Rozdział 8

940 51 32
                                    

Gdy się rano obudziłem. Podniosłem się do siadu i przetarłem zaspane oczy rozglądając się po pokoju. Gdy już po porannej rutynie siedziałem przy stole i popijałem herbatę poczułem czyjś wzrok na sobie. Rozejrzałem się w wokoło, ale nikogo nie dostrzegłem. Trochę się zaniepokoiłem, a jeśli to tylko Herobrine to nie muszę się wtedy przejmować. A jeśli to nie on? Uh muszę przestać o tym myśleć. Wstałem podszedłem do okna otwierając je i patrząc przez nie. Nic…

A może wydaje mi się, może nie wyspałem się dobrze? A może jeszcze śpię? Czemu ja się tak zadręczam tymi pytaniami, to niezdrowe. Zamknąłem okno przebrałem się i ruszyłem w stronę wyjścia, gdy wyszedłem kierowałem się w stronę lasu żeby sprawdzić czy niema tam Herobraina. Wszedłem do niego i nic, no to postanowiłem iść w stronę łąk. Po drodze zbierałem kwiatki, a gdy już dotarłem usiadłem na kamieniu, popatrzyłem chwilę na łąkę i zacząłem robić wianek. Gdy skończyłem położyłem się na kamieniu i patrzyłem w piękne niebo. Nagle usłyszałem dźwięk łamanej gałązki obróciłem się szybko i ujrzałem postać w masce. Lekko się przeraziłem. Była ona ubrana w żółtą bluzę i niebieskie spodnie. Miała łuk zawieszony przez ramię żelazny miecz w ręce i tarczę.

-Kim jesteś?

Wziąłem szybko mój diamentowy miecz i obserwowałem uważnie postać.

-Oh… jednak mnie zauważyłeś

Mężczyzna zaczął iść a moja stronę, lekko się przeraziłem.

-Kim jesteś odpowiedz mi!

Mężczyzna się zatrzymał. Rozluźniłem się trochę.

-Ummm… ja? Kim ja jestem się pytasz?

Udawał zastanowienie.

-Ja jestem podróżnikiem.

Wzruszył ramionami.

-A jak się zwiesz?

-A to tajemnica.

Zaśmiał się.

-Spokojnie nie zabije cię. Nie mam bynajmniej powodu…

-Oh…

Opuściłem miecz.

-Jestem Stev.

Widziałem że dostrzegł mój miecz.

-Z kąd go masz?

-Uh… j-ja…

Podrapałem się po karku nieiwedząc jak odpowiedzieć.

-Znalazłem go

Zaśmiał się, a ja się uspokoiłem.

-To masz szczęście

-Dzięki

Uśmiechnąłem się lekko i przyglądałem się jego masce.

-Czemu ja nosisz?

-Co niby?

-Maske…

-Aaa… o nią ci chodzi noszę ja bym wtapiał się w tło

-Mnm rozumiem

Maska? Wtapiać w tło? Taka by się przydała Herobrin'owi. Uśmiechnąłem się pod nosem.

-Dooobra… jak już cię spotkałem to może pomógłbyś mi przy kopaniu?

-Z chęcią

Uśmiechnąłem się. Ten gościu jest tajemniczy…

Po paru minutach dotarliśmy do jednej z kopalni,dał mi jeden ze swoich kilofów.

-Ale oddaj nie lubię złodziei.

Powiedział to z taką powagą w głosie że przeszły mnie ciarki. Gdy zaczęliśmy kopać trafiłem na trochę żelaza i węgla a gdy już skończyliśmy zauważyłem złoto i szmaragdy.

-Ej znalazłem coś!

Zawołałem go a ten odrazu do mnie podszedł.

-No no no…

Zaśmiał się patrząc w tą samą stronę co ja.

-Przynosisz mi szczęście Stev

Chyba był zadowolony, ale nie widziałem tego ponieważ miał nadal maskę na twarzy.

-Musimy się częściej wybierać razem na wspólne kopanie.

Spojrzał w moją stronę.

-Tak…

Zaśmiałem się lekko i podrapałem po karku zawstydzony. Gdy już wykopaliśmy te złoto i szmaragdy ruszyliśmy w stronę łąki na której się spotkaliśmy.

-Powiem ci że pierwszy raz udało mi się tyle złowić.

Szedł prosto patrząc przed siebie zadowolony. Czy ja rzeczywiście przyniosłem mu szczęście czy to tylko przypadek? Szłem tak obok niego gdy nie dotarłem do kamienia.

-No to…

Popatrzył na mnie.

-Do następnego razu

Zaśmiał się i ruszył w stronę ciemnego lasu.

-Do zobaczenia!

Pomachałam mu, a gdy ten zniknął między drzewami popatrzyłem w niebo.

-Czy to był normalny człowiek czy jakiś złodziej lub rozbujnik?

Patrzałem dalej w niebo.

<per. ???>

Nawet ciekawy tem Stev. I przyznam naprawdę pierwszy raz tak dobrze się obłowiłem, pohandluje z wieśniakami i będzie nieźle. Ten Stev serio mi dziś szczęście przyniósł. Muszę jeszcze raz się z nim zobaczyć i połapać. Szedłem w stronę kolejnej wioski jaką miałem w planie odwiedzić.

-Dobra a teraz wioska.

I ruszyłem w stronę wioski...

//616 słów. Jak chcecie możecie mnie skatować... I dobranoc 😘//

LEGENDA (Herobrine x Steve) Where stories live. Discover now