Rozdział 10

966 50 55
                                    

Gdy dotarliśmy na miejsce, zatrzymaliśmy się. Lick wyciągnął pochodnie odpalając ją, a gdy już byliśmy przygotowani do wejścia w głąb jaskini, zaatakował nas potwór, Lick szybko go się pozbył. Wtedy weszliśmy do jaskini.

Po paru minutach byliśmy już w głębi jej, po chwili usłyszałem huk szybko pobiegłem do Lick'a, gdy byłem obok niego spojrzałem na co się patrzył i stanąłem tak jak on zaskoczony widząc ogromną ilość diamentów, szczęka mi opadała.

-i-ile tego…

Spojrzał się szybko w moją stronę, lekko się wystraszyłem.

-To twoja wina…

Powiedział sucho. Przeraziłem się i lekko cofnąłem. Wtedy on wyskoczył radosny.

-Przynosisz mi szczęście! Patrz ile tego jest!

Pokazywał na diamenty ucieszony.
Patrzyłem na niego zaskoczony myśląc. Co mu jest?

-Oh top wtedy kop je a ja zbiorem żelaza trochę jest nam potrzebne

Uśmiechnąłem się zawstydzony, podszedłem do żelaza które upatrzyłem i zacząłem je kopać myśląc. Przyda się żeby naprawić nasze golemy w wiosce.

Po  wykopaniu mojego upatrzonego żelaza rozejrzałem się za Lick'em, nigdzie nie mogłem go znaleźć. Gdy już podążałem za dźwiękiem uderzeń kilofa żeby znaleźć mojego towarzysza, coś złapało mnie w pasie i zasłoniło usta wciągając mnie do ciemnej jaskini w której nic nie widziałem poza ciemnością.

Przestraszony zacząłem się szarpać i krzyczeć, żeby to coś mnie puściło.

W końcu mi się udało, ale przez moje szarpanie się upadłem na to coś i poczułem zimę ciała i znajomy bandaż. Wtedy ujrzałem białe świecące oczy i spytałem spięty.

-H-herobrine?

Poczułem że dotyka mojego policzka i się zawstydziłem.

-Siedzisz mi na moim kroczu

Wstałem szybko jak poparzony z niego rumieniąc się na maxa i zobaczyłem jak zapalają się pochodnie wokół nas. Spojrzałem na Herobrine'a siedzącego na ziemi i patrzącego wprost na mnie. Nagle znikł i pojawił się za mną, stałem jak sparaliżowany, poczułem tylko jego mokry i ciepły język na szyi. Gwałtownie się odwróciłem i spoliczkowałem go. Od Razu tego pożałowałem.

Spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem, ja tylko przekonałem ślinę myśląc. Tak zginę…
Zamknąłem oczy czekając na uderzenie, które o dziwo nie stało.

Zato podszedł do mnie patrząc dalej zimno i stanął na wprost mnie, gdy już miałem zamiar uciekać, złapał mnie w pasie i przyciągnął bardzo blisko. Patrzył mi prosto w oczy, przybliżając coraz bardziej swoje usta do moich. Stałem jak wryty rumieniąc się nie wiedziałem co zrobić. Gdy nasze usta dzieliły tylko milimetry zamknąłem oczy i…

// 385 słów //

//Bardzo ale to bardzo przepraszam za tak długi czas czekania na rozdział ale czasu mam bardzo mało gdy znajdę czas staram się pisać rozdziały ale nie mam pomysłu i wychodzą bardzo krótkie. Jeszcze raz przepraszam.//

LEGENDA (Herobrine x Steve) Where stories live. Discover now