I Got the Music

419 26 15
                                    

-relations and music-

Mimo tego że weekend składa się z soboty i niedzieli, to w pierwszy dzień tygodnia* Octavia nie ruszyła się z domu. Wolała spędzić godziny nad książkami niż chociażby wyjrzeć zza obszaru obejmującego łazienkę czy jej pokój. Potrzebowała z kimś kontaktu aby zostać o zdrowych zmysłach, jednak o to nie musiała się martwić. Dominic przez cały czas był z nią, a nawet zdarzyło się że znikał i wracał z jedzeniem bo Octavia nie chciała sama iść do kuchni.

Gdy nastał poniedziałek, złotowłosa nie była w takim nastroju w jakim by chciała. Czuła jakby miała zaraz wypluć płuca ze zdenerwowania, a zaraz potem serce wypadłoby jej z piersi. Ubrała się szybko w luźne ubrania i nie oglądając się za siebie, wyszła z pokoju a następnie z domu.

- Czyli co? - zapytała idącego obok niej Dominica kiedy znaleźli się na pustej, głównej ulicy - tylko ja Cię widzę, ale tak naprawdę możesz się ukazać każdemu? - zmarszczyła brwi patrząc przed siebie.

- Nie do końca tak to działa. Znaczy ja sam w sumie nie wiem jak to wszystko działa, ale wiem jedno. Jestem duchem i mam tu jakąś niedokończoną sprawę, coś czego nie zdążyłem zrobić przed śmiercią - powiedział dotrzymując jej kroku.

- Czekaj, to kiedy ty w końcu umarłeś? Wtedy kiedy zaginąłeś czy...

- To było za miastem, ja...

- Chcę wiedzieć kiedy, nie jak - przerwała mu tak jak on jej wcześniej.

- Czas mijał tak wolno a jednocześnie tak szybko że sam nie wiem. Ale było to chwilę po tym jak się ostatni raz spotkaliśmy, to była szybka śmierć.

- O cholibka, czyli to już ponad rok - zatrzymała się patrząc na niego - chcesz mi powiedzieć że jesteś tu od roku i przez ten cały czas mi się nie pokazałeś? - zapytała czując jak wzrasta jej ciśnienie.

- Nie! - odparł bez zastanowienia - może jakieś sześć miesięcy? - zamyślił się licząc na palcach. Dziewczyna wywróciła oczami i ruszyła do szkoły - stój! Nie bądź zła. Miałem powody.

Złotowłosa zignorowała go tylko przyspieszyła kroku i niemal od razu weszła na szkolną ulicę gdzie zbierało się coraz więcej uczniów. Machnęła ręką do ducha żeby nic nie mówił i weszła do szkoły. Zatrzymała się przed swoją szafką i wygrzebawszy klucze z plecaka, otworzyła ją na oścież.

- Okej, teraz matma, potem geografia, angielski, bla bla bla - przeczytała na głos swój plan lekcji powieszony w środku szafki - jak będę mieć szczęście to chociaż uda mi się ominąć klasę historyczną - westchnęła wpychając zeszyt od hiszpańskiego do środka szafki.

- Hej... Octavia prawda? - dziewczyna podskoczyła wystraszona, gdy obok jej szafki nagle pojawił się blondyn.

- Nie strasz. Tak to ja. A ty jesteś: Fe...? - przeciągnęła niepewnie.

- Żelazem nie jestem - zaśmiał się niezręcznie. Za to złotowłosa popatrzyła się na niego ze skwaszoną miną - okej to było tandetne - przyznał drapiąc się po głowie.

- BARDZO tandetne, Feliksie - podkreśliła pierwsze słowo, po czym oboje się zaśmiali - jak ręka? - zapytała wskazując na gips.

- Złamana - wzruszył ramionami.

- Przykro mi - położyła prawą rękę na jego ramieniu.

- Nie martw się, nie boli - powiedział spokojnie tracąc się w jej oczach.

Rozbrzmiał dzwonek przez co oboje jakby się rozbudzili.

- To mam nadzieje że do zobaczenia na którejś lekcji razem - chłopak uśmiechnął się lekko wkładając rękę w kieszeń bordowej bomberki.

zero talentu | julie and the phantoms | zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz