Chyba jeszcze nigdy serce mi tak mocno nie biło jak w tamtej chwili. Zresztą chyba każdy by tak zareagował, gdyby facet, którego ledwo zna się dwa dni mierzył w niego spluwą.-Carmen, to ty- mężczyzna odetchnął z ulgą i schował broń, a ja korzystając z okazji odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie.
Słyszałam jak Sebastian krzyczy moje imię, doskonale wiedziałam, że biegnie za mną. Powoli kończyły mi się siły (cholera, pieprzona kondycja), brunet na moje nieszczęście był w o wiele lepszej formie. Nie minęła dłuższa chwila, a przewrócił mnie na ziemię.
-Puść mnie, nikomu nie powiem...tylko proszę nie zabijaj mnie- szamotałam się próbując się uwolnić, jednocześnie myślach odmawiałam wszystkie modlitwy jakie sobie przypomniałam w tamtej chwili.
-Carmen, Carmen, przestań. Uspokój się. Nie mam zamiaru cię zabijać- spojrzał mi prosto w oczy.
-Nie?
-Nie, jak cię puszczę, to nie uciekniesz?- potwierdziłam mu skinieniem, a on powoli ze mnie zszedł jakby bał się, że jednak ucieknę, dzięki czemu mogłam się podnieść.
-Kim ty do cholery jesteś???! Dlaczego nosisz ze sobą spluwę???!- krzyczałam zdenerwowana.
-Pytałaś mnie o zawód, więc byłem gliną- odpowiedział, ale coś mi tu nie pasowało.
-Byłeś? Już nie jesteś? Nie powinieneś oddać spluwy czy coś?- spojrzałam na niego podejrzliwie, a ten się zmieszał, co tylko pogłębiło moją nieufność.
-Zostałem przeniesiony, nie mogę o tym rozmawiać- unikał kontaktu wzrokowego, co tylko utwierdziło mnie w tym, że kłamał.
-Nie ufam ci, daj znać jak będziesz chciał powiedzieć prawdę- otrzepałam spodnie z ziemi i odwróciłam się z zamiarem pójścia do samochodu, ale zatrzymał mnie ucisk ręki bruneta na moim nadgarstku.
-Okay, masz rację, skłamałem i masz prawo mi nie ufać. Ale nie mogę ci powiedzieć prawdy, im mniej wiesz tym lepiej.
-Zabrzmiało groźnie.
-Bo tak jest Carmen.
-Ale nie zabijesz mnie?
-Nie, obiecuje.
-A ile warte są twoje obietnice hmm? -Carmen, gdybym chciał ci coś zrobić to już dawno twoje zwłoki leżałyby pod ziemią, a ja bym właśnie czyścił samochód aby ukryć jakiekolwiek ślady zbrodni, nie uważasz?
-Okay... -Okay, a teraz chodź, rozbijemy namiot-puścił mój nadgarstek i sam poszedł w kierunku samochodu, a ja za nim. Cholera, a ja go dzień wcześniej nazwałam przyjacielem, gdzie tak naprawdę okazuje się, że nic o nim nie wiem. Zdecydowanie za szybko obdarzam ludzi zaufaniem. Sebastian wyciągnął z bagażnika torbę z namiotem, a z niej instrukcje.
-Myślę, że możemy rozłożyć go trochę bliżej jeziora, co ty na to?- zapytał, a ja wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. -Car, trochę integracji- poprosił. -Okay, niech będzie. Postanowiłam chociaż udawać zaangażowanie, nie chciałam się narażać jakiemuś typowi z bronią i niebezpiecznymi tajemnicami. Wzięłam od mężczyzny torbę i poszłam w odpowiednie miejsce, które znajdowało się nie za daleko od samochodu i nie za daleko od jeziora. Sebastian dołączył do mnie, a potem z pomocą instrukcji udało nam się sprawnie i szybko rozłożyć namiot.
![](https://img.wattpad.com/cover/226414722-288-k423990.jpg)
YOU ARE READING
Just ride ||Sebastian Stan
FanfictionFanfik o Sebastianie Stanie pisany we współpracy z @JuLa_jr i kilkoma butelkami wina 🍷