Chapter 2

10.9K 742 881
                                    



ꨄ𝑃𝑜𝑣. 𝐺𝑒𝑜𝑟𝑔𝑒ꨄ

Obudziłem się i zauważyłem ze kotek przytula się do mnie. Chyba wypadałoby jakoś go nazwać. Po przemyśleniach stwierdziłem, ze nazwę ją Luca. Mała, słodka, puszysta Luca. Dobra koniec tych słodkości, muszę pomyśleć jak przynieść kotu jedzenie...i co powiedzą moi rodzice na kota. Przecież im nie powiem:
-Witaj matko, witaj ojcze. Jakiś chłopak wdrapał się po murze i wbiegl tylnym wejściem do pałacu, dodatkowo przyszedł do mojej komnaty i zostawił mi małego kotka - przecież to jest takie głupie. Chciałem iść poszukać jakiegoś jedzenia dla kici, lecz akurat do mojej komnaty wszedł ojciec i powiedział, ze mam przyjść od razu do głównej jadalni. Kurczę, nie jest to najlepszy moment. Nie chce żeby kot mi tu zdechł! Z resztą, dzięki temu chłopakowi w bluzie nie jestem samotny. No cóż... postaram się załatwić tą sprawę jak najszybciej i poszukać czegoś dla kotki. Skąd wiedziałem, ze to kotka, a nie kot? Nie wiedziałem, strzelałem. Ale to nje jest teraz ważne.

Udało mi się załatwić jakieś jedzenie i picie dla Luci (nie mam pojęcia jak to się odmienia), ale łatwo nie było. Stwierdziłem, ze wezmę kotkę i wyjdziemy do ogrodu. Po chwili znaleźliśmy się w owym ogrodzie. Bawiłem się z Lucą dopóki nie usłyszałem głosu strażnika:
-Księciu George
-Tak? - odpowiedziałem - Królowa żąda, abyś przyszedł do niej wraz z tym oto kotem. Czeka na księcia w głównej sali tronowej - trochę się wystraszyłem, nie wiedziałem co mam zrobić. Nic nie mówiąc wziąłem kotkę na ręce i poszedłem do sali.

Moja matka patrzyła na mnie z naburmuszoną miną. Bałem się najgorszego.
-Tak matko? - spytałem z lekkim strachem w głosie - skąd masz tego kota? - spytała podirytowana - Z-znalazłem go w naszym o-ogrodzie. Zauważyłem j-jak przechodzi p-przez dziurę w z-ziemi - bałem się, ze moja matka coś wymyśli i zabierze mi Luce jak dowie się prawdy. Musiałem skłamać. Głos mi się łamał ze względu na strach, ale próbowałem tego nie ukazywać.
-Masz go oddać strażnikowi który stoi za tobą. Nie mamy pewności czy to nie jest jakaś pułapka - powiedziała królowa odwracając się. Nie wytrzymałem. Wydarłem się na nią.
-A może ja tego nie chcę?! Luca jest jedyną osobą z którą mogę porozmawiać lub nawet spędzić trochę czasu! Ty jak i ojciec zabraniacie mi się przyjaźnić z kim kolwiek! Nie widziałem nikogo w moim wieku od 14 lat! Siedzę w tym głupim zamku pod kluczem i nawet nie mogę kogoś poznać! - wykrzyczałem to co na aktualną chwilę myślałem. Moja matka była zszokowana moją wypowiedzią. Odetchnęła lekko i powiedziała:
-Niech ci będzie. Kot może zostać. Ale ty masz się nim zajmować, rozumiesz? Jak zobaczę, ze coś jest zniszczone, to natychmiast kot znika z zamku - nie dowierzałem w jej słowa. Czy ona...zgodziła się?! Nie miałem pojęcia co powiedzieć. Podbiegłem do niej i ją przytuliłem. - Dziękuję matko - po tym chciałem szybko wybiec z Lucą z sali tronowej. Jednak zanim to nastało, moja matka jeszcze coś dodała. -Gdzie tak pędzisz? Masz zakaz wychodzenia ze swojej komnaty, mówiliśmy ci z ojcem - Cholera, zapomniałem. Zapytałem się matki -To znaczy, ze do własnego ogrodu wychodzić nie mogę? Przecież świeże powietrze jest najważniejsze - powiedziałem. Ona przewróciła oczami i odpowiedziała -niech ci będzie, do ogrodów możesz chodzić, ale tylko do ogrodów. Nigdzie indziej nie możesz, a szczególnie poza mury, zrozumiano? - Tak, zrozumiano - odpowiedziałem.

Po jakiejś godzinie zaniosłem kotkę do swojej komnaty. Przebrałem się w jakieś luźniejsze, nie królewskie ubrania. Miałem dosyć chodzenia w ten głupiej koronie i jakiejś pelerynie. Próbowałem przedostać się przez mur. Chłopak który przyniósł mi kotkę miał dobry pomysł. Tez spróbuję przejść po murze. Nie powinno mi to sprawiać jakiś problemów, umiem dobrze się wspinać i skakać po drzewach. Po chwili bylem już w lesie poza murami. Starałem się być jak najciszej. Tym razem chyba nikt mnie nie zauważył ani nie usłyszał.

Po godzinie spacerowania po lesie usłyszałem czyiś głos. Można było wywnioskować, ze coś się temu komuś stało. Pobiegłem w stronę odgłosów i zauważyłem chłopaka którego spotkałem poprzedniego dnia i który przyniósł mi nowego przyjaciela. Chłopak zaklinował się nogą w dziurze między drzewami. Podbiegłem do niego i wziąłem mały nożyk którym rozciąłem poplątane korzenie i liście które uniemożliwiały chłopakowi wydostanie się. Po tym zauważyłem, ze chłopak ma na sobie białą maskę z szerokim czarnym uśmiechem. Popatrzyliśmy się na siebie przez kilka, może kilkanaście sekund po czym otrząsnołem się i podałem rękę chłopakowi, żeby pomoc mu wstać. Wow jest...bardzo wysoki.
-Wszystko okej? - zapytałem -Tak wszystko oke- ałć! - prawie krzyknął z bólu.
-Chyba jednak nie wszystko okej. Chodź pomogę ci - powiedziałem, lecz chłopak nie był zbyt chętny. Nie miałem wyboru. Wziąłem go na ręce. Nie był ciężki a raczej...bardzo lekki i chudy. Zastanawiałem się czy wszystko z nim okej.
-Gdzie mieszkasz? - zapytałem.
-Przy wodospadzie w głębi lasu. - odpowiedział.
-Okej, więc idziemy. Chyba jeszcze pamietam gdzie to było.

Dotarliśmy do jego domu. Był nie wielki, cały z drewna. Miał przepiękny widok na wodospad i dalszą część lasu. Zazdrościłem mu. Ja jedyne co widzę, to korony drzew i mur...ten cholerny mur. Otworzyłem drzwi do domu chłopaka i zaprowadził mnie on do swojego pokoju gdzie położyłem go na łóżku. Podwinąłem mu nogawkę, żeby zobaczyć jak jego noga. Chłopak był chyba trochę zawstydzony, w końcu nie znaliśmy się, a zaniosłem go do domu i opatruję mu nogę. Miałem ze sobą małą torebeczkę z bandażami i ziołami. Poszedłem po jakąś ścierkę i chciałem ją zmoczyć, aby wytrzeć wyschniętą krew chłopaka, więc poszedłem do jeziorka które miał obok domku. Przemyłem mu nogę i owinąłem bandażem. Próbowałem z nim porozmawiać, ale nie chciał się on zbytnio odzywać. Usłyszałem otwierające się drzwi do domku i czyiś głos.
-Cześć Dream! Wróciłem!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam!

922 słowa

Jak widać nazpisalam już od razu drugi rozdział opowiadania. Nie mam co robić, więc zabrałam się za pisanie, mimo ze jeszcze chyba nikt nie przeczytał mojej książki. No cóż poradzić. Okej to ja się zegnam! Papa!

Yes, Your Majesty |DreamNotFound|Where stories live. Discover now