|4|

672 49 37
                                    

-Bo to niewykonalne! Nie zapomną od tak i nie wybacza mi. -Powiedział brunet z żalem.

-Cierpliwości... -to było ostatnie co usłyszał w głowie.

Co ma teraz zrobić? Czy miałby pójść do Mike'a? Usiadł na ławce z tyłu. Głowa go bolała, w sumie nie wiedział od czego, tak po prostu. Przyzwyczaił się już do bólu, ale ten był inny. Wyżerał go od środka, i nie pozwalał zaczerpnąć kolejnego wdechu. Poczeka, i zobaczy czy będzie mu dane porozmawiać z synem.

***

Mike siedział w kuchni przy stole. Opierał głowę na rękach. Jego myśli były ciężkie i męczące. Nadal nie mógł uwierzyć co się stało. Przez tyle lat próbował zapomnieć. Nie chciał, aby jakiekolwiek wspomnienia przedarły się przez grubą ścianę, którą wybudował w umyśle. A on tak nagle pojawia się jakby nigdy nic, a wspomnienia powracają.

-Braciszku? -usłyszał delikatny i lekko niepewny głos Elizabeth. -Co się stało? Czy to był naprawdę tata?

Nie mógł przecież zaprzeczyć. Dziewczynka była za mądra i przecież wiedziała co zobaczyła.

-Liz, usiądziesz? -palcem wskażą krzesło obok.

Gdy blondynka usiadła, odwrócił się do niej przodem i popatrzył na nią zmęczonym wzrokiem.

-Tak... W każdym razie nie mam zielonego pojęcia co on tu robi. -chłopak spuścił wzrok.

-Nie cieszysz się? Przecież już długo go nie widzieliśmy. -Elizabeth wyczekiwała odpowiedzi.

-Szczerze? Nie za bardzo. Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że to wszystko nie skończy się dobrze.

-Ale dlaczego? -dziewczynka wydawała się być poirytowana.

Mike westchnął. Nie wiedział czy dobrym pomysłem było jej mówić o historii William'a. W końcu ona zapamiętała go jako kochanego tatusia, który zrobi dla niej wszystko. Nie chciał psuć siostrze wspomnień. Chłopak uśmiechnął się tylko.

-Może chciałabyś dokończyć zabawę z Charli? Pójdź po brata i możemy iść.

-No dobra. -Elizabeth spojrzała podejrzliwie, po czym zeskoczyła z krzesła i pobiegła do pokoju.

Brunet przeczesał dłonią włosy. Nie chciał tak unikać tematu, w końcu sam też tego nie lubił, ale zupełnie nie wiedział jak powiedzieć o wszystkim dziecią.

Przypomniał sobie minę Henry'ego dziś rano. Musiał z nim porozmawiać. I tym razem na poważnie.

***

Niebieskie drzwi do domu otworzyły się szybko. A w nich stanął Henry. Nadal wyglądał na zaniepokojonego. Zaprosił Mike'a i resztę rodzeństwa do środka i rozejrzał się czy, aby napewno nikt ich nie obserwuje. Liz i Chris jak zwykle poszli bawić się do Charli. Mężczyźni rozsiedli się na kanapie i siedzieli tak w milczeniu. Nikt nie miał odwagi zacząć rozmowy, nawet jeśli było to konieczne.

-Więc? -zagadał wreszcie Henry, opierając się.

-Więc co? Lepiej ty mi powiedz czy wszystko w porządku. Wyglądasz dość słabo. -Mike przeszył mężczyznę wzrokiem.

-Spokojnie wszystko jest dobrze... Po prostu cała ta sytuacja... -trafił na nieugięty wzrok przyjaciela. -Martwię się o Charli. Dlaczego on tu jest? Wiem, my już nie żyjemy, a przynajmniej na świecie który znaliśmy. Ale i tak. Wszędzie, gdzie pojawi się William pojawia się również ból i strach. A Charli, jak i wszyscy, już tak wiele przeżyła.

-Tak, tak wiem. Ale co w takim razie zrobimy? -Michael spuścił wzrok.

-Ja radzę ci się nie mieszać. Zignorować go i żyć normalnie dalej. W końcu wszyscy zapomną. -powiedział ciemnooki bez emocji.

Mike był w lekkim szoku. Nie mógł przecież zignorować takiej sytuacji. Nie mógł zignorować swojego ojca.

-Słuchaj. Wiem jaka była twoja relacja z moim tatą. -powiedział ostrożnie brunet, ale widzac zaskoczoną minę przyjaciela kontynuował. -Wiem, że byliście bardzo zżyci, po śmierci Clary i Lily. Wasza relacja była dziwna dla większości społeczeństwa, więc nie chcieliście, aby nic wyszło na światło dzienne. -chłopak ciągnął, a twarz Henry'ego przybrała lekko czerwony kolor. -Dla mnie jest to zupełnie normalne i cieszę się, że byliście szczęśliwi. -westchnął i mówił dalej. -W każdym bądź razie, wiem co on zrobił tobie i Charli, ale nie powinieneś się zachowywać jakby nie było przeszłości, ani tej złej ani dobrej.

Starszy wpatrywał się w towarzysza z szeroko otwartymi oczami. Dawno temu popełnił kilka błędów, ale nie wiedział, że ktokolwiek mógłby się o nich dowiedzieć.

-Mike, nie chce na razie z nim rozmawiać. Jeśli ty chcesz, proszę bardzo droga wolna. -mężczyzna momentalnie zmienił wyraz twarzy, a głos miał szorstki.

Brunet westchnął, poczym wstał. Nie rozumiał reakcji przyjaciela. Mógłby chociaż postarać się, aby dowiedzieć się  o co chodzi z tym wszystkim.

-Dobrze, więc pójdę narazie sam. Po pilnujesz Chrisa i Liz? -Henry wpatrywał się w ścianę bez odpowiedzi i chłopak uznał to za tak.

***

Wędrował po ulicach w poszukiwaniu jakiegoś znajomego cienia. Słońce chyliło się już do horyzontu, a ptaki przyciszały swój śpiew. Widział kilku ludzi spacerujących, ale nie przejmował się nimi. Po piętnastu minutach bezużytecznego chodzenia zatrzymał się. Nie może tak kręcić się w kółko bo nigdy go nie znajdzie. Postanowił przejść się do miejsca, gdzie go spotkali. Chwilę rozgladał się za odpowiednią ławką, aż w końcu zobaczył Williama. Siedział dokładnie na tej samej ławce, gdzie rano oni rozstawili koc. Niepewnie podszedł i już chciał się odezwać, gdy nagle zauważył, że cały się trzęsie. Może to nie był najlepszy pomysł, pomyślał szybko.

Nie miał jednak dużo czasu na zastanowienia, gdyż niebieskooki odwrócił się. Zapewne czując, że ktoś za nim stoi. Obaj milczeli chwilę zaskoczeni.

-Mikey -zapytał William z nutką nadzieji w głosie. Szybko wstał z ławki i stanął przed chłopakiem.

-Nie nazywaj mnie tak. -odparł stanowczym tonem młodszy.


Wybaczenie | Fnaf |                         ✔ Zakończone✔Where stories live. Discover now