Rozdział 27: Stella

1.4K 73 723
                                    

+18!

***

Prosiłam Zhao, żeby zaprowadziła mnie na stołówkę, ponieważ dzisiejsza kolacja miała być pierwszym posiłkiem, który tam zjemy. Zdenerwowała się na mnie, przypominając, że nie jest naszą niańką, wytłumaczyła mi jak znaleźć odpowiedni budynek i poinformowała, że może spotkamy się na miejscu.

Wbrew wszystkim przeciwnościom losu, udaje mi się tam trafić. Milo i Axel są już na miejscu. Spotykam ich przed drzwiami, gdzie trzymają się blisko siebie i sterczą tam, jakby czekali na zaproszenie.

Nie mogę powiedzieć, że ich nie rozumiem. Podejrzewam, że stołówki są rzeczą normalną na całym świecie, ale nam kojarzy się z dawnym życiem, od którego przecież uciekliśmy.

– Jest znacznie mniejsza – mówię, zamiast powitania. – Stołówka w New Energy ma kilka pięter.

– Bo w zonie jest więcej ludzi niż w bazie wojskowej – mamrocze Axel. Widzę, że chociaż próbuje utrzymać neutralną minę, to wpatruje się w jasne pomieszczenie z konsternacją.

– U nas byli koordynatorzy przy drzwiach – zauważa Milo. – Tutaj jest... swobodniej.

Biorę głęboki wdech i staję pomiędzy nimi, łapiąc obu pod ramię.

– To tylko kolacja – mówię rezolutnie. – Musimy w końcu przyzwyczaić się do obcych tłumów.

Nie rozumiem, dlaczego głośny rozgardiasz tutaj, tak bardzo różni się od rozmów w stołówce zony czternastej.

Kiedy ciśniemy się przy bufecie, próbując pozostać niezauważeni, znajduje nas podpułkownik Zhao.

– Widzicie? Daliście radę. – Obrzuca nas obojętnym spojrzeniem.

– Nie ma Aarona – stwierdzam, marszcząc brwi z niepokojem. Może powinnam zajść do niego, zanim ruszyłam na kolację. Zakładałam, że spotkamy się później.

– Może nie mógł znaleźć stołówki. – Milo wzrusza ramionami.

Przygryzam wargę.

– Będzie głodny.

Zhao patrzy na nas tak, jakbyśmy postradali zmysły.

– Przecież możecie coś mu zanieść.

Axel mruga powoli, wpatrując się w kobietę z pytaniem w oczach.

– Wynieść ze stołówki? – upewnia się, a w jego głosie słychać zdumienie. W New Energy nie wolno nam było tego robić.

Zhao wymownie zerka w prawo, gdzie obok talerzy ułożono stos styropianowych pojemników.

– Och – wyrywa mi się, po czym biorę jeden z nich. – Ja mu coś zaniosę.

Na szczęście żaden z chłopaków tego nie komentuje. Nakładam jedzenie na talerz dla siebie i jednocześnie wypełniam pojemnik. Od razu widzę, że tutejsza stołówka oferuje znacznie bogatszy wybór posiłków niż nasza. Spodziewałam się, że będzie odwrotnie, skoro to przecież żołnierze, przyzwyczajeni do trudniejszych warunków.

Nie mam pojęcia, czego Aaron chciałby spróbować, więc usiłuję umieszczać w pojemniku maleńkie porcje wszystkich bezmięsnych opcji, jakie mi się nawiną.

Zhao gdzieś znika, a my siadamy na końcu jednego ze stołów. Axel ledwo dotyka tyłkiem ławeczki, bo niemal natychmiast wstaje z powrotem, jakby coś go poparzyło.

– Widzę Briana – informuje mnie, wpatrując się w drugi koniec pomieszczenia. – Zapytam go o kilka rzeczy.

Otwieram usta, ale w ostatniej chwili powstrzymuję się przed poinformowaniem brata, że Brian pewnie nie ma ochoty rozmawiać o, bądź co bądź, pracy, w godzinach wieczornych, kiedy zapewne chciałby się zrelaksować i odpocząć.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now