Rozdział 28: Aaron

1.6K 65 724
                                    

Moim wieloletnim zwyczajem przy budzeniu się jest to, że zawsze budzę się gwałtownie. Jakby ktoś szarpnięciem przywracał mi przytomność.

Dzisiaj mój organizm postanawia zerwać z tradycją. Otwieram leniwie powieki i jest mi niesamowicie ciepło. Próbuje sobie przypomnieć, jak się nazywam i który mamy rok.

Na zewnątrz wciąż jest ciemno, a miękkie ciało Stelli oplata mnie tak mocno, że zastanawiam się, czy przez noc wyhodowała dodatkowe kończyny.

I wszystko wraca.

Natłok emocji spływa na mnie znienacka, chcąc skatalogować wszystko jeszcze raz, od razu po przebudzeniu.

Wciąż nie mogę uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Tak jak wczoraj przez cały czas nie mogłem uwierzyć, że naprawdę mam ją pod sobą, na sobie, nagą, cudowną.

Zerkam na dziewczynę. Jej głowa spoczywa pod moim obojczykiem, ma rozchylone usta i śpi jak suseł. Rękę zarzuciła na moją klatkę piersiową i nawet przez sen trzyma mnie niepokojąco mocno, jakby bała się, że ucieknę. Nogę ułożyła na moim brzuchu, drugą zaplątała mi w łydki.

I ma na sobie moją koszulkę. Od pasa w dół jesteśmy przykryci cienką kołdrą, ale dłoń trzymam na jej biodrze i wyczuwam kciukiem materiał bielizny.

Biorę głęboki wdech. Nie mam pojęcia, kiedy skończy się to emocjonalne tsunami.

Zasnęła przede mną. To oznacza, że w którymś momencie się obudziła, wstała, coś na siebie włożyła i wróciła do łóżka. Do mnie.

Po czym oplotła mnie jak ośmiornica.

Wczoraj do ostatniej chwili myślałem, że wciąż badamy teren. I tak czułem upojenie samym faktem, że pozwala mi siebie dotykać, zdejmować z siebie ubranie. Nie byłem pewien, na co mi pozwala. Aż dosłownie machnęła mi prezerwatywą przed oczami i uwierzyłem, że na wszystko.

Jakiś dźwięk wydostaje się z jej ust i jest zbyt delikatny, żeby być chrapnięciem i zbyt czysty, żeby uznać go za jęk. Śpi tak głęboko, z nosem przy mojej szyi.

Zamykam oczy, nie chcąc pogubić wspomnień. Myślałem o niej nocami w ten sposób od tak dawna, jednak teraz dochodzę do wniosku, że moja wyobraźnia była żałosna. Żadna fantazja nie malowała takiego ognia w jej wielkich, cudownych oczach. Nie wymyśliłbym tak miękkiej w dotyku skóry i tego, jak jej plecy wyginały się z przyjemności, jak jej mięśnie ściskały mnie w środku, kiedy...

Gryzę się w dolną wargę. To za dużo. I mam wrażenie, że cała Stella to za dużo, że codziennie widzę coś nowego, coś jeszcze bardziej intensywnego, piękniejszego, choć każdego dnia wydaje mi się, że znam już ją całą.

I leży tu koło mnie. I wróciła do łóżka. I wczorajsza noc wydarzyła się naprawdę. Nie wymyśliłem tego.

Odruchowo zerkam na nadgarstek, chcąc sprawdzić, która godzina, ale przypominam sobie, że moją wojskową bransoletę dałem Brianowi i Hienowi. Chcieli ją rozebrać na części i przeanalizować.

Próbując nie poruszyć Stelli, sięgam na jej szafkę nocną i podświetlam ekran telefonu.

Jest piąta rano.

Wzdycham i natychmiast stwierdzam, że jednak nie jestem wyspany. Ale nie powinno mnie tu być, kiedy zacznie świtać, a Zhao, Axel czy Milo zaczną pukać do drzwi, żeby zapytać Stellę, czy idzie na śniadanie.

Niechętnie i z niemałym wysiłkiem wyplątuję się z uścisku Stelli. Ostrożnie zdejmuję z siebie jej głowę i układam ją na poduszce. Następnie to samo robię z jej ręką i nogą. Staram się w międzyczasie nie głaskać zbyt długo jej uda, bo prawdopodobnie zostałbym wtedy jeszcze na godzinkę.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now