9

92 2 0
                                    


Pani Wardwell obudziła się w szoku. W pierwszej chwili nie rozpoznała pokoju, w którym była, ani osoby obok niej. Ale kiedy odważyła się spojrzeć na rudą wiedźmę, wspomnienia poprzedniego wieczoru powróciły w ich wszystkich wspaniałych szczegółach.

Policzki Pani Wardwell przybrały głęboki odcień czerwieni, gdy wymamrotała pod nosem kilka przekleństw. Wiedziała, że ​​to źle i chociaż jej to nie obchodziło to w tym momencie, następnego ranka przeklinała siebie za taką nieostrożność.

Starała się jak najciszej wstać z łóżka i poszła szukać swojego ubrania, którego niestety nie było nigdzie w zasięgu wzroku.

- Cholera - wykrzyknęła, przypominając sobie, gdzie dokładnie je zostawiły. Nie miała ochoty wędrować po salonie Spellmanów ubrana w cienkie prześcieradło, by Sabrina mogła ją zobaczyć.

Nie, musiała znaleźć coś innego, w co mogłaby się ubrać. Musiała być w szkole w ... Szybkie spojrzenie na zegar powiedziało jej, że jest już spóźniona, więc jeszcze bardziej zła na siebie, że stała się słaba i zbyt ludzka.


Ruszyła w stronę jedynej szafy w pokoju, wiedząc, że niewłaściwe jest po prostu zabranie ubrania Zeldy bez pytania, ale nie mogła się doczekać spotkania z drugą kobietą w najbliższym czasie i zdecydowała się wierzyć, że to na jej korzyść.

A od kiedy dbała o to, co dobre, czy złe? Zawsze brała to, czego chciała, nie przejmując się tym, co zrobiła.

Przejrzała ubrania i zdecydowała się na ładną, czarną sukienkę i komplet czerwonej bielizny. Cholera, ta kobieta miała tyle fajnych ciuchów, że Pani Wardwell nie mogła powstrzymać się przed wyobrażeniem sobie, jak by to było, gdyby ściągała z Zeldy jedną z tych obcisłych sukienek.

Wyrzuciła tę myśl ze swojego umysłu i włożyła sukienkę, czując się brudna. Na skórze wciąż czuła zapach potu i seksu. Próbowała pokryć to perfumami Zeldy, czując się uspokojona znajomym zapachem.

Perfumy tylko potęgowały ten zapach, a Pani Wardwell sapnęła z frustracją. Cóż, wyglądało na to, że musiała uczyć swoich uczniów, przemoczona wtedy w oparach własnej porażki.

Zbiegła po schodach z ulgą, że nikogo nie spotkała, i poszła szukać swoich ubrań. Po kolejnych pięciu minutach znalazła prawie wszystkie, ale jej majtki wydawały się zniknąć z planety Ziemia.

- Gdzie ta cholerna kobieta je rzuciła? - Powiedziała po wyjściu spod kanapy.

Kolejne spojrzenie na zegar powiedziało jej, że powinna teraz prowadzić swoją pierwszą lekcję, więc odpuściła, pospieszyła do drzwi i zniknęła w świeżym porannym świetle.



Kiedy Zelda się obudziła, po raz pierwszy od lat poczuła się naprawdę szczęśliwa. Chociaż nie mogła sobie przypomnieć, co spowodowało nagłe szczęście, pamiętała radość i satysfakcję, jakie przyniosło.

Odwróciła się, czując, jak prześcieradła są pomarszczone, i otworzyła oczy, by zobaczyć, że bok jest pusto, ale ktoś tam był, co nie zdarzyło się od dziesięcioleci.

Pokój pachniał seksem i potem, coś, co nie wydarzyło się od ponad kilku dekad. Z nagłym ciężarem żalu powróciły wspomnienia. Co ona zrobiła?

Spanie z ulubioną nauczycielką siostrzenicy z pewnością nie było czymś, z czego mogłaby być dumna. To, co bolało jeszcze bardziej niż świadomość jej porażki, to przebudzenie się w zimnym łóżku.

Brunetka mogła przynajmniej zostawić notatkę. Jej dobry nastrój zepsuł się w ciągu kilku sekund, westchnęła głęboko i wstała z łóżka.

Wpadła do łazienki i próbowała zetrzeć grzech ze swojego ciała, ale cokolwiek zrobiła, nie wydawało się działać, poczucie winy nadal ciążyło na jej ramionach.

Podeszła do swojej szafy, zauważając, że jej ulubiona czarna sukienka i komplet bielizny zniknęły. Och, ta kobieta miała tupet. Chwyciła coś innego i zatrzasnęła drzwi, czując teraz więcej niż tylko ból.

Nie mogła uwierzyć w tą kobietę. Najpierw ją przeleciała, a potem zostawiła i wciąż miała czelność ukraść jej rzeczy.

Och, jak bardzo chciała owinąć swoje idealnie wypielęgnowane palce wokół jej gardła i ścisnąć, aż nie będzie już więcej dźwięku.

Ale głęboko pod warstwą zranionej dumy krył się strach przed odrzuceniem. To bolało najbardziej. Zraniona duma, z którą mogła sobie poradzić, ale odrzucenie po tak intymnym akcie, było czymś, czego nie mogła przezwyciężyć.

Zeszła po schodach, jeszcze bardziej zirytowana niż zwykle. Nie mogła przestać myśleć o tym, co się stało i bardzo jej to przeszkadzało.

-Dzień dobry -  wiwatowała Hilda, a Zelda posłała jej tylko spojrzenie, które powiedziało jej:
"Zamknij się albo znowu cię zabiję"

Zelda usiadła i chciała przeczytać gazetę, ale jej umysł nie chciał się na niczym innym skupić niż poprzednia noc.

Wiedziała, że ​​jedynym sposobem, w jaki mogłaby przestać o tym myśleć, była konfrontacja z Panią Wardwell, ale nie czuła się na to przygotowana.

Nie wiedziała, że ​​niedaleko stąd Pani Wardwell toczy jeszcze cięższą bitwę. Znała swoją misję. Była oddana szatanowi i tylko szatanowi.

Ale zauważyła, że ​​jej myśli wracają do tego, jak sprawiła, że ​​Zelda jęczała i jak jej własne jęki wypełniały pokój elektrycznością.

Chociaż próbowała z tym walczyć całą swoją siłą woli, nie mogła powstrzymać pragnienia więcej. Zapach kobiety, która wydawała się spełniać wszystkie jej pragnienia, i miękki dotyk jej sukienki na skórze podniecił ją bardziej niż powinien. Odkryła, że ​​jej myśli błądzą po wszystkich niegodziwych rzeczach, które mogła zrobić Zeldzie Spellman.

Obie kobiety toczyły własną bitwę, nie wiedząc, że obie głęboko tęskniły za tym, co czuły, gdy ich zażyłość osiągnęła nowy poziom.

Black Magic WomenWhere stories live. Discover now