༄ Rozdział 1 ༄

211 17 2
                                    


Dzisiejsza noc przy ulicy Walking Death w Londynie była bardziej ponura niż zwykle. W oknach starego, ale dobrze utrzymanego domu raz na jakiś czas błyskały światła. Dochodziły stamtąd krzyki.

– 𝐶𝑟𝑢𝑐𝑖𝑜! – wrzeszczał raz za razem męski głos - 𝑆𝑒𝑐𝑡𝑢𝑚!

Okna pobrudziły się plamami ciemnej krwi.

– Męczysz martwe ciało – dał się słyszeć młody, kobiecy głos – Mało ci rozlewu krwi? Spokojnie, niedługo 𝑡𝑤𝑜𝑗𝑎 zmiesza się z krwią mej siostry, podła szlamo.

Za oknami owego domu, na ścianie, dało się zobaczyć cień kobiety, wyciągającej różdżkę w stronę mężczyzny. Błysnęło białe światło, a kobieta krzyknęła:

– 𝐶𝑜𝑛𝑓𝑟𝑖𝑛𝑔𝑜!

Okna znów zbrukały się krwią, tym razem jednak było jej znacznie więcej.

– Wstawaj, Atria – wysyczała kobieta, po czym pochyliła się nad nieruchomym ciałem - 𝑉𝑢𝑙𝑛𝑒𝑟𝑎 𝑆𝑎𝑛𝑒𝑛𝑡𝑢𝑟! 𝐵𝑟𝑎𝑐𝑘𝑖𝑢𝑚 𝐸𝑚𝑒𝑛𝑑𝑜! 𝐸𝑝𝑖𝑠𝑘𝑒𝑦! 𝐹𝑒𝑟𝑢𝑙𝑎!

Leżąca na podłodze postać drgnęła i wstała powoli.

– Och, nie umiesz tego robić dokładnie – warknęła, po czym wycelowała w siebie różdżką i rzekła – 𝑉𝑢𝑙𝑛𝑒𝑟𝑎 𝑆𝑎𝑛𝑒𝑛𝑡𝑢𝑟! 𝐹𝑒𝑟𝑢𝑙𝑎! – kobieta jęknęła cicho z bólu – Ale dzięki za pomoc, Druello.

– Musisz stąd iść - wyszeptała.

– Wiem - Atria zbyła ją machnięciem ręki - Mam tylko jedną prośbę – to mówiąc podała siostrze zapieczętowaną kopertę – Daj to Bellatrix. Jak trochę podrośnie.

Z tymi słowy kobieta deportowała się z głośnym trzaskiem.

History Of BellatrixWhere stories live. Discover now