Rozdział I

1.3K 65 72
                                    

Trzask ognia w kominku był jedynym dźwiękiem mącącym ciszę mrocznego salonu. Pokój był na tyle obszerny, że mimo jasno płonących drew, ściany tonęły w mroku – blask bijący z paleniska ogarniał tylko środek pomieszczenia z wysłużoną kanapą i wełnianą matą podłogową w rolach głównych. Wydawać by się mogło, że w takim miejscu nie może się uchować, niezauważona, żadna żywa istota, choć trochę większa i śmielsza od myszy. Jednak w najciemniejszym kącie salonu, plecami odwrócony do ognia siedział w fotelu Mistrz Eliksirów. Jego niewidoczna w mroku, przygarbiona sylwetka zdradzała ciężar zarówno wielu lat życia, jak i ogromu zła, które zadawał i które było zadawane jemu. Przychodził tu co wieczór. Siadał w wysokim, zniekształconym ze starości fotelu, tyłem do wszystkich tych, którzy nie zapadli jeszcze w słodki sen. I czekał. Czekał, aż będzie mógł tu zostać – niezauważony, sam i niepocieszony. W mroku tlił się skręcony bezszelestnie papieros, obłoki dymu otaczały go co raz gęściej i gęściej. Siedział i czekał. Ale spokój nigdy nie przychodził; nawet w najczarniejszej godzinie nocy jego oczy nie zamykały się – śnił wciąż na jawie koszmar swoich wspomnień i lęk przed tym, co jeszcze go czeka. Co jeszcze będzie musiał pamiętać. Siedział i czekał, lecz nawet gdy garbił się tak, że jego wielki nos niemal dotykał kościstych kolan, nie był w stanie odsunąć koszmarnych obrazów swojego koślawego życia spod na wpół przymkniętych powiek. Dopiero nad ranem siniejące na wschodzie niebo zsyłało na niego kilka chwil wytchnienia – Czarny Sen, bez marzeń, Czarny Sen dla człowieka o Czarnym Sercu. Wtedy przez moment, gdy tracił świadomość, wydawało mu się, że słyszy JEJ śmiech, i widzi rozjaśnioną słońcem poranka twarz. Nie pamiętał, kim była, miał jedynie pewność, że tylko przy NIEJ potrafił żyć naprawdę.

‒ Nie wiem, Harry – kobieta w jasno zielonej sukience uśmiechnęła się nerwowo, zerkając na męża spod bujnej grzywy włosów. – Na pewno masz rację, przecież TY znasz się na tym najlepiej.

Znów zerknęła. Nie, na pewno nie zabrzmiało to w jego uszach jak ironia, a to dobrze. Nie chciała go dodatkowo denerwować. Niepotrzebne jej były teraz kolejne awantury. Spojrzała z czułością na swoją małą Rosie biegającą wesoło wśród parkowych drzew. Ona też cierpiała na ich ciągłych nieporozumieniach. Dlatego lepiej było czasem przyznać mu rację, wiedzieć, kiedy odpuścić, bo Harry, kiedy chciał potrafił być naprawdę uparty. I naprawdę przykry. Przez pięć lat ich małżeństwa nauczyła się znosić jego trudny charakter, jednak wciąż szukała sposobu na ład i porządek w ich związku. Choć już dawno przestała się łudzić nadzieją na bajkową sielankę, miała poczucie, że mogłaby postarać się bardziej, a wtedy z pewnością wszystko byłoby idealnie. Jeśli istniało na świecie coś, co dręczyło ją bardziej niż powojenne wspomnienia i strach o córkę, to była to niemożność osiągnięcia wytyczonego sobie celu. Hermiona poszukiwała harmonii w ich związku. Niestety Wybuchowy Harry udaremniał wszystkie jej starania. Cóż, jak to bywa, zwykle szło o błahostki.

‒ Dobrze więc, wybiorę się tam w przyszłym tygodniu i wszystko ustalę.

Skinęła głową i odpowiedziała uśmiechem na jego czujne spojrzenie. Patrzył tak na nią bardzo często, odkąd skończyło się piekło wojny z Tym – Którego – Imienia – Nie wolno – Wymawiać. Wiedział, że ma mu coś jeszcze do powiedzenia.

‒ Ronald i Ginewra chcieliby wpaść z wizytą – wydusiła w końcu z siebie niechętnie.

‒ Po co? – zapytał. Zawsze chciał wiedzieć po co, dlaczego, znać powody każdego zachowania i źródło najdrobniejszego problemu. Czasem było to wyjątkowo uciążliwe z jego strony – przecież mnóstwo rzeczy dzieje się tak po prostu, bez głębszych przyczyn. Jednak Harry zawsze drążył w poszukiwaniu sedna, aby potem obarczyć kogoś winą za najdrobniejszy wypadek.

‒ Chcą się z nami zobaczyć – wyjaśniła cierpliwie, powstrzymując westchnienie. Czasem miała wrażenie, że ma przed sobą małe dziecko, nie starsze niż jej córka Rose, które chce znać przyczyny wszystkich zjawisk zachodzących w otoczeniu, bo świat nadal wydaje się mu magiczny, a zasady jego funkcjonowania pozostają dla niego zagadką.

Najlepsza Przyjaciółka Szatana - Pottermione/Sevmione ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz