༄ Rozdział 7 ༄

59 9 10
                                    

Bellatrix otworzyła oczy, dysząc.

Odrzuciła szmaragdową kołdrę, po czym zeszła z grubego materaca i wyszła zza ciemnozielonej kotary. Wyjrzała przez malutkie okno, obserwując mętną toń jeziora i poruszające się w niej trawy. Ten widok zawsze ją uspokajał, a równocześnie przerażał i przytłaczał swoją mroczną głębią, która zdawała się wciągać.

Oparła się plecami o zimną, kamienną ścianę, pogrążając się w rozmyślaniach na temat ostatnich wydarzeń.Spod poduszki wyciągnęła list od swojej matki, raz po raz przesuwając oczyma po tekście.

𝑴𝒖𝒔𝒛𝒆 𝑪𝒊𝒆 𝒏𝒂𝒖𝒄𝒛𝒚𝒄 𝒋𝒂𝒌 𝒔𝒕𝒐𝒔𝒐𝒘𝒂𝒄 𝒆𝒍𝒊𝒌𝒔𝒊𝒓. 𝑾 𝒕𝒚𝒎 𝒘𝒚𝒑𝒂𝒅𝒌𝒖 𝒋𝒆𝒔𝒕𝒆𝒔 𝒃𝒐𝒘𝒊𝒆𝒎 𝒃𝒆𝒛𝒏𝒂𝒅𝒛𝒊𝒆𝒋𝒏𝒂. 𝑺𝒌𝒐𝒏𝒕𝒂𝒌𝒕𝒖𝒋 𝒔𝒊𝒆 𝒛 𝒕𝒚𝒎 𝒄𝒉ł𝒐𝒑𝒂𝒌𝒊𝒆𝒎, 𝒐𝒏 𝑪𝒊 𝒘𝒔𝒛𝒚𝒔𝒕𝒌𝒐 𝒘𝒚𝒕ł𝒖𝒎𝒂𝒄𝒛𝒚. 

 - 𝑫. 𝑩.

– Matko... Nie wiesz, co jest dla mnie dobre – wymamrotała – Ale trzymam cię za twoje wcześniejsze słowa. Dokonam tego. Wiem, jak użyć eliksiru. Nie wmawiaj mi, że jest inaczej.

Te same słowa naskrobała na kawałku pergaminu, przebrała się w szaty szkolne, i, pomimo wczesnej godziny, wyszła z dormitorium, przemierzając pewnym krokiem salon Slytherinu. 

Kierując się do sowiarni w jej żyłach pulsowała złość na matkę oraz zawziętość. Chciała osiągnąć swój cel i otrzymać stosowne wynagrodzenie. Chciała być godna rodzinnego herbu czystej krwi Blacków, którzy nigdy się nie poddawali i zawsze uparcie dążyli do swojego celu.

Nagle, zza rogu jednego z korytarzy, doszedł ją przeciągły syk. Przerażona schowała się za jedną z marmurowych kolumn.Gdy po chwili zza niej wyszła, dostrzegła wysokiego, chudego chłopaka, który 𝑠𝑦𝑐𝑧𝑎𝑙 do wiszącego naprzeciw niego jakiegoś dużego obrazu w srebrnych ramach.

Bellatrix cofnęła się, po czym udała do sowiarni okrężną drogą, rozmyślając nad poczynaniami i tożsamością owego chłopaka. Jak tylko to sobie uświadomiła, zamarła ze zgrozą. Była prawie pewna, że syczącym nieznajomym był Tom.

W sowiarni było mało sów, ponieważ większość udała się na nocne łowy. Niektóre już zajadały myszy hucząc przy tym głucho.

– Tarma! – zakrzyknęła Bellatrix, a po chwili na jej ramieniu wylądował czarny puszczyk – Zanieś to mojej mamie. Odpowiedź ma być długa, i ma zawierać wystarczająco dużo informacji... – z tymi słowy dziewczyna przywiązała do nóżki sowy list – Leć!

Patrzyła, jak jej wierna sowa znika za jedną z wież zamku, po czym niespiesznie wróciła do salonu ślizgonów. Gdy już do niego dotarła, opadła na fotel z rubinowym, aksamitnym poszyciem i pogrążyła się w śnie na temat swojej matki i tajemniczej, czarnej postaci zawsze w jej snach towarzyszącej.Po dwóch godzinach ze snu wyrwała ją Josie.

– Bell, zaraz śniadanie! Musimy być tam przed tym idiotą Terkeyem, bo znowu nam zajmie najlepsze miejsca...

Ale Bellatrix przestała jej słuchać, gdy tylko z dormitorium chłopców wyszedł przystojny Tom Riddle w towarzystwie Rudolfa Lestrange i paru innych chłopaków z piątej klasy.

Zamarła, po czym szybko pacnęła się swoją różdżką w głowę, po której spłynęły zimne strużki tajemniczej substancji. Josie wydała z siebie okrzyk zaskoczenia, po czym Bellatrix i na nią rzuciła zaklęcie kameleona.Szybko rzuciła się za oparcie fotela, a tuż za sobą pociągnęła przyjaciółkę. Gdy ta próbowała się wychylić, syknęła ostrzegawczo, obserwując zbliżających się chłopców.Chwyciła Josie za skraj szaty, po czym zaciągnęła ją za czarną komodę, na której stały zwierzęce czaszki.

History Of BellatrixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz