~ 02. Nowy znajomy ~

55 16 13
                                    

  Od tego dziwnego zdarzenia podczas w pełni, które zdarzyło się tydzień temu, gdy to Shay poczuła to dziwne ukłucie, zobacz, że jej ciotka ją unika. Nie wiedziała czemu, ale chciała poznać prawdę o co jej chodzi. Nie lubiła jak ktoś przed nią ukrywał jakieś tajemnice, a już w szczególności jej ciotka. Nie posiadała przyjaciół, była typem raczej samotnika, nie pajała do ludzi wielką przyjaźnią. Miała wrażenie, że większość z nich to zwykli egoiści co nie mają za grosz współczucia czy dobrych zamiarów. Zawsze musiało znaleźć się to ale .

  Dziś udało się jej wyjątkowo wcześnie wstać więc udała się dłuższą drogą do szkoły , czyli tą koło Wieży Eiffla oraz przez urocze uliczki . Miała założone słuchawki i oddała się słuchaniu swojego ulubionego zespołu, Night Wolfs. Uwielbiała tą czwórkę chłopaków. Ich charyzma oraz piosenki powodowały zawsze ulgę dla siedemnastolatki w cięższych dla niej dni.
  Jej ulubionym z tej całej czwórki był Charlos, Anglik, jak większość z nich (tylko Nevan nie był). Posiadał na piękną barwę głosu, którą uwielbiała. Chłopak miał jasnobrązowe, trochę wchodzące w odcień orzechu włosy, które sterczały na wszystkie strony. Było to dla dziewczyny trochę urocze, a piegi dodawały chłopakowi uroku. Oczy miał kolor orzechu.

  Lubiła jeszcze Nevana, który jako jedyny nie był z Anglii, a z Irlandia. Dziewczyna czasami, gdy przypatrywała się trochę dłużej jego twarzy, miała wrażenie, że gdzieś ją już widziała, ale zawsze odrzucała tą myśl. Zawsze wmawiała sobie, że po prostu za często przygląda się całemu zespołowi. Nevan z kolei posiadał granatowe oczy, dość mocno zarysowaną szczękę, bladą karnację oraz ciemnobrązowe włosy, które odrobinę wchodziły w barwy czerni. Większość zespołu była starsza od Shay o dwa lata, tylko Charlos był od niej tylko o rok starszy.

  Gdy akurat leciał fragment, który śpiewał jej ulubiony z czwórki wokalistów, zdała sobie jedną sprawę. Nigdy nie pamiętała tego co robiła w dzień w pełni. Zawsze budziła się dzień później z pustką w głowie co zwykle szkodziło jej wtedy na lekcjach. Dopiero ostatnią pełnie pamiętała. Żyła już na tym świecie siedemnaście lat, ale nie nie było żadnego wspomnienia z dni pełni , tylko to sprzed tygodnia i jedno z czasów dzieciństwa, ale ona jakby przez mgłę to pamiętała, nie wiedziała co się tam stalo. Jedynie krzyki ludzi pamiętała.

Szybko jednak przestała o tym myśleć i mocniej naciągnęła na swoje ręce rękawy bo zawiał zimniejszy wiatr. Były takie dni w Paryżu gdy robiło się niemiłosiernie zimno, a dziewczyna była strasznym zmarźluchem. Poza tym gdyby spojrzeć na to z drugiej strony, Shay uwielbiała duże , luźne bluzy czy swetry, wiec taka pogoda byłą idealna dla takich rzeczy. Dziś miała na sobie jakiś zielony sweter, który był oczywiście trochę przy duży, a do tego ciemnoniebieskie jeansy. Spojrzała na Wieże Eiffla, którą zostawiła już za sobą i uśmiechnęła się lekko.

  Kochała Paryż.

  Był to jej dom. Uwielbiała tu przebywać, chodzić po tutejszych uliczkach i od czasu do czasu, ale bardzo rzadko, spotkać się z jakimiś swoimi znajomymi w pobliskich knajpkach. To miasto zawsze tętniło życiem. Było tu pięknie, uroczo i romantycznie.

  A Shay była romantyczką.

  Dużą, ale nigdy tego nie okazywała. Jednak uwielbiała urocze gesty, które często uważała za romantyczne. Kochała czytać jakieś historie tego typu. Właśnie. Dziewczyna też bardzo dużo czytała. Dużo o przygodach i wyprawach, ale dało się znaleźć w jej zbiorach książek , które nie należały do małych, jakieś romanse czy coś w tym stylu, które były na prawdę godne uwagi.

  Zbyt zajęta obserwowanie otoczenia nie zauważyła, wchodząc do szkoły, kogoś kto był na przeciw niej. Gdy nagle zderzyła się z tą osobą i wywaliła się, spojrzała w górę na osobę.

  Był to Rogan.

Wysoki blondyn, umięśniony o zwykle ironicznym wyrazie twarzy. Posiadał przeszywające, szare oczy, których dziewczyna z jakiś powodów nie lubiła. Ogólnie rzecz biorąc, od momentu gdy pierwszy raz na niego wpadła, on ciągle się jej przyglądał. Nie podobało się jej to, ale nic nie mogłem z tym zrobić. Spojrzała na jego wręcz idealną twarz. Zarysowane kości policzkowe, usta pełne, a nos idealnych proporcji. Shay nie mógł zaprzeczyć jednej rzeczy. Z wyglądu był ideałem. Pytanie czy wewnątrz też.

- Na prawdę mi przykro - powiedział chłopak, ale nie wyglądał żeby czuł jakąkolwiek skruchę z tego co przed chwilą się stało. Podał jej rękę, a gdy ta podniosła się i otrzepała powiedział:
- Po raz kolejny na mnie wpadasz, Shay - powiedział z dziwnym uśmieszkiem, który zdecydowanie nie spodobał się siedemnastolatce.
- No tak jakoś wychodzi, Rogan - mruknęła, unikając jego spojrzenia. Jego wzrok wydawał się jakiś niepokojący ...

- To może byśmy się zapoznali? Skoro tak na mnie „ lecisz?" - powiedział z lekkim śmiechem, a mówiąc ostatnie słowo zrobił cudzysłów. Ale to wystarczyło by dziewczyna poczuła, jak jej policzki czerwienieją. Rogan widząc to zaśmiał się pod nosem.
- Nie lecę na Ciebie i nie dzięki, nie mam ochoty na nowe znajomości - powiedziałq wymijająca i chciała go  ominąć by wejść do szkoły, ale ten zagrodził jej drogę.

  Spojrzała na jego twarz i przełknęła nerwowo ślinę. Błysk jaki pojawił się w jego oko bardzo, ale na prawdę bardzo się jej nie spodobał, był jakiś taki ... Mroczny?

- Jak już na mnie wpadłaś to się tak łatwo nie pozbędziesz jak za pierwsze razem - powiedział z szelmowskim uśmiechem, od dziewczynę zmdliło. Te jego białe zęby ... Ahh robił takie wrażenie, że nastolatka musiała całą sobą bronić się przed jego urokiem. Nie chciała z kimś takim jak on. Przytłaczał ją właśnie taki idealizm.
- Ale czego nie rozumiesz w słowie nie , Rogan? - powiedziała zdawkowym tonem i spojrzała na zegar, który wisiał nad wejściem do szkoły. Jeszcze chwila i spóźni się na lekcje!

  Na te słowa chłopak się uśmiechnął lekko, a ten wyraz twarzy już w ogóle nie podobał się brunetce. Coś z typem było nie tak, czuła to. Nagle, nie wiadomo czemu jej blizna koło jej lewego oka zapiekła. Ale nie zapiekła tak jak jakaś zwykła rana. Było to jakieś dziwne uczucie, trochę porównywalne do tego ukucia sprzed tygodnia. Poczuła na sobie jego dziwne spojrzenie więc szybko zabrała rękę z blizny, która kształtem przypominała księżyc jako rogalik.

- Coś się stało? - spytał niby zatroskanym tonem, ale Shay czuła, że nie była to prawdziwa troska, gdzieś wyczuła nutkę satysfakcji co ją trochę spłoszyło i przestraszyło. Rzuciła szybko okiem na zegar. Zostały jej 3 minuty i lekcja się zaczyna!

- Nie - mruknęła cicho, ale czuła na sobie uważne spojrzenie Rogana. Zaczynała się czuć niekomfortowo.
- Możesz przestać się tak na mnie gapić? - bąknęła brunetka, a blondyn jednie uśmiechnął się pokazując rzędy swoich idealnych i białych zębów.
- Przeszkadza Ci to, Shay? - spytał z nutką rozbawienia i dziewczyny poczuła jakieś ukłucie lekkiej dumy. On nie będzie sobie z niej żartować!
- Słuchaj zaraz jest lekcja, czy możesz mnie przepuścić? Nie chce się spóźnić - powiedziała dziewczyna i na jej nieszczęście wdała się w tą wypowiedź nutka desperacji.

  Chłopak słysząc jej słowa zaśmiał się z nutką kpiny, która nie podobała się jej. O czym my tu mówimy? On cały się jej nie podobał, jedynie z wyglądu był idealny...

- Puszczę Cię, jeśli zgodzisz się zakolegować - powiedział z perfidnym uśmieszkiem. Shay westchnęła i spojrzała na zegar. Została jej minuta...
- Dobrze już dobrze! A teraz mnie przepuść! - odpowiedział mu już z lekką desperację bo na prawdę nie chce się spóźnić. Na te słowa chłopak się uśmiechnął i usunął z jej drogi.

- To do zobaczenia, Shay - powiedział za nią i zaśmiał się pod nosem. Jego oczy mignęły żółcią na sekundę, ale nikt tego nie zauważył po czym sam wszedł do budynku. 

Pełnia w tafli głębi ~ S.CWhere stories live. Discover now