Rozdział 27

179 16 2
                                    

       W trybie natychmiastowym znalazłem się pod domem Laury. Szybko zaparkowałem auto po przeciwnej stronie ulicy. Zamknąłem samochód kluczykiem i przeszedłem przez ulicę a następnie wszedłem na posesję domu Laury. Zapukałem do drzwi. W dość szybkim tempie drzwi się otworzyły. Ujrzałem zapłakaną mamę Laury. Wpuściła mnie do środka bez słowa.

- Jak pani się czuję? - zapytałem kierując się do kuchni

- A jak mam się czuć?! Dobrze? Moja córka zniknęła bez słowa a Ty się mnie Harry pytasz jak się czuję?!

- Przepraszam ja po prostu... - postanowiłem się zamknąć i nie dołować tej kobiety jeszcze dobrzej

- Nie Harry to ja przepraszam, jestem przerażona całą tą sytuacją...

- Ja też się o nią bardzo martwię... Ona nie jest osobą, która nie oddzwania... Albo nie odpisuję... - usiadłem na barowym krześle i przeczesałem ze zdenerwowaniem włosy. Martwiłem się o nią. Każda inna laska byłaby mi obojętna ale ona jednak nie jest. Dziwnie się z tym czuję. Nigdy czegoś takiego nie czułem, takiej pustki.

- Wiem o tym doskonale... Mogła chociaż mi o tym powiedzieć, że jej nie będzie - spojrzałem na matkę Laury. Mamrocząc pod nosem widziałem jak po jej policzkach spływały kolejne łzy. Musiała się czuć strasznie.- Harry chyba przyszedł Ci sms - wyciągnąłem telefon z kieszeni. Sms od numer nieznany. Otworzyłem wiadomość. 

''Żal mi Ciebie. Serio się martwisz o tą małą zdzirę? Haha możesz zapomnieć o niej. Mogłeś pomyśleć wcześniej. Mogłeś zorganizować to zioło''

A następnie dostałem sms-a z filmikiem.

- Niech pani tutaj podejdzie - zawołałem kobietę gdy na ekranie pojawiła się Laura. Mama dziewczyny natychmiast przybiegła do mnie i zaczęła się razem ze mną wpatrywać w ekran telefonu.

- Widzisz ją, prawda? - zapytał głos. Tak, widziałem ją. Siedziała nieprzytomna na krześle, związana linami. Włosy zasłaniały jej twarz ale można było przypuszczać, że była blada i miała worki pod oczami. Szara bluzka, w którą była ubrana była brudna od krwi i porozdzierana. Na jej jasnych jeansach też widniały plamy krwi. - Twoja mała dziewczyna skończy niezbyt przyjemnie jeżeli nie zorganizujesz tego zioła. Co jest do jasnej cholery w tym trudnego!? Dla Ciebie nic!- mężczyzna wyłonił się z mroku.

To On. Josh. Zabiję gnoja.

———

Pewnie macie w dupie to, że piszę to opowiadanie jeszcze. Wiem, że jest smętne ale przez jakiś czas byłam nawet z niego zadowolona ale to niestety nie potrwało zbyt długo. No trudno. Nie mam satysfakcji, kiedy przy nowym rozdziale jest max 1 komentarz i 50 odtworzeń. Mnie to naprawdę smuci. Nie mam weny więc zbliżamy się do końca opowiadania. Przepraszam, że mnie tak długo nie było ale miałam dużo poprawek.

PS. Teraz będzie seria krótkich rozdziałów :)

This should not happenWhere stories live. Discover now