Rozdział III

681 44 30
                                    

Niemal wszystkie jego dni były nijakie, zdawały się pochłaniać światło i czas niczym ogromna czarna dziura. Czasem odnosił wrażenie, że pochłoną i jego, ale wtedy uświadamiał sobie, iż sam też podobnie oddziałuje na otoczenie: jego obecność pożerała zawsze śmiech, zapał i odwagę. Nigdy mu to nie przeszkadzało. Lubił samotność, a dzięki takiemu sposobowi bycia, mógł jej zaznawać do woli. Nie było prawie nikogo, kto byłby w stanie znieść towarzystwo Mistrza Eliksirów, kto dążyłby do niego z własnej woli. Poza jedną osobą. Co sobotę, w porze lunchu, który podawany był tu punktualnie w południe, zjawiała się rudowłosa dziewczyn, by narzucać się swoją osobą. Nie znosił tych wymuszonych odwiedzin. Tak przynajmniej sobie powtarzał. Dlaczego więc marzył wciąż o tych zakochanych w nim oczach? Do kogo należały? Jedno wiedział na pewno – nie były to oczy Lilly. Zapewne ich właścicielka nigdy nie istniała i obraz ten stworzył jego złośliwy, stetryczały umysł. Gdyby mógł, nam naplułby sobie w twarz. Wiedział, że nie jest wart takiego uczucia, że ktokolwiek by go nim obdarzył, musiałby nie grzeszyć inteligencją. Wiedział, że te oczy były inne – mądre i doświadczone, młode i piękne. I nie istniały. Do kurwy nędzy, nie istniały!

Budzik zadzwonił tradycyjnie o godzinie szóstej. Harry wstał z łóżka, przeciągnął się z trzaskiem przeskakujących stawów i wyszedł z sypialni nie zaszczycając Hermiony choćby przelotnym spojrzeniem. O całusie w policzek i „do zobaczenia później kochanie" mogła tylko pomarzyć. Ale nie marzyła. Nie z nim, nie tu, nie teraz. Gdyby Harry kiedykolwiek tak się zachował, pewnie kazałaby mu zmierzyć temperaturę. Kobieta nie otworzyła oczu ani na chwilę. Zdawało jej się, że zwymiotuje, jeśli pierwszą rzeczą, którą ujrzy rano będzie twarz jej męża. Złoty Chłopiec był jak zły omen, jak czarny kot, rozsypana sól, czy przejście pod drabiną – gdy się pojawiał można było być zupełnie pewnym, że szybko popadnie się w tarapaty.

Tego wieczora przychodzili do nich Ron i Ginewra. Harry z pewnością miał zamiar zaszyć się w swoim gabinecie na całe przedpołudnie, potem punktualnie o godzinie trzynastej zjawić się w jadalni oczekując, że na stole stoi już gotowy, ciepły obiad. Hermiona zawsze musiała dokładnie pilnować czasu, żeby nie spóźnić się ani nie pospieszyć z podaniem posiłku. Pamiętała, jak w pewnej wiosny Rose w ramach primaaprilisowego żartu przestawiła jej kuchenny zegarek o godzinę. Biedna, nieświadoma niczego dziewczynka nie miała zielonego pojęcia, jakie piekło przeżyła tego dnia jej matka. Harry, bowiem potraktował spóźnienie niezwykle poważnie i również przygotował dla niej pierwszo kwietniowy dowcip.

Kiedy mąż zniknął już w swoim pokoju, Hermiona wstała z łóżka i poszła wziąć szybki prysznic. Wiedziała, że dokładną toaletę będzie musiała znaleźć czas pod koniec dnia, kiedy zbliżać się będzie zapowiedziana wizyta. Harry oczekiwał, że jego żona zawsze będzie wyglądać perfekcyjnie, a skoro on tego oczekiwał – musiało tak być. Za każdym razem, gdy przychodzili do nich goście, lub gdy oni szli z wizytą, kobieta spędzała absurdalną ilość czasu przed lustrem, nie chcąc narazić się krytycznemu małżonkowi. Harry sam dobierał jej strój, mówił o swoich oczekiwaniach względem makijażu. Jedynym zadaniem Hermiony było wykonanie powierzonego jej zadania. „To i tak za dużo dla takiej tępej szlamy jak ty, czy jesteś w stanie sobie poradzić?"

Nikt poza nią i Ginny nie wiedział o tym, jaki Potter jest naprawdę. Ron widział to, co chciał – zawsze lubił grzać się w blasku sławy Wybrańca – jednak on również zauważył zmianę w zachowaniu przyjaciela. Ginewra obiecała Hermionie, że nigdy nikomu nie piśnie słówkiem o tym, kim stał się Złoty Chłopiec. To ona była powierniczką brązowowłosej Gryfonki, znała każdy smutny i mroczny szczegół z jej ostatnich sześciu lat życia. Wtedy to się zaczęło – zdała sobie sprawę kobieta. Sześć lat temu. To nie trwa wiecznie, a jedyne sześć lat. Zakręciła kurek i wyszła na zimną, kamienną posadzkę łazienki.

Najlepsza Przyjaciółka Szatana - Pottermione/Sevmione ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now