Rozdział 26

220 13 2
                                    

*Harry*

Laura od dłuższego czasu się do mnie nie odzywa. Co prawda minęły tylko dwa dni ale pisałem do niej sms-y i dzwoniłem. Ona zawsze mi odpisywała. Nie ważne czy była zła czy nie. Po prostu odpisywała. Miała taki zwyczaj. Była kulturana i miła dla wszystkich, i to chyba sprawiało, że odpisywała na wszytsko i wszytskim. Martwiłem się o nią. Rozmawiałem z Janett czy się z nią nie widziała. Powiedziała, że ostatnim razem były razem w bibliotece. Szukały materiałów do projektu. Było to dwa dni temu. Rozmawiałe takżez Louis'em i z paroma innymi osobami, które się z nią kolegują. U każdej osoby to samo: Dwa dni temu lub więcej. Może poszła do Niall'a. Odwiedzić go. Sam nie wiem. To fakt, żego nieźle pobiłem ale nie przesadzajmy. Zrozumiałem w jakiejś części, że to co zrobiłem tym wszystkim ludziom było złe ale musieli jakoś zapłacić za to co zrobili. Jan wspominała, że dzwoniła wczoraj do niej z kilku numerów ale za każym razem nie odbierała. Wydzwaniała do niej przez cały wczorajszy dzień. Głucho - tak to streściła.

Z zamyśleń wyrwał mnie mój wibrujący telofon w tylnej kieszeni jeansów. Na wyświetlczu pojawiłmi się niezany numer. Odebrałam z lekkim zdziwieniem.

- Tak?

- Harry? - to była mama Laury. Wydawało mi się, że była cała zapłakana. Moje imię zostało wypowiedziane w bardzo zdeserowany sposób

- Tak to ja. Co się stało? Co z Laurą? Poszła odwiedzić Niall'a?

- Nie, nie w żadnym wypadku. Znaczy... - płakała - nie wiem Harry... nie było jej w domu od tego popołudnia kiedy poszła z Janett do biblioteki - łkała do słuchawki - wysłała mi sms-a, że wróci później bo Janett musiała iść a ona chce skończyć pracę, bo jej mało zostało...

- A kiedy napisała pani tego sms-a? W sensie, że o której godzinie? - zacząłem dopytaywać. Ta cała sytuacja nie za bardzo mi się podobała. Gdzie ona się podziewa? Wstąpił we mnie lęk.

- Już momencik... Um... o 18:04... - dokończyła po chwili.

- A o której miała mniej więcej wrócić?

- Koło 20.00... Znaczy tak mi później dopisała

- Jest pani w pracy czy w domu?

- W domu.

- Dobrze. Przyjadę do pani za godzinę jak mi się lekcja skończy bo się już zaczęła.... - lekko ściszyłem głos - Pani pokażę mi sms i coś wspólnie ustalimy,dobrze?

- OK Harry. Dziękuję za pomoc.To do zobaczenia

- Do zobaczenia - natychmiast rozłączyłem się. To zaczynało mniepowoli przerastać. Wziąłem placek i poszedłem na lekcję.

Przez cały angielski nie potrafiłem się skupić. Pani zrobiła nam kartkówkę, na którą w żaden sposób nie byłem przygotowany. Nie napisałem niczego. Myślałem tylkoo tym, gdzie jest Laura. Louis zaczął mnie wypytywać pod koniec lekcji dlaczego nie zrobiłem w ogóle notatek. Opowiedziałem mu w skrócie o rozmowie z mamą Laury. Zdziwił się. Gdy tylko zadzwonił dzwonek wyszedłem z klas jako pierwszy. Nie obchodziło mnie, że mam jeszczę tą cholerną chemię, z tą lekko zjebaną profesorką.

Na korytarzu, przy samym wyjściu złapała mnie Jan.

- Gdzie ty się do cholery wybierasz?! Obiecałeś Laurze, że nie będziesz zwiewał z lekcji!

- Wiem o tym, ale w tym momencie chodzi o Laurę a nie o wagary - stwierdziłem surowo

- Co?! Rozumiem, że się martwisz ale pewnie jest chora labo poszła do Niall'a!

- No właśnie chodzi o to, że nie! Jej mama dzwoniła do mnie przed angielskim. Wyła mi do słuchawki bo Laury nie było od tego wieczora w domu kiedy ty widziałaś się z nią ostatnia!

- Uh.... Nie wiedziałam sory - fuknęła w moją stronę - To gdzie jedziesz?

- Do jej matki. Muszę ją uspokoić - nie tracąc ani chwili wyszedłem ze szkoły i pojechałem do domu Laury.

------
Postanowiłam się w końcu zmotywować i wysilić szare komórki, i napisać cokolwiek... No więc oto jest... W specjalny dzień Życzę wszytskiego co najlepsze każdej z was ❤❤❤ A tak btw to wiem, że rozdział jest nudny ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie bo będzue się rozkręcać akcja
Jeszcze raz najlepszego! ❤❤❤

A btw to mam snapa xD: olijjjanka
Jak chcecie to dodawajcie ^^ miło będzie

This should not happenWhere stories live. Discover now