Rozdział 6. Iskra Nadziei

22 3 0
                                    

- Czemu mi nie powiedziałaś? - Kassandra zaciskała pięści i patrzyła prosto na skrytobójczynie. - Po co ta cała farsa z udawaniem, że nic nie wiesz? - Rudowłosa była gotowa do obrony. Nie wiedziała, co mroczna wojowniczka zechce zrobić, kiedy jej sekret został odkryty. Pewne zdawało się być tylko to, że Czarna musiała już niegdyś odwiedzić wyspy skoro miała gwiazdę.

- Liczyłam na to, że trafimy na kogoś z gwiazdą, zabijemy go i problem z głowy. - odparła skrytobójczyni zupełnie bez emocji i jakby to było coś oczywistego.

- Tak po prostu? Nieważne kto by to był? - Kassandra krążyła przy ognisku i obserwowała kątem oka mężczyznę, który zagryzł wargę i obserwował spod krzaczastych brwi każdy najmniejszy ruch Czarnej. A ta stała z założonymi rękami i patrzyła w ogień.

- Tak po prostu. - tajemnicza dziewczyna westchnęła i przetarła oczy. - Szansa na to, że trafimy na kogoś bez gwiazdy i jednocześnie z tak obszernymi informacjami była niewielka. A zdradzanie czegokolwiek wiązałoby się z setką niepotrzebnych pytań. - Cichy głos Czarnej odbijał się echem po ścianach jaskini. Wojowniczka odwróciła się w stronę wyjścia pokazując plecy swoim rozmówcom i tym samym dobitnie zaznaczyła swój stosunek do tej rozmowy.

Zapanowała cisza. Gdzieś do góry wył wiatr wpadający do wąskiego przejścia, a poza nim nie było słychać zupełnie nic. Nawet ogień jakby ucichł, czekając na to, co będzie dalej. Kassandra oddychała głęboko by zachować spokój. Starała się przygotować na każdą ewentualność - walkę, ucieczkę, dalszą rozmowę, czy zwyczajne zachowanie czujności. Stała tu i w pewien sposób nadal ufała Czarnej tylko dlatego, że mroczna wojowniczka przecież mogła ją zostawić i wrócić sama. Albo nawet zabić. Skoro dotąd tego nie zrobiła musiała mieć jakiś cel.

Brodaty mężczyzna powoli nachylił się do topora leżącego tuż przy ognisku. Blachy płytowej zbroi zatrzeszczały bardzo cicho. Oczy wbite miał w plecy skrytobójczyni. Kassandra rozchyliła usta. Zamarła, gdy dłoń wojownika dosięgnęła rękojeści.

- Zginiesz, nim się wyprostujesz. - mruknęła Czarna, niezmiennie stojąc plecami do ogniska i niedoszłego zamachowca.

- Pewna siebie jesteś - Warknął mężczyzna zaciskając palce na broni. Nie wstawał. - Zbyt pewna. Być może dlatego, że zabijałaś już z zimną krwią?

- Zgadza się. - przerwała Czarna. - Zabijałam. Nie jest tajemnicą, że ten strój nosił niegdyś Zakon. Póki nie zostaliśmy wykryci. Kassandra wie o mojej przeszłości.

- Tacy jak ty nie zasługują na zaufanie. - wysyczał brodaty wojownik. - pozwól mi sięgnąć po broń, to przekonamy się kto tu dzisiaj zginie.

Nikt tego nie zauważył, ale Czarna uniosła delikatnie kąciki ust i przygryzła wargę. Machnęła ręką od niechcenia i powolnym ruchem sama sięgnęła po dwa długie sztylety. Obróciła się do ogniska, spojrzała prosto w żarzące się oczy uzbrojonego mężczyzny. Kassandra stanęła tuż przy ścianie jaskini. Nie miała zamiaru reagować. Na wtrącaniu zawsze najgorzej się kończyło. Z resztą po czyjej stronie miałaby stanąć?Tak będzie najprościej. Niech zdecyduje walka.

Wojownik uniósł ciężką broń i pędem ruszył w stronę skrytobójczyni. Dzieliło ich kilka kroków. Odległość zmniejszała się stopniowo, a Czarna stała w miejscu. Wyczekiwała na swój moment. Mroczna wojowniczka wzięła zamach. Cisnęła sztyletem w stronę wroga.

Kassandra nawet nie była pewna tego co się właśnie stało.

To zdarzyło się zbyt szybko. Ostrze już tkwiło w płycie zbroi brodacza, ale nie wbiło się w głąb. Głownia topora huknęła o ziemię, a w dłoni wojownika został sam ścięty w pół drzewiec. W tej samej chwili Czarna była przy swym celu. Wystarczył jeden szybki krok, krótki moment. Wojowniczka spojrzała w szeroko otwarte oczy rozbrojonego przeciwnika. Ten błądził tylko wzrokiem między jej twarzą, a kawałkiem drewna w dłoni i ostrzem leżącym na podłodze jaskini.

Bojownicy BurzDove le storie prendono vita. Scoprilo ora