Gdy spotkali kogoś na swojej drodze

1.8K 159 82
                                    

***



- Właściwie to powiedz. Skąd jesteś? – zapytał Katsuki od pewnego czasu zastanawiając się nad tym.

- E-eh. Z Osaki. Znaczy... przeprowadziłem się do Osaki, nie mieszkałem tam od urodzenia – odpowiedział Izuku siedząc w kącie ponurego pokoju, który z każdą chwilą stawał się coraz ciemniejsze.

Do piwnicy docierał jedynie niewielki strumień światła małymi okienkami z kratami, dlatego widoczność nie była zbyt najlepsza by prowadzić żywą konwersację, w trakcie której można było się przyglądać swojemu rozmówcy.

- Z Osaki? – powtórzył blondyn drapiąc się po głowie – Ah... to dlatego pytałeś o bezpieczną arenę w Osace. Byli tam twoi jacyś bliscy?

- Tak... Cała moja rodzina jaką posiadałem – mruknął Izuku kuląc się jak kłębek wełny i tuląc się do skradzionego ze sklepu pluszaka.

- A ten twój przyjaciel? Też tam był? – wypytywał Katsuki.

Nie żeby blondyna to obchodziło. Chłopak po prostu się nudził. To było jednym powodem by ciągnąć rozmowę na temat życia zielonowłosego chłopaka.

- Nie. On mieszka daleko stąd – wyjaśnił Midoriya uśmiechając się smutnawo – Ale wiem, że nic mu nie jest.

- Skąd to możesz wiedzieć? – zapytał Bakugo marszcząc brwi – Nawet jeśli jest w bezpiecznej przystani, to nie masz pewności, że następnego dnia ta przystań się nie rozleci.

- Wiem, że on nie da się zabić tak szybko – wyjaśnił Izuku z uśmiechem spoglądając w stronę chłopaka, który siedział na leżącym materacu.

Na zewnątrz zaczynało się już ściemniać, a chłodne powietrze zaczęło przenikać przez cienkie ściany opuszczonego domu, dając znać o nadchodzącej zimnej nocy. Bakugo nie był pewien, czy kurtki i bluzy, które zabrał ze sklepu odzieżowego starczą im obu, by przetrwać mroźne noce. Jeśli to nie wystarczy wojskowy będzie zmuszony ponownie udać się do miasta, a w najgorszym przypadku będzie musiał polować na jakąś dziką zwierzynę by zdobyć jej ciepłe futro.

- Kim ty w ogóle byłeś nim zaczęła się pandemia? – pytał dalej Katsuki nawet nie patrząc w stronę swojego rozmówcy bo ten i tak zaczynał się już wtapiać w ciemność.

- Um... Zwykłym uczniem liceum – odpowiedział Izuku nie mając wiele więcej do powiedzenia odnośnie tego tematu – Starałem się dostać na studia medyczne... jednak teraz wszystko zostało już zaprzepaszczone.

- Czemu niby? – zapytał blondyn nie rozumiejąc, dlaczego zielonowłosy już się poddaje.

- Huh? – wydobył z siebie Midoriya nie wiedząc za bardzo jak ma to wszystko wyjaśnić – Mam zbyt wiele braków. Nawet jeśli cudem Apokalipsa się skończy, nie będę w stanie nadrobić całego materiału.

- No i? Wszyscy inni też będą mieli braki, więc wezmą to pod uwagę – stwierdził Katsuki.

- Tyle że ci, co zostali zesłani do bezpiecznych stref z pewnością posiadają jakieś materiały, z których mogą się uczyć. Przecież kraj nie może zrezygnować z zapewnienia nauki młodemu pokoleniu. To byłoby zbyt głupim posunięciem, które ogłupiłoby całe przyszłe społeczeństwo – wytłumaczył zielonowłosy – Chyba, że w bezpiecznych strefach naprawdę nie zapewniają nauczania... Wtedy bym się zaczął martwić o przyszłość Japończyków. W końcu to kraj naprawdę rozwinięty. Jeśli stracimy inteligentnych ludzi, stracimy też możliwości rozwoju gospodarki. Ludzie będą głupi i nie będą w stanie zbudować ani wymyślić żadnych nowoczesnych technologii. Przecież z tego Japonia czerpie ogromne zyski. Jeśli je straci, powoli zacznie się rujnować wszystko i... - zaczął mamrotać pod nosem Midoriya bardziej wszystko wyjaśniając sobie samemu, niż siedzącemu obok blondynowi.

Jedna Noc / BakudekuNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ