Rozdział 2

695 103 224
                                    

Isabella

Fartuchy SOO rzadko kręciły się w slumsach Czwartej Dzielnicy, dlatego wiele ostrokostnych ceniło sobie tę zubożałą część Miasta. Isabella nie należała do wyjątków, nawet jeśli jej samej przyszło żyć w ciasnym mieszkaniu na ostatnim piętrze starej kamienicy. Ważne, że przejście do Podziemi znajdowało się niedaleko i dzięki temu przywódczyni mogła szybko znaleźć się na terytorium własnego klanu.

W mieszkaniu na powierzchni nie narzekała na prysznic, ale i tym razem rozmyślała, ile czasu spędzałaby w wannie, gdyby w ogóle ją miała. Ostrożnie wyszła z brodzika i zaczęła przecierać ciało ręcznikiem. Później owinęła nim splątane, brązowe loki i całkiem naga wkroczyła do niewielkiej sypialni obok. Siedzący przy biurku Naoto nawet nie zauważył jej obecności. Musiał wrócić niedawno, bo kiedy Isabella szykowała się do wieczornej toalety, w mieszkaniu była sama. Wykorzystała moment nieuwagi i bez wahania zarzuciła ramiona na szyję Naoto, muskając ustami jego śniady policzek. W końcu mieli trochę czasu dla siebie, dlatego chciała czerpać z niego jak najwięcej. Isabella po chwili siedziała już na kolanach partnera gładząc jego dawno niestrzyżone, orzechowe włosy.

– Coś ważnego? – zagadnęła, spoglądając na stos papierów na biurku.

Na kartce w dłoni Naoto znajdowała się pieczątka w kształcie trefla, której widok przyprawił dziewczynę o szybsze bicie serca. Tego symbolu tak po prostu się nie ignorowało.

– Rada napisała do ciebie list?

– Chyba nas docenili, Iso. – Podał jej kartkę do ręki.

Poruszona Isabella, wodząc wzrokiem po wersach, szybko doszła do jednego wniosku:

– Nie piszą o tym wprost, ale chyba nasz klan stoi teraz najbliżej niej – stwierdziła, czując, że jej twarz oblewa rumieniec. Pewnie z napływu emocji jej piegi były nad wyraz podkreślone. – Rada naprawdę...

– Chce sojuszu. Wyłącznie na swoich warunkach.

Isabella odłożyła kartkę z powrotem na drewniane biurko i spojrzała Naoto w oczy. Dotychczas zawsze podzielał jej entuzjazm, bo oboje czekali na taki obrót spraw od dawna. Poparcie Rady, niepodważalnej władzy Podziemi...W końcu je otrzymali!

– O taką okazję nam chodziło. Mamy punkt zaczepienia i to się liczy. Czego chcą?

– Są skłonni zrobić z Rebelii swoją prywatną armię. Mamy zasilić jej siłę militarną, wykonywać zadania, do których potrzebna będzie większa grupa. Ale to nic w porównaniu do drugiego warunku.

Isabella chciała doczytać następną stronę, ale Naoto po krótszej pauzie kontynuował:

– Każą nam wpleść w Rebelię kilka osób z zewnątrz. Swoimi umiejętnościami mają wzmocnić klan. Niby są sprawdzeni, chętni do współpracy, bo w ich interesie też leży, by sprostać oczekiwaniom Rady. Na dodatek jeden z tych uprzywilejowanych ma wyjątkowe predyspozycje, by szybko zyskać w jej oczach. Może nawet zająć miejsce w gronie jej członków.

– Jeśli chcesz, poproszę Ethana, by sporządził raport o tym kimś – zaproponowała.

– Już się tym zająłem. Blaise dostarczył mi informacje o każdym. To znaczy to, ile znalazł. On interesuje mnie najbardziej.

Naoto wyciągnął kolejną kartkę ze sterty, a Isabella pospiesznie ją przechwyciła.

– Kennet Mitsuya? – przeczytała na głos, przedłużając sylaby.

Mogłaby przysiąc, że poczuła dreszcz rozchodzący się po ciele Naoto, gdy wypowiedziała znane mu imię i nazwisko.

– Zawodowy zabójca – odparł przez zaciśnięte zęby.

MIASTO ✅Where stories live. Discover now