Rozdział 18: Aaron

1.2K 77 946
                                    

Jest mi duszno, a ilość bodźców mnie przytłacza.

To była najtrudniejsza rzecz, jaką musiałem w życiu oglądać. A fakt, że nie byłem w stanie uratować Ivana czy w jakikolwiek sposób pomóc Stelli...

Analizowałem opcje tak szybko, jak tylko mogłem. Rozważałem nawet impulsywne zastosowanie moich „supermocy". Tyle że musiałbym jakoś dyskretnie w siebie strzelić, a ojciec już podburzył tłum do złości. Nawet gdyby mi się udało trafić w ojca lub sierżanta Diaz, tłum równie dobrze mógł stratować Ivana na śmierć. Co prawdopodobnie by się wydarzyło.

Wiem jednak, że jestem stronniczy. Tym, co powstrzymywało mnie przede wszystkim, był fakt, że brałem pod uwagę możliwość, że to jej mogłaby się w tym zamieszaniu stać krzywda.

Moje priorytety nie są poukładane zbyt szlachetnie, ale za to klarownie.

Jej krzyk na placu rozerwał mi duszę na pół.

I fakt, że musiałem ją uciszyć...

Mogłem jedynie zgodzić się milcząco na jej obietnicę zemsty.

Powiedz, czego chcesz, a ja ci to dam.

Pozabijam ich wszystkich.

Przyglądam się jej twarzy, wciąż różowej od płaczu. Teraz jest pozbawiona jakichkolwiek emocji, kiedy dziewczyna wpatruje się we mnie, a ja obejmuję dłonią jej policzek. Otarłem już wszystkie łzy, a nowe się nie pojawiają. Może jej się skończyły; może wypłakała wszystkie.

Szlochała mi w koszulkę przez piętnaście minut, a ja byłem w stanie tylko ją obejmować, jak ostatni kretyn. Myślałem, że coś w mojej piersi eksploduje mi z nadmiaru emocji i przez tę całą bezradność.

Nie mogę otrząsnąć się z szoku. Mój własny ojciec...

Nie doceniałem go. Nie sądziłem, że jest zdolny do czegoś takiego.

Słyszę, jak drzwi do piwnicy się otwierają. Opuszczam dłoń, a Stella odrywa wzrok od mojej twarzy, ale wciąż siedzi tuż przy mnie.

Axel i Milo schodzą do nas, obejmując wzrokiem zagraconą piwnicę i naszą dwójkę na środku podłogi. Siadają obok.

Axel garnie się do Stelli, która wygląda, jakby natychmiast pozbierała się na widok brata. Chłopak bez słowa przytula się do jej boku, jakby chwilowo cofnął się do czasów, gdy nie był od niej o głowę wyższy. Dziewczyna głaszcze go po włosach.

Milo kładzie dłoń na moim barku.

Całą czwórką milczymy zgodnie. Nikt nawet nie próbuje szukać komentarza.

Moją uwagę zwracają cienie pod ich oczami i zastanawiam się, jak sam muszę wyglądać. Zapewne dochodzi godzina dwudziesta, a przecież żadne z nas nie przespało poprzedniej nocy.

Mimo wszystko przez cały dzień byłem tak zajęty panicznymi i niezdarnymi próbami naprawienia sytuacji, a następnie strzałem bolesnej adrenaliny na placu, że zmęczenie ani razu do mnie nie dotarło. Z pewnością oni czują się tak samo.

– Mówiłam wam, że to był jego pomysł? – pyta nagle Stella. Jej głos wciąż jest zachrypnięty. – Ta przeprowadzka. To on zasugerował, żebym przeniosła łóżko do Axela.

Milo potrząsa głową z niedowierzaniem.

– Musiał wiedzieć, że po niego przyjdą – mówi. – Albo przynajmniej podejrzewać, że to jest możliwe. Że go znajdą.

– I zasugerował to na wszelki wypadek – dodaje Axel. – Aby w razie czego mieć możliwość uratować nam skórę. Chciał, żeby piwnica nie wyglądała na używaną.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now