traktował.

Nie zasłużyła sobie na to. W końcu to nie jej wina, że jego ojciec okazał się dupkiem i zostawił ją, gdy tylko okazało się, że wpadli. Po prostu rozpłynął się w powietrzu. To on powinien zostać ukarany, a nie Natasza. W ostateczności on sam mógłby przyjmować konsekwencje czynów swojego ojca, chociaż przez samo myślenie o tym włos mu się jeżył na głowie a dłonie zaczynały delikatnie drżeć. Ale przede wszystkim pragnął, by jego matka doznała ukojenia wcześniej, niż w kościstych ramionach wiecznego snu. Dlatego teraz z takim uporem przeglądał fora internetowe i z każdym jednym przeczytanym wpisem był coraz bardziej pewny, że to przez niego jego opiekunka cierpi, a z każdą minutą jego poczucie winy rosło.

Westchnął cicho, gdy podręcznik opuścił rękę nauczyciela, rzucony wprost na jego biurko. Ze znudzeniem spojrzał na grubego, łysiejącego mężczyznę ze świńskimi oczkami. Przypominał mu Vernona z serii "Harry Potter", byli nawet podobni z charakteru, mógłby przysiąc. Twarz nauczyciela była wykrzywiona w grymasie gniewu.

-Plisetsky, zdejmij kaptur z głowy.

Nakazał dziwnie wysokim głosem. Uczniowie już dawno dowiedzieli się, że gdy ich nauczyciel jest zdenerwowany bądź sfrustrowany, zaczyna mówić kilka tonów wyżej. Blondyn z trudem powstrzymał uśmiech, cisnący mu się na usta i utrzymał znudzoną minę.

-Profesorze, jest zimno. Na zewnątrz minus dwadzieścia stopni Celsjusza a ja siedzę przy oknie.

Wyjaśnił, co w cale nie było kłamstwem. Było mu chłodno ale nie zamarzał.

-Po lodzie to sobie jeździsz w tych wyświechtanych ciuszkach ale w klasie nie usiedzisz, co?

No tak. Parę miesięcy temu ktoś go przyłapał na lodowisku i nagranie wideo rozeszło się po szkole w locie błyskawicy. Profesor matematyki był na niego wyjątkowo cięty od tego czasu. Westchnął, opierając podbródek na dłoni.

-Tam przynajmniej się ruszam, ćwiczę, więc jest mi gorąco. Tutaj siedzę na tyłku przez dobre osiem godzin dziennie.

Odpowiedział wciąż spokojnie. Może i normalnie już by się kłócił, ale myślami był dosyć daleko w tym momencie i nic nie mógł na to poradzić, że nie chciało mu się rozmawiać z jego własną wersją Wuja Vernona. Oczy nauczyciela zwęziyły się i mężczyzna prychnął.

-Najlepiej rzuć szkołę dla łyżwiarstwa.

-Chciałbym, ale edukacja jest dla mnie zbyt ważna.

Odpowiedział natychmiast na znieważenie ze strony nauczyciela. Odebrał to dość osobiście i jego gniew zaczął się budzić do życia.

-Jakoś nie widać tego po ocenach.

Zauważył złośliwie nauczyciel a Jura prychnął.

-Niech pan lepiej spojrzy w dziennik. Ze wszystkich przedmiotów mam najwyższe oceny w szkole. A pan mi wmawia, że wyników nie ma. Jedynie w matematyce są lepsi ode mnie. Jak pan myśli, to wina ucznia czy nauczyciela?

W tym momencie wiedział, że powiedział o dwa słowa za dużo, ale miał to w poważaniu. Nie zależało mu na zdaniu tego prosiaka. Mężczyzna dosłownie wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć. Jego twarz zrobiła się koloru dojrzałego pomidora a małe oczka zwęziły się jeszcze bardziej, prawie znikając pod fałdami tłuszczu na policzkach, który zaczął dziwnie unosić się w górę. Oddech nauczyciela był tak ciężki, że miał wrażenie, iż mężczyzna zacznie się dusić. Nawet nie byłoby mu specjalnie żal. Patrzył, jak nauczyciel drży z wściekłości i wskazuje grubym palcem na drzwi.

Jak powietrzeWhere stories live. Discover now