10

77 2 0
                                    


Zelda przez cały dzień zajmowała się różnymi zadaniami.  Zajęła się sprzątaniem, a kiedy nie było już nic do czyszczenia, poświęciła trochę uwagi opuszczonemu ogrodowi.  Kiedy tam też skończyła pracę, zrobiła cotygodniowe zakupy spożywcze, coś, czego nienawidziła tak bardzo, że Hilda robiła to od początku, unikając wojny. 

Hilda była mile zaskoczona, kiedy wróciła do domu do pełnej lodówki i już ugotowanego obiadu, i poczuła ulgę, że po raz pierwszy jej dzień pracy skończył się wraz z końcem jej zmiany.  Ale wiedziała też, że nagła zmiana zdania nie przyszła bez ceny. 

Za dobrze znała swoją siostrę.  Widziała też malinki, które Zelda tak desperacko próbowała ukryć.  Już od jakiegoś czasu kwestionowała naturę związku ojca Blackwooda i Zeldy, ale kiedy potwierdziły się jej podejrzenia, Hilda kłamałaby, gdyby powiedziała, że ​​nie zaszkodziło jej to, że jej siostra jej o tym nie powiedziała.

Po obiedzie rodzina usiadła przy stoliku do kawy w salonie i rozmawiała o swoim dniu, co często robili.  Hilda przyjrzała się uważnie siostrze, zauważając jej sztywność i sposób, w jaki jej umysł wydawał się być gdzie indziej. 

Zelda poczuła się nieswojo siedząc na kanapie z rodziną, kilka godzin po tym, jak spała tam z kobietą, którą wszyscy znali.  Przyłapała się na tym, że przeżywa na nowo moment poprzedniego dnia i okazało się, że to jej słodka tortura. 

Podczas gdy Zelda była zagubiona we własnym świecie, Hilda pozwoliła swojej dłoni wędrować między siedzeniami kanapy.  Kiedy jej miękka skóra połączyła się z jedwabistym materiałem, na jej twarzy pojawił się wyraz zmieszania. 

Nie mogła skupić się na historii, którą opowiadała Sabrina, i wyciągnęła nieznany przedmiot.  Nagła świadomość bolała bardziej niż niezbyt realne potwierdzenie jej podejrzeń.  Zelda nie spała z ojcem Blackwoodem, tego była pewna. 

Serce Zeldy zatrzymało się na widok szmaragdowych koronkowych majtek.  Nagle poczuła się okropnie odsłonięta. 

Spojrzała na swoją siostrę i od razu wiedziała, że siostra się domyśliła.  Błagając, tak błagając, coś, czego Zelda nigdy nie zrobiła, spojrzała na nią oczami siostra, dopóki nie otrzymała uspokajającego spojrzenia, które obiecało jej, że jej sekret pozostanie tajemnicą. 

- Eeee, czyje one są?  - powiedziała Sabrina, zniesmaczona myślą, że jej ciotki ubierają się w coś takiego. 

- Ach, to musiała być para, którą twoja kuzynka Ellen zapomniała podczas ostatniej wizyty - powiedziała Hilda swoim zwykłym radosnym głosem i tylko Zelda zauważyła sarkastyczny ton, który był przeznaczony dla niej. 

- No to powiedz jej, żeby nic więcej nie zostawiła, kiedy przyjedzie ponownie. Jakby Pani Wardwell nie miała wystarczającej traumy na jeden dzień - powiedziała nastoletnia wiedźma, a oczy Zeldy zwróciły się w stronę młodszej wiedźmy, bojąc się najgorszego.  Hilda zauważyła szok na twarzy Zeldy na myśl o drugiej wiedźmie i nabrała podejrzeń. 

- Jaki rodzaj traumy, kochanie?  - zapytała Hilda, spoglądając na Zeldę. 

To było tego warte.  Jeśli jej podejrzenia się sprawdziły, wystarczy kilka spojrzeń.  Gdyby jej idealna siostra rzeczywiście spała z nauczycielką Sabriny, kiedy jej nie było przez całą noc, każda tortura na świecie byłaby tego warta. 

-Cóż, miała na sobie sukienkę, która wyglądała dokładnie tak, jak twoja ulubiona sukienka, ciociu Zee, ale to nie była traumatyczna część. Cóż, miała kilka ... malinek na całej szyi, a chłopcy zaczęli o niej mówić ...  wiesz - powiedziała Sabrina, a Hilda spojrzała triumfalnie na siostrę. 

W końcu miała rację.  Zelda tylko wpatrywała się w ziemię, czując się upokorzona.  Jak mogły być tak nieostrożne? 

Upokorzona na oczach swojej młodszej siostry. Zelda była tak zagubiona w swojej złości i wstydzie, że nawet nie zauważyła trwającej rozmowy. 

-Cóż, krążą plotki, że dyrektor Hawthorne wzbudził w niej szczególne zainteresowanie. Nie wierzę w to. Pani Wardwell nie wydaje się zbyt szczęśliwa, kiedy go widzi - powiedziała Sabrina, a Hilda zachichotała na tę myśl o tym, jak bardzo się mylili. 

- Przepraszam, mam kilka spraw do załatwienia - powiedziała nagle Zelda i podniosła się z pozycji siedzącej, ledwo będąc w stanie utrzymać się na nogach.  Miała wybuchnąć i chciała, żeby całe niebezpieczeństwo zostało skierowane na kobietę, która to wszystko spowodowała. 

- Raczej kogoś - mruknęła Hilda pod nosem, ale Zelda zignorowała to, wiedząc, że pęknie, jeśli zacznie tę dyskusję. 

Z wysoko uniesioną głową i wciąż taktowną dumą wyszła z pokoju, nie dbając o zabranie ze sobą kurtki, zniknęła w mroźną noc. 

Pani Wardwell była czymś więcej niż tylko powstrzymywaniem się od morderstwa, kiedy usłyszała wszystkie komentarze na jej temat w ciągu dnia w szkole.  Pomyślała, że ​​to obrzydliwi ludzie. 

Była zniesmaczona ich otwartymi komentarzami, a jeszcze bardziej zniesmaczona ich myślami i pragnieniami.  Była więcej niż wdzięczna, kiedy zadzwonił ostatni dzwonek i udało jej się uciec w bezpieczne miejsce własnego domu. 

Poszła prosto do łazienki, próbując pozbyć się grzechu, ale cokolwiek zrobiła, uczucia pozostały. 

Nie była przyzwyczajona do czucia rzeczy, które sprawiły, jej radość. Ubierała się, kiedy wyczuła, że wściekły umysł zbliża się do jej domu. 

Była tylko jedna osoba na tej ziemi, która mogła być teraz na nią tak zła, a Szatan wie, że Pani Wardwell nie była na to gotowa. 

Owinęła satynowy szlafrok wokół ledwie zakrytego ciała, chowając pod spodem bieliznę.  Wsunęła się w szpilki, rzecz, której nie chciała zdejmować, nawet w domu. 

Była już w drodze do drzwi, kiedy usłyszała, jak Zelda w nie waliła.  Z westchnieniem otworzyła drzwi i przygotowała się na wybuch, który zbliżał się w jej stronę.

Black Magic WomenWhere stories live. Discover now