~ 09. Tajemniczy numer ~

25 14 9
                                    

Rozległo się skrzypienie drzwi. Shay otworzyła drzwi wejściowe na teren liceum, które zapewne widziała po raz ostatni w swoim życiu. Był piątek, kilka dni po odwiedzeniu się o swojej mrocznej stronie. Wciąż było to dla niej szokiem, niedowierzaniem. Miała wrażenie, jakby to zajście z Adelinie było tylko snem, jednym wielkim koszmarem. A jednak... dobrze wiedziała, że będzie musiała odnaleźć Magithi i spełnić swoje przeznaczenie - przeznaczenie potwora tkwiącej w niej samej. Będzie musiała opanować tą umiejętność i nauczyć się z nią żyć. Nie miała wyboru, musiała pogodzić się z faktem, że jej życie zmieni się całkowicie, opuści swoje dotychczasowe życie, zapewne już nigdy nie zobaczy ciotki, którą tak bardzo kochała... straciła rodziców, a teraz ma stracić i ją... jeszcze podobno spotkała kogoś kto może mieć związek z tym wszystkim, podobno w jej otoczeniu... miała dziwne przeczucie co do tego.

Zamknęła za sobą metalowe drzwi i ruszyła w stronę szatni. Kroki stawiała pośpiesznie, a w cichym korytarzu, jej buty wydawały głuchy dźwięk. Jej wzrok był skierowany na telefon, z którego czytała ledwo co czytelną wiadomość, bo wielkość ekranu nie ułatwiała czytania pikselów układających się w literki.

CIOCIA
Shay, uważaj na siebie.

Zastanawiała się z jakiego to powodu Adeline wysłała jej taką wiadomość. Może po prostu, bez żadnego głębokiego przekazu? Nie była pewna, ale po ostatnich wydarzeniach zdecydowanie wolała zachować czujność. Tym bardziej, że wczorajszej nocy była pełnia, a to nie wróżyło jej naturze nic dobrego. Jej oczy mogły w każdej chwili zmienić kolor oraz, czego dziewczyna najbardziej się obawiała, mógł wyrosnąć jej ogon lub para wilczych uszu. Na szczęście skończyła zajęcia zanim zaszło słońce. Nie chciała sobie nawet wyobrażać sytuacji, w której na oczach całej klasy zmienia się w zwierzę i atakuje wszystkich rozrywając ich na kawałki. Pewnie przyjechałaby policja i ją zastrzeliła, więziła lub przekazała naukowcom, żeby wykonywali na niej badania genetyczne.

Westchnęła cicho i zawiesiła bluzę na wieszaku. Sięgnęła do kieszeni jeansów, wyjmując z nich frotkę i związując swoje kruczo-czarne włosy w 'koński' kucyk. Uśmiechnęła się sama do siebie bez powodu i ruszyła w stronę sali od francuskiego.

Po dwóch minutach dotarła na miejsce. Pod klasą znajdowała się tylko garstka chłopaków, pozostali jeszcze nie przyszli - dzięki Bogu, nastolatka miała przynajmniej spokój. Usiadła pod ścianą i oparła o nią tył głowy. W uszy włożyła słuchawki i cicho nuciła tekst piosenki, wydobywającej się z jej uszu. Mogła przynajmniej na chwilę przestać myśleć o tym, co wydarzy się niedługo w jej życiu i zrelaksować się. Wzrok miała ślepo skierowany na schody prowadzące na piętro, na którym się obecnie znajduje. W końcu za dwie minuty lekcja, zaraz powinna przyjść nauczycielka.

Mineły już ponad trzy minuty po dzwonku, a pod salą wciąż znajdowali się jedynie uczniowie. Zapadło lekkie zamieszanie, wszyscy wymieniali ze sobą zdania.

- Hej, ty! - nagle usłyszała krzyk. Podniosła wzrok i zobaczyła klasę wpatrującą się w nią z namiętnością i chłopaka wskazującego na nią palcem, najwidoczniej to on odezwał się chwilę temu. - wszyscy się naradziliśmy, idziesz do pokoju nauczycielskiego, bo nikt z nas nie chce się narażać, czy coś. - prychnął, a dziewczyna przewróciła oczami. - spytaj, o co chodzi z tym i będzie po sprawie... Susan, tak?

- N-nie, tak dokładnie to Sha-

- Niby mnie obchodzi jak masz na imię, albo kim jesteś? Idź po prostu, dziwaczko. - przerwał jej gwałtownie, a w jego oczach można było zobaczyć straszną obojętność, najwidoczniej do tego co mówił.

Nastolatka wpatrywała się w niego z nienawiścią. Jej tęczówki drgały lekko, a ciało trzęsło się sprawiając, że czarno-włosa poczuła dziwne ciepło bijące od jej środka, czuła, jakby jakaś gorąca energia wydobywała się z jej serca i kierowała się powoli w stronę jej czaszki.

- Co tak zamarzłaś, hę? - zapytał chłopak i podszedł krok bliżej do dziewczyny. Gdy uczynił jeszcze jeden krok i zwrócił wzrok na jej twarz, zamarł. Wpatrywał się z przerażeniem na dziewczynę, a jego usta otwierały się i zamykały próbując coś powiedzieć. Cofnął się nerwowo i usiadł na ławce, jakby nigdy nic.

Czarnowłosa nie miała pojęcia co się stało i dlaczego, ale chciała jak najszybciej opuścić to miejsce. Zerwała się na nogi, narzuciła plecak na ramię i szybkim krokiem oddaliła się od zdziwionej zachowaniem chłopaka klasy. Nikt nie wiedział, czemu tak się przestarszył, bał się wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, po prostu siedział na ławce i lekko drżał. Był to dość przerażający widok, zważając na to, że jeszcze chwilę temu był taki pewny siebie.

Shay pośpiesznie kierowała się w stronę pokoju nauczycielskiego. Jak mógł... jak śmiał... ciekawe, czy gdyby wiedział co ona teraz przeżywa, oszczędziłby sobie tego komentarza. Nie obchodziło ją szczególnie zdanie innych, ale to jednak bolało. Wiedziała, że zawaliła, że jej obecność tylko utrudnia innym życie, że nie byłoby różnicy czy jest czy jej nie ma... powinna była uratować rodziców, a nie pozwolić im zostać zjedzonych przez dzikie bestie... ale to właśnie dlatego udaje się w podróż, żeby nie pozwolić by straciła jej ostatnie bliskie osoby.

Zbliżyła się do drzwi. Tkwiło na nich lustro, ujżała, jak w ostatniej chwili jej tęczówki ze złotej barwy zmieniają się na zwykły naturalny kolor. Wzięła głęboki oddech i zapukała.

- Proszę! - usłyszała w odpowiedzi. Otworzyła drzwi i weszła do pomieszczenia. - Panna Callaghan, tak? - odezwał się naczyciel, jej ulubionego przedmiotu, geografii.

- T-tak... chciałam spytać, nasza pierwsza lekcja to francuski, jednak nauczycielka nie zjawiła się, zastanawiamy się czy może...

- Pewnie uczy was pani Lavelle, zgadza się?

- Coś się stało?

- Nie wiemy. Tak dokładnie nie zjawiła się dzisiaj w szkole. Nie wysyłała też żadnej informacji o zwolnieniu jej i przypisania zatsępstwa. - powiedział jeden z nauczycieli. - Jednak kilka minut temu, gdy wysłaliśmy do niej wiadomość z zapytaniem o zaistniałą sytuację, odpisał jej mąż. Miała poważny wypadek samochodowy, pod jej samochód wbiegło jakieś zwierzę, prawdopodobnie pies, ale nie było to zbyt widoczne na monitoringu drogowym.

- T-to straszne! - szczerze stwierdziła nastolatka, może i nie przepadała za tą nauczycielką, ale współczuła jej, że znalazła się w takiej sytuacji.

- Nie przeczymy... macie dzisiaj lekcje odwołane, przekaż klasie. - odrzekł, a dziewczyna kiwnęła głową i opuściła pokój.

Wbiegła szybko po schodach i dobiegła do sali lekcyjnej, gdzie wciąż siedziała jej klasa.

- M-mamy odwołane lekcje, miałam przekazać. - powiedziała szybko i prędko skierowała się spowrotem po schodach w dół i w stronę szatni. Pośpiesznie się ubrała i wyszła z bydynku szkoły. Teraz już wolnym krokiem zmierzała w stronę domu. Myślała już tylko o tym, że będzie miała spokój. Tak, co niektóre rzeczy przychodziły Shay bez problemu, jak przynajmniej zapominanie stresujących ją wydarzeń i uspokajanie się.

Nagle usłyszała cichy dzwonek wiadomości. Wyjęła telefon z kieszeni i zobaczyła nieodczytaną wiadomość od nieznanego numeru. Zawachała się na chwilę, ale kliknęła i otworzyła wiadomość.

Nieznany numer
Cześć, Shay. Długo na to czekałem, ale musimy w końcu się spotkać. Odpisz proszę, żebym miał pewność, że wiadomość dotarła. Pozdrów ciotkę.
Do zobaczenia!

Ze zdziwieniem kolejny raz czytała wiadomość. Kto ją wysłał? I skąd zna jej imię i fakt, że mieszka z ciocią? Po chwili zastanowienia schowała telefon spowrotem do kieszeni i biegiem pobiegła do domu. Miała skrytą nadzieję, że Adeline jej to wszystko wyjaśni. Wszystko wokół niej staje się tajemnicze, coraz bardziej tajemnicze...

Pełnia w tafli głębi ~ S.CWhere stories live. Discover now