Chapter 15

7.4K 528 892
                                    



ꨄ𝑃𝑜𝑣. 𝐺𝑒𝑜𝑟𝑔𝑒ꨄ

Minął tydzień od kiedy ja i Dream mieszkamy u Karl'a. Sapnap musiał już wracać do siebie, przez co Karl jest trochę zawieziony i smutno mu z tego powodu. Ale nie ma się co dziwić, jakby Dream wyjechał daleko stąd to ja tez bym bym smutny.
-Clay, idę się przejść
-To idę z tobą, bo nie chce, żebyś natrafił na strażnika czy coś
-Spokojnie, umiem się bronić, ale jak chcesz to chodź, dotrzymasz mi towarzystwa. Więc jak, idziesz ze mną mój drogi?
-Oczywiście Wasza Wysokość - obydwoje się zasmialismy i wyszliśmy z domu.
-Myślisz, ze nas złapią?
-Nawet tak nie myśl
-Yhm... - przytuliłem się do chłopaka co odwzajemnił. Szliśmy przez las jeszcze jakąś godzinę i wróciliśmy do domu.
-Ja się pójdę położyć, bo jestem trochę zmęczony
-Dobrze leć, później do ciebie przyjdę - pocałował mnie w czoło i poszedłem do pokoju.

Obudziłem się, gdy było już ciemno. Zauważyłem, ze nie ma nigdzie dookoła mnie Clay'a. Postanowiłem wstać i poszukać go. Po cichu schodziłem po schodach i usłyszałem rozmowę Dream'a z Karl'em i jego matką.
-Więc co z tym masz zamiar zrobić? - usłyszałem lekko zasmuconą wypowiedz kobiety
-Nie wiem sam...Kocham go, ale dla jego bezpieczeństwa lepiej by było, gdybym wyjechał...
-Wiesz, ze jeśli byś to zrobił, to musiałbyś mu to powiedzieć, tak?
-W-wiem...nie chce go zostawić...a-ale muszę...
-D-Dream...odwróć się...
-Huh?...G-George...to nie tak... - nic nie odpowiedziałem, tylko z zeszklonymi oczami wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Nie wierze...mówił, ze już mnie nie zostawi...o-okłamał mnie...a może on to wszystko robił na pokaz? Może on tylko bawił się moimi uczuciami...? Kurwa...dałem się nabrać?...
-A niech się to wszystko kurwa pierdoli! - krzyknąłem rzucając mieczem w drzewo - c-czemu mnie to spotyka..? Czy ja z-zrobiłem coś zle...? - usłyszałem jak ktoś za mną wykrzyczał moje imię i zauważyłem biegnącego Clay'a...przytulił mnie.
-George, przepraszam! To nie tak! - odepchnąłem go od siebie i przesunąłem bliżej drzewa
-Rozumiem, ze bawiłeś się moimi
Uczuciami, tak? Próbowałeś mnie w sobie rozkochać czy coś? I zostawić pod pretekstem „chronienia mnie"? Gratuluje, udało ci się.
-George, to nie prawda! Coś ty sobie ubzdurał?!
Ja po prostu nie chce, żeby coś ci się stało...nie oszukujmy się...twoi rodzice mają racje, tylko przystwazam ci problemów...
-C-Clay...to nie prawda...nie wierz w to co oni mówią. Przepraszam cie tez za to, ze na ciebie tak nakrzyczałem, ale bylem zestresowany...
-Nic się nie stało, ale...
-Prosze cie, nie zostawiaj mnie! - pociągnąłem do siebie bliżej blondyna i przytuliłem jak najmocniej tylko umiałem.
-George, kocham cie, naprawdę, ale ja nie chce, abyś miał problemy.
-Ale z tobą nie ma żadnych problemów! - pocałowałem go i nie chciałem go puścić.
-Gogy, chodź już do domu, jest ciemno i jeszcze się przeziębisz
-Yhm...

Zjedliśmy kolacje i pożegnaliśmy się z Karl'em oraz jego matką i poszliśmy do pokoju. Przegraliśmy się i jeszcze jakiś czas rozmawialiśmy bawiąc się tez z Lucą.
-Kocham cie Gogy...
-Ja ciebie tez kocham, Clay... - i zasnęłyśmy.

Obudziłem się następnego dnia, lecz Dream'a znów nie było w łóżku. Myslalem, ze jest na dole, je śniadanie czy coś, ale zauważyłem, ze na szafce obok łóżka, leży jego maska, która była już w tragicznym stanie, gdy on i Sapnap ratowali mnie w lesie, gdy zostałem przywiązany do drzewa, oraz jego bluza...szybko wstałem, ubrałem się i zszedłem na dół. Przy stole siedział już Karl ze swoją mamą.
-George... - tylko to chłopak zdążył powiedzieć, bo momentalnie wybiegłem cały zapłakany do swojego pokoju. Czemu on to zrobił? Obiecał mi przecież, ze mnie nie zostawi...Luca chyba zauważyła, ze coś jest nie tak i podeszła do mnie, tuląc się. Przynajmniej ona mi została...
Usłyszałem pukanie do moich drzwi.
-P-prosze...-powiedziałem cicho
-Hey George, my musimy iść do wioski, jeśli chcesz to możesz iść z nami, a jeśli nie, to możesz zostać.
-Um, w-wole zostać...p
-Okej, spoko. Odpoczywaj, jak wrócimy to z tobą pogadam
-Yhm...

Nie miałem co robić, więc postanowiłem się jeszcze przespać.

Obudził mnie głośny chuk na dole. Przesunąłem się bardziej do ściany i zabrałem ze sobą Lucę. Nagle ktoś otworzył drzwi.
-M-Mamo?! T-Tato?! C-Co wy tu robicie?! Jak tu weszliście!? - za nimi stali strażnicy...
-Przyszliśmy cie zabrać, Elwira na ciebie czeka.
-A-ale jak wy mnie znaleźliście?!
-Twój „chłopak" nam powiedział - ktoś nagle wyszedł przed strażników
-C-Clay...? - ledwo powiedziałem jego imię przez łzy w oczach i łamiący się głos. - C-czemu?...
-Musiałem Gogy, przepraszam...
-Zabrać rzeczy księcia i wynieść je! - matka zabrała mnie i wyciągnęła z domu...przed nim stał zdezorientowany Karl z matką
-George...co się tutaj dzieje?
-Niech się Pani nie martwi, George wraca do domu. - na koniec z domu wyszedł Clay trzymany przez dwóch strażników.
-Clay! - krzyknąłem i udało mi się wyrwać z rąk matki. Podbiegłem do blondyna i przytuliłem go tak mocno, jak tylko mogłem.
-Nie odchodź...prosze... - powiedziałem cichym głosem
-Muszę Gogy, ale pamiętaj, ze cie kocham - pocałowałem go ten ostatni raz i strażnicy zabrali go i odjechali...
-George idziemy. Teraz jest spokojnie - ojciec pociągnął mnie za rękę i wróciłem znów do zamku...do tego cholernego zamku...

ఌ𝔻𝕨𝕒 𝕥𝕪𝕘𝕠𝕕𝕟𝕚𝕖 𝕡𝕠́𝕫́𝕟𝕚𝕖𝕛ఌ

-Książę, pora wstawać! Dzisiaj koronacja Pańska jak i Pańskiej wybranki!
-Pfff, nie mam zamiaru iść.
-Ehh... wiem jak się wasza wysokość czuje, Ale nie mogę nic z tym zrobić. Może książkę jeszcze kiedyś spotka swojego prawdziwego wybranka
-Wątpię. Wywieźli go w chuj daleko.

Prawie wszyscy goście już byli. Nie umiałem znaleźć w tym tłumie Karl'a i Sapnap'a, więc postanowiłem iść na tył ogrodów i odpocząć od tych wszystkich ludzi.
-Hey George... - odwróciłem się i za mną stał Sapnap z Karl'em.
-Oh, Hey chłopacy, szukałem was wcześniej, ale jest tu tyle ludzi, ze nigdzie was nie widziałem.
-Tez próbowaliśmy cie znaleźć hah. Jak się czujesz?
-Szczerze? Chujowo.
-George, my wiemy, ze ty go kochasz, ale nic już się nie poradzi. Musisz o nim zapomnieć...
-Jakoś przez 12 lat o nim nie zapomniałem i teraz tez nie zamierzam. Powiedz mi jak ty byś się czuł, gdyby nagle odebrali ci Karl'a i nie wiedziałbyś gdzie go wywożą? I czy w ogóle jeszcze żyje... wy możecie pisać do siebie listy, a ja co? Gowno mogę. - podeszli do mnie i mnie przytulili. Było to miłe, chociaz mimo wszystko, nie był to Clay. Rozpłakałem się, bo już nie miałem siły tego trzymać.

-W takim razie, witamy nowego Króla i Królową! - wszyscy nagle zaczęli klaskać i gwizdzec. Aż mnie od tego bolała głowa.

Po jakiś 20-30 minutach zdjąłem z siebie te ubrania i założyłem coś luźnego. Poszlem w stronę domu Dream'a tak, aby nikt mnie nie zauważył. Rozkleiłem się. Przypomniały mi się jeszcze bardziej te wszystkie wspomnienia z nim związane. Zauważyłem, ze pod łóżkiem miał jakieś pudło. Zajrzałem do niego i znalazłem tam moją „pelerynę", którą dałem mu gdy byliśmy młodsi. Pamietam, ze matka się wtedy na mnie wkurzyła, bo powiedziałem jej, ze gdzieś ją zgubiłem, heh...to były piękne czasy...a teraz? Ehh...teraz muszę siedziec w zamku z moją „żoną". Nie mam już po prostu siły....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

1158 słów

Hey, chciałam powiedzieć, ze nie jest to ostatni lub przed ostatni rozdział tej książki. Mam jeszcze plan co do kolejnych rozdziałów, spokojnie

Papa!

Yes, Your Majesty |DreamNotFound|Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt