Rozdział 2

330 30 6
                                    

Następne dni były dla Jurija szczególnie ciężkie i przyniosły zmiany w jego zachowaniu. Zaczął unikać swej rodzicielki jak ognia i bardzo zamknął się przed innymi - bardziej, niż zwykle, jeśli to możliwe. Na lodowisku narzucał sobie tępo, od którego Yakov'owi włosy zaczęły wypadać a inni łyżwiarze, nawet najbardziej zdeterminowani, nie byli w stanie dotrzymać mu kroku. Był piękny, perfekcyjny, zachwycający, pełen gniewu i pasji i chyba to sprawiało, że był najwspanialszy - pasja, z jaką wykonywał każdy jeden ruch.

Budzik zaczął dzwonić o 5:30. Drobny chłopiec podniósł z łóżka swe ciało i z pełnym gracji, kocim ruchem postawił stopy na ziemi, od razu wykonując przysiad demi plie, odczekując chwilę, aż mięśnie jego ud rozciągnęły się trochę i wstał do idealnie wyprostowanej pozycji. Wykonał kilka przysiadów oraz brzuszków, po chwili namysłu dokładając do tego jeszcze pompki i po kilkunastu minutach rozciągania, wykonał szpagat. Zaraz potem wstał i uniósł nogę do góry, wytrzymując tak 30 sekund, po czym zmienił nogę i zadowolony ze swoich postępów spojrzał na zegarek. 5:50. Ubrał się w sportowe rzeczy, leżące na krześle przy biurku i zaledwie trzy minuty później biegał ulicami Moskwy, łapiąc do płuc rześkie powietrze i czując, jak jego ciało się rozluźnia a wszystkie emocje budzą się i uspokajają po chwili. Szczęśliwy wszedł do mieszkania, gdzie od razu skierował swe kroki do łazienki. Zauważył porozwalane wszędzie kosmetyki mamy. Pewnie przed chwilą skończyła kamuflować siniaki na twarzy. W końcu musi dobrze wyglądać, gdy będzie dawać komuś dupy. Nie pozwolił jednak, by niemiłe myśli zepsuły mu udany poranek, więc po prostu zrzucił z siebie ubrania i wszedł pod prysznic, rozluźniając napięte mięśnie pod wpływem ciepłej wody, spływającej po ciele. Dłońmi delikatnie obmywał chude ciało, by po chwili wyjść spod prysznica i przejrzeć się w lustrze. Prychnął cicho i począł wsmarowywać balsam kokosowy w swoją białą skórę, po czym napsikał włosy specjalnym olejkiem i począł je rozczesywać. Umył dokładnie równe zęby i wysuszył włosy, po czym ubrał na siebie czarne rurki i biały t-shirt z krzyczącym na środku, pomarańczowo-żółtym ROAR a na to zarzucił grubą, czarną bluzę z motywem głowy tygrysa na lewej piersi i plecach. Zadowolony ubrał szybko czarne buty na platformie i wyszedł z pomieszczenia, gdzie, ku jego niezadowoleniu, znajdowała się jego rodzicielka, jednak postanowił ją zignorować. Chwycił w dłoń miskę i nasypał ulubionych płatków cynamonowych, po czym zalał je mlekiem i zasiadł do stołu, by jeść, emanując zimną aurą, która wydawała się obniżać temperaturę w pokoju. Kobieta patrzyła na niego rozżalonymi oczami, nie rozumiejąc, czemu jej dziecko z dnia na dzień zaczęło ją unikać. Westchnęła cicho i odłożyła trzymany dotychczas w dłoniach kubek wypełniony do połowy mocną kawą i spojrzała zdecydowanie na swego potomka.

-Jurij, co się dzieje? Zachowujesz się dziwnie. Chodzi o to, że nie przychodzę na twoje treningi? Wiesz, że nie mogę, dużo pracuję.

Zaczęła, a atmosfera w pomieszczeniu gęstniała z każdym wypowiedzianym przez nią słowem. Z malinowych warg dziecka dało się słyszeć prychnięcie pełne pogardy a oczy zapłonęły czystym obrzydzeniem. Zmierzył wzrokiem jej szczupłą posturę i rozcięcie na lewym policzku, niewielkie, ale nie do zakrycia przez makijaż.

-Nie chcę cię widzieć na lodowisku ani nawet w pobliżu. Widziałem już, jak pracujesz. Nic, tylko pogratulować.

Powiedział jadowitym tonem, wprawiając matkę w osłupienie. Wstał gwałtownie, odstawiając opróżnioną do połowy miskę do zlewu.

-Jak dyrektor będzie cię dziś pieprzył, to poproś o lepszą zapłatę, bo coś marnie ci płaci. Chyba, że jesteś już zbyt zużyta, by dał za ciebie cokolwiek więcej.

Złośliwa uwaga wypełzła z jego warg, atakując kobiece serce, które gryzły wyrzuty sumienia. Jej ręce zaczęły drżeć a czerwone od szminki wargi rozchyliły się. Po perfekcyjnie zakrytych siniakach na twarzy zaczęły spływać pierwsze, gorące łzy z chwilą, gdy drzwi wejściowe zatrzasnęły się za jej jedynym dzieckiem. Stłumiła szloch dłonią, nie mogąc uwierzyć, że jej syn dowiedział się o tym, co robi. Jak? Od kogo? Tego nie wiedziała, ale była pewna, że to jest powód nienawiści, jaką od kilku dni darzy ją dziecko. W końsku uspokoiła emocje i poszła do łazienki, by poprawić makijaż przed wyjściem. Na lustrze, jej ulubioną szminką, nastoletnia ręka napisała jedno, jedyne słowo, które sprawiło, że jej ciepłe serce pękło na pół.

Jak powietrzeWhere stories live. Discover now