Rozdział 2: Aaron

2.2K 91 792
                                    

Powinienem przestać tu przychodzić.

Milo pstryka mi palcami przed oczami.

Mrugam.

– Przepraszam, czy ja cię nudzę? – ironizuje.

Milo. Przychodzę tu, żeby spędzić trochę czasu z Milo. Żadnych ukrytych motywów.

Złośliwy głos w mojej głowie przypomina mi, że nie narzekam na brak wolnego czasu i nie mam wielu innych przyjaciół, z którymi mógłbym go spędzić. Prawdopodobnie spotkamy się znowu po pracy. Ale kto nie lubi rozpocząć dnia śniadaniem z kumplem?

– Nie, wybacz – mruczę. – Zamyśliłem się.

Mógłbym dodać, że źle spałem, ale to zbędne. Nie pamiętam, kiedy ostatnio spałem dobrze.

– Pytałem, czy masz dziś wolny wieczór – mówi. – Możemy gdzieś wyjść.

– Gdzie?

– Niespodzianka.

Mrugam. Możliwe, że trochę wolniej dzisiaj kojarzę.

– Nie lubię niespodzianek.

Milo wzdycha.

– Wiem. I obawiam się, że ta też ci się nie spodoba. Wyjaśnię wszystko na miejscu.

Wzruszam ramionami, dając do zrozumienia, że wszystko mi jedno.

– Idziesz? – pytam, podnosząc tackę.

– Zaraz cię dogonię – odpowiada, w pośpiechu pakując do ust ostatnie kawałki naleśnika. – Zaczekaj przed wejściem.

Wzruszam ramionami. Przyszedłem tu na piechotę, licząc na to, że Milo podrzuci mnie do pracy, ale może się przeliczyłem.

Idę w stronę okienka, gdzie zwracamy naczynia.

Kiedy mijam bufet, słyszę jej głos.

– Axel – mówi. Myśli, że robi to cicho, ale ma wysoki głos, który jakimś sposobem zawsze wybija się z tłumu. A może to problem z moimi uszami, nie z jej głosem. – Wiesz, że zabrałabym cię ze sobą, prawda?

Axel coś jej odpowiada, a moje stopy wrastają w ziemię. Nie umiem się ruszyć. Nie słyszę jego odpowiedzi, ponieważ jestem za daleko, a tak działa fizyka. Nie rozumiem, dlaczego zawsze słyszę .

Mój wzrok przykleja się do jasnych włosów, związanych w koński ogon. Spływają aż do jej bioder, a moje oczy robią to samo, przesuwając się po znajomych krągłościach, długich nogach.

Workowate, lniane spodnie, szara koszulka, która zdecydowanie pamięta lepsze czasy i trampki z postrzępionymi sznurówkami.

Perfekcyjne uosobienie ideologii New Energy. Jeśli jakiś ciuch wciąż może utrzymać się na ciele, to nie ma potrzeby kupować nowego. Nie tolerujemy marnotrawstwa. Mój ojciec byłby zachwycony.

– Czyli będę musiała szukać takiego, który się zgodzi.

Szukać kogo? Zgodzi na co?

Powiedz.

Potrząsam głową, jak pies otrzepujący się z wody. Dlatego właśnie powinienem przestać tu przychodzić.

Moje stopy mają własne pomysły. Naturalnie grawitują w jej stronę, już postanowiwszy, że musimy jakoś znaleźć się na jej drodze.

A ona nadal na mnie nie spojrzała.

Tradycyjnie.

Jak zawsze.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now