Rozdział 31

134 20 86
                                    

Isabella 

Isabella ukradkiem spoglądała w stronę ubierającego się Kenneta. Ostrokostny nie krępował się jej obecnością i wyszedł z łazienki w samej bieliźnie, przecierając ręcznikiem mokre włosy po kąpieli.

– Gdzie dziś idziemy? – spytała i ruchem głowy wskazała leżącą na łóżku walizkę.

– Ty nigdzie. Wrócę tutaj za kilka godzin – odparł, zakładając ciemne bojówki.

Isabella prychnęła niezadowolona. Przez wcześniejsze niedożywienie pamiątka po egzekutorach w postaci postrzelonej dłoni goiła się wolniej. Nawet Kennet mamrotał, że Isabella jako czarnooka ostrokostna powinna być już w lepszej kondycji, ale najpewniej organizm nadal skupiał się na poważniejszym obrażeniu, czyli tym w mózgu.

Może się uda, może jej pamięć wróci już wkrótce.

Obserwowała ruchy mięśni, gdy prześlizgiwały się pod bladą skórą w trakcie wycierania ciała ręcznikiem. Kennet nie zwracał uwagi na jej zainteresowanie, a po chwili całkowicie pochłonęło go grzebanie w szufladzie z ubraniami.

Gdy odwrócił się plecami do Isabelli, spostrzegła blizny na tej części ciała. Skóra była pokryta okropnymi szramami, które przez upływ czasu zdążyły przybrać perłowy odcień. Znamiona przypominające proste linie nachodziły na siebie w wielu miejscach. Isabelli zaparło dech w piersiach, kiedy wyobraziła sobie rany przed zabliźnieniem. Ślady musiały być pamiątką po bolesnym incydencie. Wspomnieniem po czyichś szponach.

– Aż tak ci się podobają?

Wzdrygnęła się. Kennet rzucił w jej stronę ostrzegawcze spojrzenie.

– Są okropne – wyznała.

Ktoś musiał się natrudzić, by blizny tak długo utrzymywały się na ciele, a taki drań jak Kennet pewnie na nie zasłużył.

– Rzeczywiście wygląda to paskudnie – odparł, zakładając czarną bluzę. – Prawie już o nich zapomniałem. Następnym razem nie będę paradował z nimi na wierzchu. Bo co z tego, że to moje mieszkanie? Ach, no i mój pokój?

Isabella parsknęła.

– Nie wydajesz się urażony.

– Bo nie jestem.

Wzięła głębszy oddech i wypaliła:

– To może jak wrócisz, to coś porobimy?

Kennet zmarszczył czoło.

– A co ty chcesz ze mną robić?

– Cokolwiek! Skoro muszę już u ciebie siedzieć to... nie wiem, może opowiedz mi coś o sobie.

Nawiązali rozmowę. To już coś. Isabella wyprostowała się, czując, że nabiera pewności siebie.

– Jak będziesz grzecznie siedzieć, to załatwię ci jakąś grę planszową – odparł Kennet.

– Jaką?

Zgarnął walizkę z łóżka i zupełnie zignorował jej pytanie.

– Idziesz... no... do pracy?

Kennet znów sprawdził, czy walizka jest domknięta, a potem pofatygował się odpowiedzieć:

– Tak, nazwijmy to pracą. Jak ręka?

Isabella zaczynała doszukiwać się podstępu. Takie pytania nie były w jego stylu.

– Nie musisz się o mnie martwić – wymamrotała z grymasem na twarzy. – Ale załatw chociaż tę planszówkę.

MIASTO ✅Where stories live. Discover now