|8|

618 40 102
                                    

Mike nie chętnym gestem ręki zaprosił ich do środka. Chłopak nie wyglądał najlepiej. Przez mocno podkrążone oczy i bladą cerę sprawiał wrażenie jakby nie spał całą noc. Za to Elizabeth stała w rogu pokoju z szerokim uśmiechem przypatrując się swojemu ojcu.

-No więc? Coś ważnego się stało? -Michael zmrużył oczy.

Henry chwilę patrzył to na Williama to znów na młodszego, ale widząc, że żaden z nich nie chce podjąć sie dalszej rozmowy, powiedział:

-Myślałem, znaczy myśleliśmy, że może... -rozejrzał się nerwowo po salonie szukając pomysłów. -...że może chciałbyś, no nie wiem, na jakiś spacer się udać?

-Że niby razem? Po co sam mogę się przejść. -powiedział ze zmeczeniem Mike.

Czarno włosy przewrócił oczami.

-Dobrze. -Henry przygryzł wargę, ale po chwili na jego twarzy zagościł cwany uśmiech. -Wiesz, że wyglądasz na zmęczonego? Idź odpocząć, a ja z Will'em idziemy z Chrisem i Elizabeth na lody.

Młodszy próbował się sprzeciwić, ale już został prowadzony do pokoju przez Liz, która przez wiadomość o lodach i spacerze z tatą podskakiwała teraz wesoło.

***

Chłopak rzeczywiście był zmęczony. Ubiegłej nocy nie zdołał zmrużyć oka przez natłok myśli. "Henry nie pozwoli, aby co kolwiek się mi stało." powtarzał, kręcąc się w łóżku.

Ciepłe promienie słońca w padały przez uchylone firanki. Mike wziął głębszy wdech. Wiedział, że musi w końcu z nim porozmawiać. Może przeprosić, albo nie. Wiedział także, że dzieci potrzebują kogoś takiego jak William, bo nieważne jak bardzo Michael by się nie starał i tak nigdy nie zastąpi im ojca.

***

Cała piątka jadła już lody o przeróżnych pysznych smakach. William właśnie opowiadał dziecią jakiś głupkowaty żart, ale one i tak się śmiały. Pomimo jego przeszłości, Henry wiedział, że brunet dobrze działa na dzieci. W sumie nie tylko, na dorosłych także.

-Hej, a może zagonicie starego Williama do jakiejś zabawy?-zapytał Henry.

Rodzeństwo ochoczo przytakneło, za to niebieskooki z westchnieniem wstał na równe nogi i spojrzał na przyjaciela z udawanym oburzeniem.

-Naprawdę? Po pierwsze wcale nie jestem taki stary, a po drugie nie mam siły.

-Nie przesadzaj, idź ja zostanę.

William wzruszył ramionami i odszedł uśmiechając się pod nosem. Henry przeczesał dłonią włosy. Od wczoraj męczyło go dziwne uczucie. Z jednej strony mógłby zaufać William'owi, ale z drugiej coś go blokowało. Patrząc tak teraz na niego czuł coś jeszcze. Dziwne uczucie ciepła w sercu. Coś co było zupełnie sprzeczne z dotychczasowym myśleniem. Coś czego nie czuł nigdy, a przynamniej tak mu się wydawało.

Po kilku minutach biegania za dziećmi, William był wykończony. Ale musiał przyznać, że już dawno nie był tak szczęśliwy. Zanim wrócił do Henry'ego, ostatni raz spojrzał na roześmiane twarzyczki. Poczuł dumę. Może to trochę dziwne, ale nie spodziewał się, że da im tyle szczęścia. Brunet wrócił i ciężko opadł na ławkę. Przymknął oczy i uśmiechnął się sam do siebie.

-Wyglądasz słodko, gdy się tak bawisz. -powiedział Henry, ale nie spojrzał na przyjaciela.

Will zaśmiał się cicho i odwrócił głowę w stronę czarno włosego. Jednak on wydawał się jakby smutny, przygaszony. Patrzył na Charli, ale w jego oczach William odczytał, że myśli o czymś zupełnie innym.

-Coś się stało? Zrobiłem coś złego? -przestraszył się lekko niebieskooki.

-Co? -zapytał pół przytomnie Henry.

-Wiesz, zawsze gdy rozmawiamy na początku jest dobrze śmiejesz sie razem ze mną i wogóle, ale później wydajesz się jakiś zamyślony. Jakbyś był w całkiem innym świecie, a wtedy... -William spuścił wzrok. -...już tak pięknie nie uśmiechasz.

-Nie wiem dlaczego masz takie odczucie,  wszystko jest dobrze. -starszy skrzyżował ręce.

-Wiem, że coś jest nie tak. Zauważyłem, że nie jesteśmy tak blisko jak kiedyś, ale możesz mi powiedzieć.

-Tak blisko? O co ci chodzi? -zdziwił się Henry.

-M-może źle się wyraziłem. Ty byłeś mi bliski. Zawsze byłeś dla mnie ważny. -brunet zarumienił się lekko. Nie wiedząc czemu nie miał odwagi spojrzeć przyjacielowi w oczy. -I..nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek dojdziemy do takiego punktu, że będziemy dla siebie, no wiesz, kimś więcej.

Czarno włosy zmarszczył brwi. Kimś więcej? W tym momencie nie mógł sobie niczego poukładać w głowie. Henry zawsze miał wrażenie, że William trzyma go na dystans. Nie wiedział, że jest dla niego "ważny". Niestety w tym momencie nie zdołał zrozumieć o co dokładnie chodzi brunetowi.

***

Gdy odprowadzali Liz i Chrisa do domu, było już ciemno. William i Elizabeth prowadzili żywą rozmowę, a Chris i Charli szli obok siebie szepcząc sobie coś do ucha. Jedynie Henry szedł w ciszy z ponura miną.

Po kilku minutach rodzeństwo już pożegnało się z innymi i znikneło za drzwiami białego domku. Henry głęboko odetchnął rześkim powietrzem.

-Czy dzisiaj także będziesz u nas nocować? -zapytała Charli.

-O ile tylko twój tato się zgodzi. -William spojrzał na mężczyzne na przeciwko.

Henry nic nie odpowiedział, jedynie pokiwał głową na potwierdzenie. Nie miał siły na wypowiedzenie już ani jednego słowa, ale to nie było zmęczenie fizyczne. Chciał odpocząć.

***
Blondynka skierowała się w stronę schodów zostawiając przyjaciół samych sobie.

-Przepraszam nie powinienem zostawać. -powiedział William po chwili.

-Dlaczego? Nie mam nic przeciwko. -wzruszył ramionami czarno włosy i usiadł na kanapie.

-Przecież sam mówiłeś, że mam zostać tylko na jedną noc. -mężczyzna westchnął po czym spojrzał pod nogi. -Mam wrażenie, że coś robię źle. Przeszkadzam wam, ale mi tego nie mówicie, choć nie tylko o to chodzi. Chce aby było jak dawniej, ale nigdy tego nie osiągnę, czuje, że coś mi umyka. -mówił bardziej do siebie niż do Henry'ego.

-Nie rozumiem. I wcale nie przeszkadzasz. -Henry ponownie wstał i podszedł do William'a. -Ta sytuacja jest trudna, wiem, ale i tak nie rozumiem dlaczego tak źle się oceniasz.

-Abyś ty tego nie zrobił... -jasno niebieskie oczy skierowały się na te ciemne.

Wszystko dookoła pobladło. Byli tylko oni, tylko dwa bijące, równym tempem serca. Henry zbliżył się do młodszego.

-Nigdy nie mów o sobie źle, gdyż w końcu to stanie się prawdą. -szepnął.

William przygryzł wargę. Byli tak blisko...może to właśnie ten moment. Brunet bez większego zastanowienia chwycił Henry'ego za kołnierzyk od koszuli i przyciągnął do siebie. Poczuł zimne usta na tych swoich. Poczuł to niesamowite uczucie, które już dawno zapomniał. Niestety już po kilku sekundach poczuł także dłonie, które go odpychają.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Ugh gunwo takie z tego wyszło xD sorka nie jestem dobra w pisaniu jakiś romantycznych scen czy cokolwiek

Jeśli ktoś chciałby poznać wiek (tak jak ja uważam) bohaterów to proszę:

William: 32lat
Henry: 35lat
Mike: 20lat
Charli: 9lat
Elizabeth: 10lat
Chris: 9lat

Wiek policzyłam od momentu śmierci.

Jeśli macie jakieś zastrzeżenia do tego jak pisze to mówcie, a chętnie coś zmienie.

Wybaczenie | Fnaf |                         ✔ Zakończone✔Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum