~13. W końcu ten moment...~

17 14 2
                                    

- Gotowa? - odezwał się nastolatek.

- Tak, możemy już iść. - odezwała się podekscytowana.

Shay wraz z Charlosem właśnie ubierali się do wyjścia. Zjedli naleśniki usmażone przez Adeline i postanowili, a tak właściwie to Charlos, wybrać się do domu ich zespołu. Choć dziewczyna starała się zachować powagę w głowie wręcz umierała ze szczęścia.W końcu miała poznać osobiście swoich idoli. Wciąż nie wierzyła w to wszystko co się miało zaraz stać i czym prędzej ubrała swoje buty do wyjścia.

- Shay. - usłyszała nagle głos staruszki i odwróciła się w jej stronę. Czyżby chciała ją powstrzymać? - Uważaj na siebie dziecino i uściskaj ode mnie tych młodych utalentowanych artystów. - powiedziała, a na jej usta wkradł się lekki uśmiech. Czarnowłosa przytuliła ciotkę i po chwili opuściła dom wraz z towarzyszem.

Dziewczyna ze stresu i obawy przed tak ważnym dla niej wydarzeniem czuła jakby ktoś wyciskał jej wnętrzności. Nie mogła wydusić z siebie ani słowa.

-Wszystko dobrze? - odezwał się nagle chłopak i spojrzał na nią z przerażeniem. - Jesteś strasznie blada...

-Jest okej. - to były jedyne słowa, które w tym momencie mogły paść z jej ust.

Charlos wciąż nieco zaniepokojony kiwnął głową i tak w milczeniu dotarli na miejsce.

-Jesteśmy... - szepnął sam do siebie.

Ujrzeli przed sobą zwykły żółty blok. Nikt by się nie domyślił, że właśnie w takim miejscu żyją światowej sławy gwiazdy. Pośpiesznie wpisał kod do domofonu i wszedł do klatki. Shy przełknęła nerwowo ślinę. To miało być już za chwilę...

Pośpiesznym krokiem nastolatkowie wchodzili po schodach na czwarte piętro by w końcu ujrzeć drewniane drzwi z numerem 16. Chłopak zapukał do drzwi. Nastolatka wstrzymała oddech. Po chwili można było usłyszeć przekręcany zamek, a drzwi się uchyliły...

-Jezusie, gdzieś ty się podziewał idioto? I co tu robi ta młoda dama? - odezwał się chłopak stojący w drzwiach. Dziewczyna od razu go rozpoznała. W drzwiach stał Nevan we własnej osobie. Czuła się jakby miała zaraz zemdleć.

-O mój boże. - powiedziała cicho. Widząc zaskoczoną wciąż minę osoby w drzwiach opamiętała się. - J –Jestem Shy Callaghan. Miło mi poznać. Jestem waszą fanką, w sumie to ogromną fanką, będąc szczera bardzo ogromną fanką, znaczy...

-Dobrze się czujesz?

Brawo. Brawo Shay. Naprawdę świetne pierwsze wrażenie.

-Przepraszam, ja... - zaczęła się tłumaczyć. Wzięła głęboki oddech. - ty jesteś Nevan, prawda?

-Tak, można tak powiedzieć. To ty jesteś tą dziewczyną, z którą ten nasz kochany Charlos się spotkał wczoraj i wywołał bardzo potrzebne, szczególnie naszemu zespołowi zamieszanie?

-Eh. - mruknął w odpowiedzi chłopak. - Może wejdziemy, a nie będziemy tak stać w progu? - zwrócił się do Nevana starając się uśmiechać, żeby dziewczyna czuła się pewniej.

-Wchodźcie.

Przekroczyli próg, a czarnowłosa rozejrzała się. Mieszkanie było ustrojone w odcieniach żółtego i brązowego, a na ścianach wisiały obrazy, płyty winylowe i plakaty z okładkami ich albumów. Wyglądało to dość... zwyczajnie.

-Chodźmy do pokoju, w którym ćwiczymy. - zakomunikował Nevan. Tak też zrobili. - Patrzcie kto przyszedł. - powiedział, gdy weszli do pomieszczenia. Znajdowało się tam wiele instrumentów, a ściany były pokryte czymś, jakkolwiek się to nazywało, jakimś materiałem do tłumienia dźwięków. Tak jak nastolatka przypuszczała, byli tam i inni członkowie zespołu. Zdecydowanie za dużo emocji na raz.

-Charlos, w końcu przyszedłeś... - odezwał się Aaron, odchodząc od perkusji. - A kto to nas odwiedził? - powiedział nagle zauważając Shay stojącą za Charlosem.

-Ja jestem Sh...Shay... miło mi was poznać, bardzo miło... nie wierzę, że to się dzieje... - ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem.

Charlos postanowił po krótce wytłumaczyć, jak doszło do tego, że stoi z tą dziewczyną tu i teraz, oraz o sprawach, które przydarzyły się jej. Zgodziła się, by zaufać zespołowi, zresztą chłopak nalegał, że pomogą jej.

-Czyli twierdzisz, że powoli zmieniasz się w wilkołaka, twoja ciotka jest strażniczką, a ty chcesz się wybrać do jakiejś magicznej, prawdopodobnie nie istniejącej krainy?

-Ona istnieje... zakładam, że to wszystko prawda, zresztą nie przyśniły mi się złote oczy i bóle w trakcie pełni... Wiem, że to brzmi jak bajka, ale musicie mi uwierzyć. - skomentowała wypowiedź Blaise'a.

-A... Wiesz może dlaczego tak dzieje? Chociaż jakieś przypuszczenia? Może ktoś z twojej rodziny był wróżką zębuszką?

-Ej ogarnij się Aaron! - przerwał mu Charlos. - Z tego co mówiła mi Shay, gdy była małą dziewczynką, na jej wioskę napadły wilkołaki i podobno tylko jej udało się przeżyć.

-A wiesz gdzie to się stało? - spytał znowu Blaise.

-Podobno w jakiejś wiosce w Irlandii...

-Jasne - przerwał jej nagle Nevan. - Przepraszam, idę do łazienki. - wstał i w pośpiechu opuścił pomieszczenie.

-Co mu odbiło?

-Pewnie musi to sobie przetrawić, przecież wiesz, Nevan to Nevan. - Charlos wzruszył ramionami. - a ty co sądzisz o tym wszystkim Shay?

-Sama nie wiem, ale wiem, że chciałabym wiedzieć więcej o tym zdarzeniu... co, jeśli to wszystko było moja wina? I dlatego teraz żyję w Paryżu z ciotką, która nawet nie jest moją biologiczną rodziną, a nie z moją prawdziwą rodziną, matka, ojciec, dziadek, może nawet miałam kuzynke, kuzyna, siostrę, brata, nie wiem i nigdy się tego nie dowiem, muszę żyć w niepewności, nie wiedząc, czy spoczywa na mnie wina za życia kilkudziesięciu ludzi...

-Co za asburd. - prychnął Aaron. - Nie miałaś na to wpływu, a przyszłość jeszcze przed tobą. - powiedział i uśmiechnął się pocieszająco. Miał rację. Powinna zostawić tą kwestię i skupiać się na istotnych sprawach. - A teraz coś przyjemniejszego. Musimy chwilę ochłonąć. Jaką pizzę zamawiamy? 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 07, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Pełnia w tafli głębi ~ S.CWhere stories live. Discover now