Rozdział VIII

549 41 24
                                    

Severus Snape poderwał się z siedzenia, przewracając krzesło. Wciąż jeszcze nie doszedł po siebie po tym, czego na powrót dowiedział się o samym sobie.

‒ Gdzie ona jest ‒ warknął niezbyt grzecznie, na co Ginny uniosła wysoko brwi i spojrzała na matkę karcąco.

‒ Miałaś mu o niczym nie mówić mamo. Teraz nie będzie potrafił usiedzieć na miejscu v powiedziała gryfonka zupełnie ignorując obecność Mistrza Eliksirów. ‒ Bez urazy, profesorze ‒ dodała dopiero po chwili widząc nieme wzburzenie gościa. ‒ Po prostu nie jest pan w pełni władz umysłowych i...

‒ W pełni czego, Weasley?

Ginewra westchnęła.

‒ Władz umysłowych.

‒ Pozwól, że sam zdecyduję w pełni czego jestem, smarkulo ‒ prychnął. ‒ Molly ‒ głosem nieznoszącym sprzeciwu zwrócił się do pulchnej kobiety, która obdarzyła go w zamian pełnym przygany spojrzeniem ‒ bądź tak miła i uspokój swoją córkę. Albo powiecie mi, gdzie jest Granger albo...

Ginny zacmokała.

‒ Widzę, że jednak nie powiedziałaś mu wszystkiego?

Snape patrzył skonfundowany i wściekły, to na jedną, to na drugą.

‒ Co tu się wyprawia? Czego JESZCZE mi nie powiedziałaś, Weasley?

Sam już nie wiedział, do której z kobiet kieruje te słowa.

‒ Nie teraz ‒ ucięła Ginny. ‒ Mamo, proszę dopilnuj, żeby ten człowiek nie ruszył się na krok z Nory. Ja muszę zabrać Hermionę w bezpieczne miejsce.

‒ Weasley, ani mi się waż!

‒ Drętwona ‒ mruknęła Molly, celując znienacka w Severusa Snape'a.

Mistrz Eliksirów runął na podłogę.

‒ Idź Ginny ‒ powiedziała do córki z determinacja w głosie. ‒ Myślałam, że mamy już za nami całe to piekło, ale skoro Harry więzi Rona i krzywdzi Hermionę, znów jesteśmy w stanie wojny.

Ginny skinęła głową i teleportowała się z cichym trzaskiem.

Pani Weasley, przelewitowawszy bezwładne ciało profesora na jedno z krzeseł, sama zajęła drugie.

‒ A teraz Severusie Snape opowiem ci całą historie tak, jak usłyszałam ja od Ginewry, a ty będziesz tu sobie grzecznie polegiwał, dobrze?

Gdyby Snape posiadł kiedykolwiek umiejętność, o którą posądzało go mnóstwo uczniów, a mianowicie zdolność mordowania spojrzeniem, jego utkwione w Molly oczy z pewnością raziłyby ją śmiertelną klątwą po wielokroć.

***

Drzwi wreszcie ustąpiły. Ron nigdy nie był mistrzem magii bezróżdżkowej, a w tej opłakanej sytuacji: wycieńczony i zdesperowany, wcale nie potrafił się skupić. Z palców sypały się mu iskry zamiast zaklęć. Zaczął się nawet zastanawiać, czy prędzej nie spowoduje samozapłonu, niż otworzy ten cholerny zamek.

Jednak w końcu się udało. Po setnym, a może tysięcznym razie, Alohomora zadziałała, Ron usłyszał upragniony zgrzyt i świat z powrotem stanął przed nim otworem. Roześmiał się, pocierając łzawiące w jasnym świetle oczy. Wyszedł z niemal zupełnego mroku w białe światło dnia. Gdy oczy mężczyzny przyzwyczaiły się już nieco do nowych warunków, rozejrzał się wokół.

Stał pośrodku rozległej łąki: pustej i pozbawionej jakichkolwiek punktów orientacyjnych. Ciągnęła się jak okiem sięgnąć w każdą stronę. Przeszedł kilka kroków, coś mu jednak w tym wszystkim nie pasowało... W miarę, jak posuwał się naprzód, nabrał pewności, że to nie jest tylko wrażenie, a z krajobrazem rzeczywiście dzieje się coś nienaturalnego.

Najlepsza Przyjaciółka Szatana - Pottermione/Sevmione ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now