|7|

611 46 57
                                    

William poczuł ogromny ból głowy. Otworzył szeroko oczy, ale zobaczył jedynie ciemność. Powoli wstał pomimo tego, że kręciło mu się w głowie. Nie miał zielonego pojęcia gdzie się znajduje. Nagle w głowie usłyszał dwa słowa: Śpiesz się. Rozejrzał się dookoła, aby zlokalizować źródło dźwięku, ale nic nie zobaczył.

Słowa powtarzały mu się w głowie niczym mantra, napawając go strachem. W końcu zobaczył kilka jasnych postaci, szybko rozpoznał w nich swoją rodzinę, a także Henry'ego i Charli. Zaczął iść w ich stronę zupełnie ignorując głos w głowie. Jednak gdy tylko stawiał kolejne kroki przybliżają się do rodziny, oni jakby się oddalali. Zaczął biec, lecz ani trochę nie przybliżał się do celu. Zaczął desperacko łapać oddech.

Po kilku kolejnych sekundach wszyscy zniknęli, a William opadł z zrezygnowaniem na kolana. I znowu słowa "Śpiesz się" Zaczęły robić się coraz głośniejsze.

-Proszę przestań! -próbował zakryć uszy dłońmi, ale bezskutecznie, gdyż głos był w jego głowie i przenikał go w każdym calu. -Przestań!...

***

William szybko łapiąc oddech podniósł się na sofie. To był sen?... Mężczyzna złapał się za głowę i próbował się uspokoić. Kątem oka dostrzegł małą przestraszoną dziewczynkę. Charli, córka Henry'ego, wpatrywałam się w niego dużymi niebieskimi oczami.

Brunet z zaskoczeniem uśmiechnął się lekko i wydusił ciche "hej". Dziewczynka stała na drugim końcu pokoju, ale najwyraźniej usłyszała powitanie.

-Dzien dobry. -powiedziała nie pewnie.

William wiedział, że mała może mu nie ufać, ale nie chciał, żeby się go bała.

-Masz bardzo ładną sukienkę. -spojrzał na strój Charli. Dziewczynka miała jasno niebieską sukienkę z czerwoną kokardą pod szyją.

-To moja ulubiona. -niebieskookiej najwyraźniej spodobał się komplement.

-Wiesz może gdzie jest twój tata? -zapytał William wstając na równe nogi. Dziewczynka na ten ruch cofnęła się lekko i nic nie odpowiedziała.

-Nie bój się, proszę. -mężczyzna nie wiedział jak ma przekonać do siebie dziecko.

-Dzisiaj ja miałam przygotować śniadanie. Zawsze tak robimy, raz ja, a raz tata. -Charli spuściła wzrok.

-Hej, a może chciałabyś, abym pomógł ci w kuchni, nie znam się zbyt na gotowaniu czy coś, ale mogłabyś mnie nauczyć. -William uśmiechnął się miło, i modlił, aby dziewczynka nie uciekła z płaczem.

Ale tak się nie stało. Blondynka odwzajemniła uśmiech i wolnym krokiem zbliżyła do bruneta.

-No dobrze. -powiedziała tylko i skierowała się do kuchni.

***

Henry'ego obudziły jakieś krzyki na parterze. Szybko, niemalże przewracając, zbiegł ze schodów. I wbiegł do kuchni. Jednakże szczęka mu opadła, gdy tylko zobaczył scenę, która właśnie odgrywała się w pomieszczeniu.

William leżał na podłodze, a Charli sypała go mąka i kakao. Oboje głośno się śmiali. Mężczyzna próbował wstać, a wtedy Charli z piskiem wskoczyła mu na plecy tym samym przewracając.

Henry z ogromnym zdziwieniem patrzył się na tą dwójkę, ale po kilku sekundach William go zauważył i przestał się śmiać. Dziewczynka również zauważyła ojca i przełkneła głośno ślinę.

-Chcieliśmy zrobic śniadanie. -odchrząknął brunet, wstając i otszepując się z mąki.

Henry jednak nie był zły, no może odrobinę przestraszony, ale jednak był szczęśliwy, bo chyba właśnie zaczął trochę bardziej ufać przyjacielowi. Nigdy nie mógłby pomyśleć, że William sprawi, że Charli będzie taka szczęśliwa.

Czarno włosy wybuchł śmiechem. Dziewczynka niepewnie spojrzała na mężczyznę obok, który też nie do końca wiedział co ma zrobić.

-Dobra dobra, już się nie śmieje, ale wygladacie cudownie. -powiedział z rozbawieniem Henry. -Lepiej sprawę śniadania zostawcie mi, a sami idźcie się przebrać. -wyminął dwójkę i chichocząc starał się nie wdepnąć w mąke.

***

Po kilku minutach William wszedł do kuchni. Czarno włosy właśnie obracał na patelni naleśniki.

-Wiesz, że będziesz mi musiał pomóc to sprzątać. -spojrzał na przyjaciela z podniesioną brwią i wskazał palcem na podłogę.

-Tak, oczywiście. -brunet oparł się o szafkę obok przyjaciela. Czuł się o wiele swobodnie niż wczoraj.

Spojrzał na Henry'ego. Był bardzo skupiony, choć to były tylko naleśniki. Ale zawsze tak było, gdy byli jeszcze w szkole Henry czasami poświęcał całą swoją uwagę na najmniejszych rzeczach. Robił wtedy takie dziwne miny. William uśmiechnął się sam do siebie na to wspomnienie.

-Co się tak we mnie wpatrujesz? -Henry odwrócił głowę, aby spojrzeć na przyjaciela.

-A sam nie wiem. -niebieskooki lekko zaskoczony podrapał się po karku. -Po prostu przypomniały mi się stare czasy, wiesz, gdy jeszcze razem chodziliśmy na studia.

Henry nic nie odpowiedział, a tylko jakby ze smutkiem spuścił wzrok i znowu skupił się na śniadaniu.

***
Śniadanie minęło im na wesołych rozmowach i śmiechach. Henry zapomniał na chwilę o przytłaczających wspomnieniach, a William już całkiem przestał czuć się nie komfortowo. W końcu zdecydowali, aby wybrać się do Michaela, tak jak mówili wczoraj.

Mężczyźni szli obok siebie, a Charli wesoło biegała dookoła. Szli w ciszy, lecz nie była to nieprzyjemna cisza.

-Udało Ci się ją rozweselić. -zagadał nagle czarno włosy.

-Co? -William spojrzał na przyjaciela.

-Charli, od kilku tygodni była przygaszona i żadko się uśmiechała, nawet, gdy bawiła się z Elizabeth. A tobie w jeden poranek udało się przywrócić jej chumor. Jesteś...dobry. -Henry przygryzł wargę nie wiedząc jak powiedzieć to co aktualnie myśli.

-Ah to dobrze. -niebieskooki zarumienił się na ten komplement.

Znowu nastała cisza, przerywana jedynie ćwierkaniem ptaków i szumem liści.

-A tak wogóle o co poszło u Mike'a? Wydawało mi się, że nie był na ciebie zły.

-Może na początku, wiesz był bardziej zaskoczony, ale później chyba dotarło do niego, że nie jestem wystarczająco "dobry". -westchnął brunet. -I oczywiście ma rację, choć bardzo chciałbym, aby myślał inaczej. I będę się staram tak długo, aż mi nie zaufa.

William poczuł ciepłą dłoń na ramieniu.

-On cię kocha i napewno byłby w stanie ci wybaczyć nawet teraz, ale wydaje mi się, że się boi. Nie martw się przekonasz go. -brązowooki uśmiechnął się lekko.

-A ciebie? Ciebie także przekonam? -brunet spuścił wzrok.

Henry spojrzał w oczy przyjacielowi. Sam nie wiedział jak ma odpowiedzieć. Niby czuł się przy nim całkiem swobodnie, ale jednak coś powstrzymywało jego dawne uczucia. Jego prawdziwe uczucia.

-Dobra nie ważne. Choć już niedaleko. -powiedział twardo William, ale w jego głosie można było wyczuć smutek.

Wybaczenie | Fnaf |                         ✔ Zakończone✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz