Rozdział 17

164 26 66
                                    

Kennet

Park wypełniały odgłosy fleszy aparatów i komórek, a skupisko przy fontannie z każdą minutą stawało się coraz większe. Kennet kipiał ze złości, wpatrując się w puste oczy głowy tonącej w płatkach pomarańczowych kwiatów. Miał wrażenie, że do cna sztuczny uśmiech ofiary drwi z niego. Przypominał, że zawiódł po raz kolejny.

– Znowu się spóźniliśmy – stwierdził Arno.

W przeciwieństwie do Kenneta wydawał się nad wyraz spokojny. Zabójca cholernie zazdrościł mu takiego opanowania.

Policjanci zajęli się odgradzaniem terenu wokół fontanny. Za jakąś godzinę park miał zostać całkowicie zamknięty, jednak przez ten czas tłum gapiów zdążył się zebrać. Kennet był w stanie usłyszeć poszczególne szepty, pomruki:

„To jest prawdziwe?".

„Podobno sprawcą jest bestia".

„SOO przejęła tę sprawę".

Kolekcjoner nie próżnował i swoją kolejną robotę wykonał perfekcyjnie. Luźny, rudy warkocz ofiary rozpościerał się na płatkach i prawie idealnie wkomponowywał się w ich kolor. Nawet odcień kwiatów w porównaniu z żywym kolorem włosów zdawał się blednąć. Takie spostrzeżenia pozostawione były dla każdego odwiedzającego park.

Kennet zdążył się domyślić, że jego zdobycz nagle zmieniła taktykę działania: zachciało jej się pieprzonej atencji.

– Gdyby ta dziwka Asteroth nie kazała mi zostać przed klubem, jeszcze tej samej nocy wytropiłbym tego pierdolonego dewianta – wycedził przez zaciśnięte zęby.

Dwa dni temu, gdy towarzyszył przywódczyni, od razu wyczuł znajomy zapach chemikaliów. Charakterystyczny tylko dla jednej osoby. Kolekcjoner Głów musiał znajdować się wtedy w klubie, a skoro woń pozostawiona na Isabelli była tak intensywna...

Ona z pewnością coś wie.

Gdy zgromadzenie w Podziemiach dobiegło końca, wraz Natanelem zlokalizował wszystkie potencjalne rudery w okolicach Czwartej Dzielnicy, które spełniały wymagania na stworzenie w nich kolejnego ołtarza Kolekcjonera. Nad ranem mieli już podgląd na każde z okolicznych miejsc, jednak zainstalowane kamery nie wykryły nikogo, kto wydawał się podejrzany. Już dziś wiadomo było dlaczego. Głowa wprawdzie pojawiła się w Czwartej Dzielnicy, ale w parku. W miejscu zupełnie nieadekwatnym do preferencji Kolekcjonera. Kennet poczynił tyle przygotowań, by po raz kolejny zostać wykiwanym.

Odwrócił wzrok od wyeksponowanej głowy. Cały poświęcony czas i organizacja finalnie sprowadziły się do porażki, a uśmieszek na twarzy ofiary potwierdzał to.

Kennet nie był świadomy, ile zna przekleństw, dopóki w myślach nie zaczął wyzywać przywódczyni, gdy nie pozwoliła mu podążyć za zapachem. Miał ochotę rozszarpać tę nadętą Isabellę, ale na atak w takim miejscu nie mógłby sobie pozwolić. Może i odprawiła podwładnych, ale kto wie, czy mimo to nie czaili się w ciemnościach slumsów gotowi zainterweniować, a może nawet donieść Radzie o ataku na sojusznika. Sama przywódczyni wygląda na taką, która wie, jak się obronić. W końcu tego tytułu nie zdobywało się ot tak.

Kennet wziął głębszy oddech i ze świstem wypuścił powietrze. Dobrze, że się wtedy powstrzymał. Musi działać ostrożnie, udawać uległego podwładnego, a zwłaszcza teraz, gdy natrafił na trop.

Jedno musiał przyznać. Umówienie się na kawę z Isabellą okazało się strzałem w dziesiątkę. I choć była to zagrywka polegająca na sprawdzeniu przeciwnika na niepewnym gruncie, Kennet nie przypuszczałby, że to spotkanie przyczyni się do odkrycia powiązań Isabelli z Kolekcjonerem. Ba, nie wiedziałby tego nadal, gdyby pozwolił się jej spławić w noc rozmontowywania kamer! Warto było się trochę pouśmiechać i pomarudzić, by zabrała go tej nocy ze swoją grupą.

MIASTO ✅Where stories live. Discover now