Rozdział 5

397 52 123
                                    

Isabella

Smród ścieków zmieszany z zapachem krwi potęgował rozdrażnienie. Isabella na czele z Blaisem prowadziła podwładnych przez jeden z ciaśniejszych kanałów. Ten był ostatni. Drogi w ciemnościach wśród wilgoci nie należały do najprzyjemniejszych, ale znakomicie spełniały funkcję kamuflażu dla decydującego przejścia. Tuż za nim wyłaniały się schludne korytarze Podziemi, gdzie obłożone betonem ściany i sufit odpowiadały między innymi za sterylne warunki oraz w dużym stopniu niwelowały dźwięk. Masakra na moście mogła odejść w zapomnienie.

W końcu stanęli przed pierwszym rozwidleniem oznaczającym wkroczenie na terytorium Ślepych. Isabella napięła mięśnie, poświęcając niewiele uwagi drodze oświetlonej pochodniami, za to skupiając się na korytarzu, w którym panowała zupełna ciemność.

– Powinni już tutaj być– powiedział Blaise.

Isabella spojrzała na podążających za nią towarzyszy. Upewniła się, czy każdy z obecnych założył maskę, a następnie stanęła tuż przed nieoświetlonym korytarzem. Wiedziała, że panująca w tym przedsionku cisza była tak naprawdę milczeniem. Na pewno czekali.

– Długo macie zamiar się tam jeszcze chować? – krzyknęła.

Odpowiedziały jej złowieszcze śmiechy, a po chwili dało się usłyszeć coraz głośniejszy dźwięk obcasa stykającego się z podłogą. Jego echo długo roznosiło się po najbliższych drogach Podziemi, aż w końcu z ciemnego przedsionka wyłoniła się ostrokostna. Jej twarz zakrywała biała teatralna maska o szerokim uśmiechu zaznaczonym czarną farbą, podobnie jak duże skośne oczy, przez które nie przebijał się kolor tych prawdziwych.

– Widzę, że to, co mówią o zuchwałości Rebelii, jest czystą prawdą – powiedziała dziewczyna, stając przed Isabellą. – Chcieliśmy poczekać. W pierwszą stronę było was... O połowę więcej? Chyba że to wszyscy. Czyżby część planu nie powiodła się?

Słowa były pełne jadu, przez co przywódczyni Rebelii niezauważalnie wbiła paznokcie w wewnętrzną część dłoni. Ranki odniesione w trakcie obławy zapiekły ponownie.

– Wyjdź na powierzchnię i się przekonaj. Oczywiście, jeśli się nie boisz – zawtórowała.

– Widzę, że nasza wizyta jest chyba dużym poruszeniem dla waszego klanu, skoro naszym przewodnikiem ma znowu być sama następczyni tytułu przywódcy Ślepych – wtrącił się od niechcenia Blaise, zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć Isabelli. – Jak to jest być w czepku urodzonym, Aido? Widziałaś w ogóle coś poza terenem własnego klanu? – powiedział, kładąc nacisk na imię.

Isabella słysząc warknięcie zza teatralnej maski, nabrała ochoty, by dodać kilka słów. Przyszłość Ślepych nie zanosiła się najlepiej. W ich przypadku najrozsądniejszym wyjściem byłoby zrezygnowanie z zasady przechodzenia władzy z rodzica na dziecko.

Zza grupy Rebelii dało się słyszeć kolejne echo kroków. Isabella odetchnęła z ulgą, gdy ostrokostne biorące udział w trzeciej części obławy stanęły przy jej oddziale, a z tłumu wyłonił się Naoto. Dziura w jego siwym swetrze odsłaniała fragment poparzonego torsu, mimo to szedł wyprostowany, jakby rozległa rana nie była częścią jego ciała.

Wejście w wielkim stylu jak przystało na przywódcę. Isabella odczuła ulgę, widząc jego pewną postawę. Operacja na pewno się powiodła, a jej brat powrócił tylko z niegroźnymi obrażeniami.

Tuż obok kroczyła postać, która nie dorastała przywódcy nawet do barków. Przy Naoto wyglądała jak mała dziewczynka, a jasnoróżowy płaszcz z wiśniową apaszką jeszcze bardziej podkreślał jej dziecięcy wygląd. Na ubraniu o delikatnym kolorze odbijały się zaschnięte plamy krwi. Z pewnością nie należały do właścicielki płaszcza, bo nawet jej chód przypominający podskoki emanował zadowoleniem. Gdyby nie peruka brązowych włosów Isabella rozpoznałaby Miyu o wiele szybciej.

MIASTO ✅حيث تعيش القصص. اكتشف الآن