~ 03. Niespodzianka ~

38 17 9
                                    

    Tego poranka Shay obudziła się w wyjątkowo złym nastroju. Po obudzeniu czuła się nie wyspana - a dokładniej tak jakby w ogóle nie spała przez tydzień. Postanowiła zignorować wszystko i pójść już na śniadanie. Schodząc po drewnianych schodach w czarnych kapciach, każda deska wydawała nie przyjemny skrzyp. Skręciła w korytarz i jak zwykle usiadła przy stole w kuchni, żrby zjeść przygotowane przez ciocię kanapki.

    Dziewczyna chyba pierwszy raz przyszła tak wcześnie przed czasem do szkoły. Gdy usiadła pod salą zegar wskazywał za dwadzieścia ósma. Poświęciła ten czas na ponowne sprawdzenie swojego wypracowanie z historii na temat rdzennych mieszkańców Ameryki. Ani się obejrzała, a już zadzwonił dzwonek oznajmiający początek lekcji.

    Uczniowie chmarą weszli do klasy od historii i zajęli swoje miejsca. Była to dopiero trzecia lekcja, a wszyscy już padali z nóg. Sala Pana Vistorico, czyli wychowawcy klasy Shay, była bardzo dużym pomieszczeniem i zapewne jednym z największych w szkole. Stały w niej trzy rzędy widocznie starych ławek i nie w lepszym stanie krzeseł. Na ścianach wisiały tablice na których były zapisane ważne historyczne daty, druki obrazów sprzed kilkuset lat i parę innych drobiazgów. Na samym przodzie wisiała wielka interaktywna tablica. Historyk stawiał na technologię i na każdej lekcji z niej korzystał.

- Dobrze,  usiądźcie, a ja zbiorę wasze prace... - odezwał się i wstał od biurka - a wy przeczytajcie podręcznik strona 76, dzisiaj omawiamy władze i najważniejsze podboje nowożytności, na samym początku... - kontynuował swoją wypowiedź nauczyciel.

- Pssst! Shay... - usłyszała nastolatka i odwróciła się do dziewczyny z ławki, zdziwiona tym, że zwróciła na nią uwagę i jeszcze nazwała ją po imieniu - ten koleś wie co gada? - dodała z lekkim rozbawieniem. - Jak zada kolejne wypracowanie na za tydzień to będę chyba musiała odrabiać to na koncercie - teraz zrobiła trochę zirytowaną minę.

- Jakim koncercie? - zapytała, zanim zdała sobie sprawę, że nie chciała rozwijać dyskusji.

- Jak to jakim? - zdziwiła się - nie idziesz na koncert Night Wolfs? Pierwszy raz od paru lat występują znowu w Paryżu - powiedziała - ale no rozumiem, nie każdy  ich lubi...

- N-No - wyjąkała tym samym kończąc rozmowę. Czuła się bardzo tym podniecona i rzeczywiście nie miała wcześniej pojęcia o koncercie swojego ulubionego zespołu. Ale wiedziała, że nie miała pieniędzy na bilet ani z kim pójść. Ostatnio ciotka musiała siedzieć w pracy do późna, a i tak ledwo co im starczało na chleb. Gdy zdała sobie z tego sprawę od razu posmutniała.

   Dziewczyna bez słowa weszła do mieszkania. Nie weszła nawet na chwilę do kuchni, żeby dać kotce karmę i weszła po schodach do swojego pokoju. Otworzyła drzwi, które jak zwykle przeraźliwie skrzypiały i siadła przy stoliku odrobić prace domowe. Wykładając zeszyty na blat rzuciła jej się w oczy miętowego koloru mała koperta. Sięgnęła po nią ze zdziwieniem i otworzyła. Pierwsze co zobaczyła liścik.

   Cześć, pewnie wróciłaś już ze szkoły. Postanowiłam ci zrobić niespodziankę. Co prawda urodziny masz dopiero za dwa tygodnie, ale wtedy ten prezent nie miałby wartości. Więc mam nadzieję, że się ucieszysz. Ja muszę pracować do późna jeszcze przez ponad tydzień, więc pewnie będziemy się widywać tylko rano. Przykro mi z tego powodu... Ucałowania, Ciotka Adeline :)

    Dziewczynka z zaciekawieniem otworzyła kopertę i zamarła. Jej oczom ukazały się dwa najprawdziwsze bilety na koncert Night Wolfs. Jakby nie wierząc, że to prawdziwe obróciła je w palcach. ,,To jakiś przypadek?'' pomyślała i odłożyła je na chwilę.

- Ale zaraz - powiedziała nagle sama do siebie - ciotka napisała, że będzie jeszcze pracować wtedy kiedy odbędzie się koncert. To po co jej były aż dwa bilety? Chyba nie wezmę Melisy ze sobą - to ostatnie wypowiedziała żartem, oczywiście.

    Dziewczynie udało się z trudem nie zasnąć, aż do przybycia Adeline. Chciała ją spytać skąd wzięła pieniądze i po co wydawała na dwa z nich skoro jeden z nich jest zbędny? Kiedy usłyszała dzwonek do drzwi otworzyła je i rzuciła się z radością na opiekunkę. Ona na początku była zaskoczona, ale po chwili zrozumiała co tak ucieszyło nastolatkę.

- Ooo a jeszcze niedawno mówiłaś, że jesteś za duża na takie czułości - zaśmiała się i wyszła z progu.

- Mam do ciebie pytanie... - nagle uspokoiła się i trochę spoważniała Shay - dlaczego kupiłaś dwa bilety skoro nie będziesz mogła ze mną pójść? - popatrzyła się na kobietę.

- No więc myślałam, pewnie masz jakąś koleżankę, którą byś zaprosiła, nie prawda? - uśmiechnęła się, ale po chwili smutniejąc widząc twarz dziewczyny.

- Bo wiesz... nie mam przyjaciół... - odparła i zacisnęła usta. Naprawdę pieniądze poszły na ,,przyjaciela'', który nawet nie istnieje? Na początku pomyślała o dziewczynie, która powiedziała jej o koncercie, ale przecież one nawet się nie znają. Z żadnym innym rówieśnikiem nie rozmawiała... A Rogan to nawet szkoda mówić.

- Może to jest chwila, żeby właśnie znaleźć jakiegoś? Posiadanie prawdziwego przyjaciela to wielki skarb... 

- Ale ja tam nawet nikogo nie znam! Jakim cudem mam znaleźć osobę w dobrych relacjach jak nawet prawie z nikim nie rozmawiałam. Kogo miałabym zabrać?

- A to już i wyłącznie twoja decyzja, wierzę w ciebie - zagadkowo zakończyła rozmowę i wyszła.

~~~~~~~
Hej, ten rozdział jest jeszcze krótszy. Przyzwyczajcie się, że moje rozdziałki będą krótkie bo nie umiem zawerać czasem opisów (po prostu nie xD) i to tak wychodzi. Ale mam nadzieję, że wam się i tak podoba. Zachęcam do komentarzy i dania gwiazdki :D

Pełnia w tafli głębi ~ S.CWhere stories live. Discover now